Nie oszukujmy się, ja nie trzaskam takich czekoladowych budyniów codziennie. Zdarza mi się otworzyć sklepową torebkę i takim tworem karmić moje brzdące (chociaż Gaia na budyń czekoladowy jeszcze musi poczekać). Uważam, że nie ma w tym nic złego, dopóki nie zdarza się to codziennie [to po pierwsze] a także dopóki nie zastępuje to właściwych posiłków [to po drugie]. A po trzecie, czasami nie mam najmniejszej ochoty odmierzać właściwej gramatury poszczególnych produktów, i taka torebka z prawie gotową zawartością jest moim wybawieniem.
Doskonale pamiętam te chwile, gdy walczę ze sobą wybierając między pracą a przyjemnością. Zdarza się to wiele razy dziennie i niestety mam wciąż poczucie, że za każdym razem przegrywam tę walkę. Przegrywam przedkładając codzienne monotonne obowiązki „matki-polki” nad spontan moich młodzieńczych lat, gdy to niczego nie musiałam i robiłam wyłącznie to, na co akurat miałam ochotę ;-)
Ostatnio dostaję od Was ogromne ilości wiadomości prywatnych, w których pytacie mnie, jak schudnąć po ciąży. Podobno zmagacie się z dodatkowymi kilogramami po ciąży porodzie i załamujecie ręce, bo waga stoi w miejscu a schudnąć po ciąży wcale nie jest łatwo!
Część z Was powie, żebym się puknęła w głowę, ponieważ to zdanie jest esencją udanego, zorganizowanego macierzyństwa. Z kolei druga część przybije mi piątkę. Bardzo jestem ciekawa, jak rozłożą się „siły”, bo ja cała się trzęsę na myśl, że ktoś znowu powie, że to zdanie to jednak mimo wszystko strzał w dyszkę!