Dostałam od Was kilkadziesiąt maili i wiadomości prywatnych na Facebooku, w których pytaliście mnie o zdanie w sprawie rodziców, którzy zdecydowali się opuścić szpital w Białogardzie wraz ze swoim nowo narodzonych dzieckiem.
Historia ż życia…
Za darmo? Potwierdzam, totalnie za friko. Czy coś musiałam zainwestować? Nic, kompletnie nic. Wszystko, czego potrzebowałam miałam już w domu od dawna.
Mamy wrzesień. To jest jeden z tych miesięcy, kiedy drżę z niepokoju i zastanawiam się, czy damy radę całą rodziną ustrzec się infekcji i wejdziemy w piękną, polską jesień bez szwanku. Czy może jak w zeszłym roku rozpoczniemy … maraton chorowania!
Szkodliwe zachowanie w kuchni mogące doprowadzić do braku odporności u dzieci i zmian rakotwórczych.
Tak naprawdę skutki takiego postępowania nie dotyczą tylko dzieci, a większości z nas, którzy mamy w zwyczaju postępować w podobny sposób.
Pewnie większość stałych czytelników mojego bloga wie już, że jestem w trzeciej ciąży. Co jakiś czas dzielę się z Wami fragmentami mojego życia, obawami na temat tego, co przynoszą mi kolejne dni, i doświadczeniami, którymi lubię wymieniać się z innymi kobietami.
*post archiwalny
Powiem tak: nic nie jest mnie w stanie przekonać, że po urodzeniu mojego trzeciego dziecka, powinnam rozważyć opcję wybraną przez znajomą Asi, od której dostałam w zeszłym tygodniu maila.
[z dedykacją]
Raz, dwa, trzy, cztery. Mogłabym tak liczyć i liczyć. Pięć, sześć, siedem, osiem. Nie pomyliłam się. Doszłam do dwudziestu. Nie spłynęła mi po policzku ani jedna łza. Nie kapnęła ani na rękę, nie zmoczyła ani jednej poduszki.
Jest duże prawdopodobieństwo, że dzisiejsze moje wyznanie okaże się dość intymne i obnaży pewną cechę, którą bardzo głęboko skrywałam do tej pory, i nigdy nie chciałam, aby ujrzała ona światło dzienne.