Gdy byłam małą dziewczynką, i dawałam moim rodzicom wycisk, to moja Mama (jak pewnie większość Mam) miała zwyczaj mówienia w żartach:
Przepis na kule kąpielowe – inaczej bomby kąpielowe, jest banalny a wykonanie ich zajmuje niespełna 10 minut. Koszt to ok. 10 zł. Zaplanowałam, że polem rażenia będzie łazienka, a dokładniej: wanna ;-)
Dziewczyny, teraz mamy idealną porę roku, aby odrobinę ogarnąć nasze facjaty. Chociaż nie ukrywam, że latem z pielęgnacją skóry mi bardziej po drodze. Bo a to zrobię sobie maseczkę z jogurtu i świeżych truskawek, własnoręcznie nazbieranych na działce moich teściów. A to wyjdę na taras i położę się na sekund parę z pokrojonym ogórkiem.
Ponieważ jestem dość mądrą dziewczynką [i idąc za pewną reklamą: jestem tego warta ;-)] to uczę się na swoich błędach i wyciągam wnioski. Wychodzi mi z tym różnie, nie oszukujmy się. Nikt nie jest alfą i omegą, ale akurat w tym temacie trafiłam bez pudła, dlatego mam ochotę się z Wami podzielić moimi sposobami na to, jak ogarnąć swoje włosy zanim nie wylądujemy ze 100% łysiną, jak ja po pierwszej ciąży ;-)
Jeszcze dwa lata temu, kilka miesięcy po urodzeniu Iventego, po takim pytaniu od razu strzeliłabym tłuczkiem po języku. Jedynie skutecznie by mnie rozjuszyło i sprawiło, że rozmówcę zaczęłabym traktować jako wroga publicznego nr 1 ;-)
Cierpię na chroniczny niedoczas. Niemal każdego dnia mam ciągłe poczucie, że czegoś nie zrobiłam. Że jeszcze mnóstwo spraw przede mną. Przy tym mam ogromną potrzebę wyglądać dobrze, ale i na to brakuje mi czasu. W tygodniach wybitnie zapracowanych opracowałam system urodowy, dla żyjących w ciągłym pośpiechu, który się bardzo przydaje. Całe moje szczęście! ;-)
Jak Wam idzie?! Zbieracie siły i kulumujecie determinację, żeby z przytupem w poniedziałek 17.XI zacząć ze mną oczyszczanie?