Och! Kiedy wspominam moje pierwsze miesiące macierzyństwa, to mogłabym ten okres opisać jednym bardzo wymownym zdaniem: „Usilne próby bycia perfekcyjną mamą!”. :D Nawet mi przez myśl wtedy nie przemknęło, że mogłabym z czymkolwiek pójść na skróty. Wszystko było od linijki, poprane, poprasowane, ugotowane trzydaniowe obiady, posegregowane, przygotowane, starannie wyselekcjonowane! :-)
Jeszcze całkiem niedawno byłam przekonana, że muesli czy granola, które kupuję w sklepie, to jedna ze zdrowszych śniadaniowych opcji. Co to za sztuka wsypać trochę tego, czy tamtego. Dodać rodzynki, kandyzowane owoce i parę innych ulubionych składników. Sama natura, niemalże. No nie do końca!
Nie wiem, czy w Waszym przypadku jest podobnie, ale przyznam się Wam, że myślałam, że po 2020 i 2021 roku może być już tylko lepiej. To były dwa lata, które dosłownie i w przenośni „przeczołgały” mnie i moich znajomych zarówno pod kątem prywatnym jak i zawodowym, a co za tym idzie finansowym również.
Powiem Wam, że jeszcze kilka lat temu nie mogłam się doczekać momentu, w którym będę mogła usiąść z moimi dziećmi na trawie czy plaży, by wspólnie porozmawiać z całą moją wesołą trójeczką na „poważniejsze” tematy. Oczywiście nie mam nic przeciwko temu, by rozmawiać z nimi na tematy wesołe i nie wymagające zbyt dużego namysłu, wszak i z tego składa się życie. :-)