Żyję sobie na tym ziemskim padole już ponad 30 wiosen. Dla jednych mało, dla drugich dużo. Dla mnie w sam raz. Zazwyczaj udawało mi się żyć szczęśliwie, a jak było pod górkę i dostawałam w dupsko, to spadałam zazwyczaj na cztery łapy.
Ciąża to stan wyjątkowy, w którym musimy mieć się na baczności. Sama będąc w pierwszej ciąży każdego dnia zgłębiałam nowe informacje jej dotyczące, o których wcześniej nie miałam pojęcia.
Dzisiaj wrócił z Australii mój Mąż. Cudowny i jedyny w swoim rodzaju facet. Tata moich dzieci. Człowiek, który od ponad 5 lat towarzyszy moim myślom, czynom i pragnieniom.
Ta historia jest bardzo niecodzienna. Przy okazji jest mi bardzo bliska. Za moment powierzę Wam pewne informacje i poproszę Was o zachowanie ich tylko dla siebie, a następnie o ich wykorzystanie.
Zaczynam obserwować wyścig, który nie do końca rozumiem. Dziewczyny publicznie wszem i wobec chwalą się, że one „przytyły tylko 5 kilo!”. A druga dodaje: „Ja tylko 6, ale wszystko szybko zrzuciłam, bo się nie obżerałam jak inne!”. I tak sobie wtórują bez przerwy.
Usiądę z nim kiedyś i złapię go za rękę. Nie musząc patrzeć mu w oczy a tylko czując jego ciepło dam mu do zrozumienia, że było warto. Popłynie mi po policzku najpierw jedna łza, a później druga.
Przed każdym wylotem mojego Męża szlag mnie trafia. Mniej więcej na tydzień przed jego podróżą, mam ochotę strzelić sobie w łeb.
Ten post opisuje moje doświadczenia. Zanim jednak Wy zastosujecie się do poniższych porad, konieczny jest kontakt z lekarzem. Pamiętajcie, że informacje podane w internecie nigdy nie mogą zastąpić Wam wizyty lekarskiej.
Kiedy dostałam tę wiadomość od jednej z Was, a było to dokładnie przedwczoraj, prawie zeszłam na zawał. My też przeżyliśmy kiedyś bardzo podobną sytuację z naszym pierworodnym. Ale może po kolei.