Dokładnie dwa tygodnie temu napisała do mnie Aśka, której brakuje już sił do jej styranego codziennością faceta. Na potrzeby tego postu nazwijmy jej męża Albertem. Albert – spoko imię. Aśka i Albert są rodzicami wybitnie aktywnych dwuletnich bliźniaków.
Owy Albert pracuje w korpo osiem godzin dziennie od poniedziałku do piątku. Jego korpo-biuro jest blisko ich mieszkania, dlatego całe szczęście Aśki i Albiego, że podróż do pracy zajmuje mu 15 minut piechotą. Razem z Aśką zdecydowali, że do trzeciego roku życia chłopaków ona zostanie z nimi w domu.
Kiedy Albi wraca do domu o 17.00, pada na sofę i nie podnosi się z niej przez następne dwie godziny. Aśka napisała, że zdecydowanie widać po nim, że jest padnięty. Nie ukrywa, że mogliby sobie podać rękę, co stara mu się często komunikować. Po dwugodzinnej drzemce Albi wstaje i idzie pod szybki prysznic, już żwawiej wita się z dziećmi i po kwadransie zabawy z nimi próbuje się ewakuować z salonu w stronę komputera. Kwadransik z dziećmi – spoczko, normalnie szaleje ten Albi. Następnie przychodzi pora kąpieli. Godz. 19.30 – jak na komendę maluchy lecą z mamą do wanny. Albi im nie towarzyszy. Boi się, że gdyby jeden z nich zanurkował podczas jego obecności, to on nie byłby w stanie mu pomóc. Woli zdać się w tej kwestii na Aśkę, którą zresztą poznał nad jeziorem, gdy ona moczyła w jeziorze stopy a on wtedy wyprowadzał swojego psa na spacer. Moim skromnym zdaniem – niezła ściema z tą kąpielą dzieciaków. Niech im założy kapoki i problem z głowy. Swoją drogą mój starszak kiedyś tak tylko chciał się kąpać…
Wrócę jednak do ich historii. Maluchy Aśki i Albiego po wieczornej kąpieli idą spać. Przyzwyczajone do bliskości mamy zasypiają tylko z nią. W sumie nie dziwota – tatę pewnie widują sporadycznie, a jeśli mają już okazję go zobaczyć, to jest zmęczony i poświęca im calusieńki kwadrans. Szaleństwo! Kiedy Aśka wychodzi z pokoju chłopaków jest już po 20-stej. Jest na nogach od godziny 5.30 więc logiczne, że pada na pysk. Ogarnia z grubsza łazienkę i kuchnię, wyciąga mięso do rozmrożenia na jutro i czasami jeszcze wstawia zupę. Następnie szybko pod prysznic, żeby się odświeżyć, i jest już wtedy godzina 21.00 z minutami. Jej mąż leniwie przerzuca kanały w TV i zapyta jak minął dzień.
Albi, do jasnej cholery. Na szóstym biegu mija, a może i nawet zap…la! [wybaczcie, ale nie wytrzymałam…]. Ja z moim nadaktywnym starszakiem średnio już w południe miałam dosyć biegania, a co dopiero za dwójką mega aktywnych bliźniaków. W każdym razie – na stówę jest, co robić. Dwójka dzieci + pies + zakupy + ogarnianie chaty, gotowanie i cała reszta. Od 5.30 do 21.00 na nogach. Spory ten etat – 15,5 h na pełnych obrotach. Nie zazdroszczę.
Kiedy Aśka zrelacjonowała swój dzień i napisała, że już brakuje jej sił, bo nie ma pomocy z zewnątrz i leci na resztkach na samym końcu zadała pytanie:
„Magda, jak ja mam nauczyć go pomagać w domu?!”
Aśka, pomagać?! Pomagać to można sąsiadce w otwieraniu drzwi, jak wchodzi przez bramę. Pomagać to można małemu dziecku, jak jeszcze nie potrafi się ubrać! Facet, mąż i ojciec w jednym ma na równi uczestniczyć w ogarnianiu rzeczywistości, kiedy przychodzi z pracy do domu. Skąd się bierze ta dziwna mentalność w naszym i nie tylko kraju, że facet to po pracy ma prawo do odpoczynku, do zjedzenia obiadu w świętym spokoju, do założenia stóp na wersalce i regenerującej drzemki aż do „Dziennika”. Facet to nie inwalida, który z dziećmi to bawi się tylko na zdjęciu a obowiązki wokół domu zostawi swojej wybrance w gratisie z lata temu kupioną obrączką. A żona to cały dzień z małymi dziećmi leżała i się bawiła, a kiedy one spały, to i ona za cennymi radami życzliwych spała w najlepsze :D A chata ogarnęła się sama. A jak…
Litości! Aśka, trochę późno się za to bierzesz! Jednak może jeszcze nic straconego! Co zresztą już Aśce pisałam: lista obowiązków zostawiana na kuchennym blacie i heja. Nie kąpie dzieci? To się nauczy. Nie robi kolacji? To przygłodzić go trochę, a przypomni sobie gdzie leżą noże, widelce i gdzie lodówka stoi. Pralki jeszcze nie wstawił i koszuli nie prasował? To czas najwyższy. Proszek po prawej, płyn do płukania po lewej i instrukcja obsługi do łapy. Podobno są już efekty, a Aśka zaliczyła nawet pierwszy od dwóch lat babski wieczór!
Całe szczęście, że ja nigdy z tym problemu nie miałam, choć uświadamiać mojego M. w pewnych kwestiach musiałam.
Z samego „pomagania” to trzeba mężczyznę oduczyć i go na nowo do domu przysposobić, aby wziął po pracy na klatę wszystkie cienie i blaski rodzicielstwa i gospodarstwa. Niech każdy z partnerów ma swoją działkę, którą bierze na tapetę. Niekoniecznie idealnie, po równo i pod linijkę. Co w tym najważniejsze: rodzina, to nie czas na zbijanie bąków na sofie. RAZEM tworzymy rodzinę i RAZEM ją pielęgnujemy.
Szanujmy się i pomagajmy sobie. To jedyne sensowne rozwiązanie, aby wyjść z tego z tarczą, a nie na tarczy…
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post i zgadzacie się z jego przekazem, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Z góry dziękuję! :*
172 komentarze
Skąd ja znam ta rzeczywistość… Nasz szanowny tatuś wraca z pracy do domu i jemu się należy odpoczynek mi uwaga nie dlatego ze ja cały dzien odpoczywam z synkiem w domu a on pracuje :) piękna wizja szkoda ze taka nierealna ? ząbkujący synek który dopiero skończył etap kolek 2 psy cały dom na głowie łącznie z ogrodem czyt. owoce I Warsaw które trzeba zebrać i następnie zaprawić bo na to przyszedł czas o obiedzie nie wspominając ahh jak miło odpoczywać całe dnie ???
Oj nie miałby ze mną Albi łatwego życia… Chociaż mój P. robi obiady, kolacje, kąpie Młodego, ubiera, zabiera na spacer i kładzie go spać (co swoją drogą robi dużo lepiej ode mnie…) to nie jeden raz ciosałam mu kołki na głowie za chęć „wypoczynku po pracy”. No tak, bo ja cały dzień odpoczywałam, przecież siedziałam z dzieckiem płaczącym 8-12h (czyli dokładnie tyle ile Tata jest w pracy ;)) w domu i świetnie się bawiłam. Bo przecież macierzyństwo to nie praca! Kiedy szanowny utrzymujący rodzinę Mąż wraca z pracy to chce odpocząć! Bo zmęczony! Ale biedna Mama pracuje 24h/7 dni w tygodniu i odpoczywać nie musi. Bo i po czym? Przecież tylko z dziećmi siedziała.
Mój ty Panie! Aśka, ustawić trzeba drania do pionu ;) My na początku kąpaliśmy Młodego razem – wiadomo, że tak łatwiej przy niemowlaku. Potem, jak P. był w pracy,to musiałam nauczyć się sama obsługi kilkumiesięczniaka w wanience. Skoro ja dałam radę, to on też – czemu by nie? Zaczęliśmy kąpać na zmianę, ale dziwnym trafem zawsze przy Jego zmianie słyszałam „A pomożesz mi?”. Pomogłam raz, drugi i nauczył się, że sam to w sumie też potrafi. Można? Można! Nie chciał za to po kąpieli wycierać, balsamować, pudrować itp. Dzielnie towarzyszył mi miziając małe stópki i zakładając skarpetki :) To ostatnio wykąpałam się z Młodym w dużej wannie, a po kąpieli powiedziałam „Zajmij się dzieckiem, masz wszystko przygotowane. Ja jeszcze posiedzę w wannie, szkoda wody”. I okazało się, że z tym też sobie poradził ;)
Ja z Filipem czasem odchodzę od zmysłów – płacz, marudzenie, buntowanie się przy jedzeniu, chimery na spacerze. Także podziwiam Cię kobieto, że dzielnie dajesz sobie radę z bliźniakami. Na oparach jedziesz? Ale dwa lata leciałaś na pełnym gazie! Jestem pełna podziwu. A teraz Szanowny Mąż zacznie pomagać przy dzieciach, a Ty będziesz miała czas „zatankować” albo „naładować baterie” :) Powodzenia!
Ja jestem szczęściarą której mąż robi wszystko, czasami nawet lepiej ode mnie. Podzieliliśmy się nawet macierzyńskim, żebym mogła po pół roku wrócić do pracy. I wiecie co mój mąż stwierdził po kilku tygodniach, że każdy facet powinien zostać 2 tyg z dzieckiem tak na 100% i robić to wszystko co kobieta, żeby zobaczyć jaka to ciężka praca :)
Nasza narodowa mentalność? Ale ja już widzę postęp. U mnie co trzeci tatuś pcha wózek w południe :) sam! :)
Co ja bym dała żeby mój M dostał nauczkę i wziął się do roboty….?
Dobry tekst! W naszym wypadku mało przydatny bo podział obowiązków zrobił się poniekąd sam. Od początku się dzieliliśmy obowiązkami.Co prawa Mąż obiadów nie robi pewnie, gdyby musiał to by zrobił lub zwyczajnie nas gdzieś zabrał ale resztę rzeczy zrobi bez problemu łącznie z przebieraniem, przewijaniem i zbawianiem Małego, Układ jest prosty: Ty robisz zakupy ja obiad, ja robię pranie a ty je wynosisz na strych i rozwieszasz, ja pucuję lustra a ty podłogi itd…:P Mam też ten komfort, że gdy Maż jest w domu, podczas robienia obiadu zabiera synka ze sobą a ja mam wolną kuchnię na godzinkę (bo u nas obowiązkowo obiad dwudaniowy, nom teraz trzy – licząc posiłki synka). Wybór był prosty i podjęty jeszcze przed zajściem w ciążę: Chcesz mieć większą rodzinę, zadbaj o mnie, gdy już będę mamą.
Oj u mnie też tragicznie. Mój maż nic nie robi, po pracy wraca zmęczony i ma pretensje tylko: że wszędzie zabawki Małego, że płacze a on chce chwilę ciszy bo zmęczony jest wielce. Wszystko mu nie pasuje a sam nic nie zrobi, ech…
W pracy są różne sytuacje, może cały dzień ktoś po nim jeździł, mieszał z błotem albo szef go mobinguje. Porozmawiaj z nim
Nasza córka urodziła się 16.08. Miałam planowe CC, miało mnie nie być 3 noce w domu. Mój S. zajął się naszym dwulatkiem. Dodatkowo został tydzień ze mną w domu, żebyśmy mogli przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Jutro wraca do pracy i… autentycznie się cieszy. Ubolewa, że przez tydzień zajmowania się domem i dwójką małych dzieci nie zdołał odpocząć. Witaj w moim świecie! W końcu [chyba] zrozumiał, że ja przez cały dzień nie leżę i nie pachnę, ale tyram na ile mogę i potrafię, żeby wychować nasze dzieci. U nas kwestią sporną jest podział wydatków, niestety. Wielu facetom, w tym mojemu S., wydaje się, że skoro zarabia i wydaje więcej to już nic poza tym nie musi robić. To nie jest tak, że ja nie mam własnych pieniędzy, chyba bym się załamała, i nie kupuję nic do domu czy dla rodziny. Ale z racji faktu, że zajmuję się dziećmi i pracuję u kogoś, a nie na własnej działalności, to zarabiam mniej. Myślę, że nie tylko w moim przypadku jak nie wiadomo, o co chodzi to chodzi o pieniądze.
Powiem tak my sobie trochę same tak facetów wychowujemy. Też byłam taka głupia i oszczędzałam mojego bo po pracy zmęczony tylko że w drugą stronę to nie działa oni nigdy nie biorą pod uwagę że my też po pracy jesteśmy i to na kilku etatach dlatego w pewnym momencie powiedziałam dość i teraz mam gdzieś i on przychodzi i przejmuje dziecko. Na początku były protesty ale teraz się już przyzwyczaił i ja też. I teraz jest dopiero dobrze bo nie czuję że robię wszystko i zawsze ja
Chcę opowiedzieć jak dobra znajoma urodziła dziecko, pierwsza kąpiel nadeszła a ona do niego że się boi że może lepiej on, a na to on mówi przecież jesteś kobietą masz tą umiejętność w genach zakodowaną,, umyła sama malucha, za jakiś czas wypadł im remont mieszkania, facet zawołał fachowców. Panowie przyszli zrobili co trzeba , czas zapłaty, na to znajoma mówi przy mężu: no musiał panów zatrudnić bo wy mężczyźni macie to zakodowane w genach a ja mam genetycznie wybrakowanego chłopa :-D Facet czerwony i od tej pory pomaga przy dziecku i w domu
Ja bym jeszcze dopisała jeszcze cos… na temat mojego Alberta…. O tej 22:00 kiedy padam na twarz i marzę aby paść na łóżko i przespać sie choć 3h do pobudki dziecka nr 1 na karmienie, potem dziecka nr 2 bo ma zły sen, pózniej znowu nr 1 karmienie… w końcu Albert idzie następnego dnia do pracy, wiec nie może w nocy spacerować miedzy lozeczkami dzieci… Ehhh… mój Albert zaczyna mieć pretensje, co często przeradza sie w awanturę z powodu braku sexu… dlaczego ja po tych 16h relaxu w domu z dziećmi nie mam siły być wampem???
To są naturalne potrzeby zdrowego mężczyzny – chyba nie ma czemu się dziwić, wywkekać tego na publicznym forum i odwracać plecami do męża. Potrakruj go jak dziecko nr 3 – jego potrzeby w tym zakresie są tak samo ważne jak potrzeba jedzenia dziecka nr1. Chyba lepsze to niż mieć w lóżku impotenta;) a poza tym ciesz się że jesteś dla niego ciągle atrakcyjna;)
Dokładnie, trzeba krótko zwięźle i na temat, a co ważniejsze, o podział obowiązków domowych trzeba dbać już przed urodzeniem dzieci.
Powiem więcej, trzeba dbać jeszcze przed ślubem ;-) Rzeczywistość jest brutalna, ale jak to mówią – widziały gały, kogo za partnera i męża sobie brały.
Hm… Mój mąż chyba nie wyobraża sobie, by mógł być nieobecny przy wychowaniu dziecka. Już od porodu (nieplanowane cc) cały czas był ze mną przy dziecku – wolałam z nim zostawić synka niż z położnymi ;) pierwsze dwa tygodnie spędziliśmy we trójkę, potem byłam już sama z dzieckiem. Wszystko razem robiliśmy przy synku, chociaż to ja „lepiej” zmieniam pieluchy i kąpię :) po 4 miesiącach jest mi dużo łatwiej z dzieckiem, jednak cały czas staram się pamiętać o jednym… Dziewczyny, jak wasz mąż wraca po pracy, nie rzucajcie mu od razu dziecka na ręce i nie przekazujcie listy rzeczy do zrobienia. Serio, dajcie mu chwilę na spokojne przebranie się, prysznic… Czy nawet na ten obiad. Same wiecie, że praca to też nie 8h relaksu. Bądźmy dla siebie wzajemnie wyrozumiali. Ja też cały dzień wyczekuję powrotu męża, by mnie odciążył, ale te 15 minut to jeszcze wytrzymam z małym. On też jest zmęczony, nie tylko ja.
Jak ja się cieszę, że mój Niemąż należy do tych co „pomaga”. Ma swoje obowiązki domowe, a przy dziecku usiąść to sam z siebie chce. Kąpiel? Jeśli jest w domu, a nie w pracy to jego działka i mnie nic nie interesuje :)
Nie rozumiem takich facetow. Naszczescie z moim mezem jest inaczej.pomaga mi we wszystkim…doslownie. Sprzata gotuje zajmuje sie malym kapie go itp. Duzo facetow mowi ze to przegina, no ale dlaczego do cholery!? Skoro facet chce rodziny i stabilizacji to sory,niech jest mezem na codzien a nie na papierku tylko. Mam nadzieje,ze to sie nie zmieni bo bym nie przezyla dnia w ten sposob!
A u mnie było inaczej. Ja kąpałem dzieci, robiłem im kolację, kąpałem i kładłem spać. Obiady też często ja robiłem. W domu sprzątałem ja a żona mając dużo czasu ciągle wychodziła z domu. Znalazła sobie nowego faceta i właśnie jesteśmy w trakcie rozwodu. Teraz to ona próbuje pokazać że jest idealną matką bo boi się że sąd przyzna mi dzieci mimo że ona jest matką i ma dużo większe szanse na dzieci bo mamy takie chore prawo. Do kochanka nie chce się przyznać, twierdzi że to tylko kolega. Ten gościu rozwodzi się ze swoją żoną.
Tak właśnie kończy się gdy to ojciec zaczyna pomagać żonie w domu i nie wiadomo kiedy wszystkie obowiązki przechodzą na niego.
Rozumiem silne zmęczenie po pracy tylko w przypadku pracy fizycznej,ale i ona nie usprawiedliwia ucieczki od obowiązków.Zmęczenie matek spędzających cały czas z dziećmi pochodzi nie tylko z wykonywanych prac,ale również z braku choćby chwili dla siebie.Dlaczego mężczyźni mają do tego prawo a kobiety nie?Bo mamy to w genach?Poza tym,jeżeli szanownemu mężulkowi przeszkadzają zabawki,to niech je sam pozbiera.Czy jeśli jednego dnia nie wysprzątasz domu na błysk,to czy świat się zawali?Naszym problemem jest również to,że koniecznie chcemy dać radę ze wszystkim,zamiast przewartościować obowiązki i dać sobie spokój z tym,co nie jest niezbędne.Gdybym chciała nie dopuścić do płaczu mojej miesięcznej córki,to na krok nie mogłabym odejść,ani przygotować sobie jedzenia,ani umyć ani w ogóle nic innego,jak tylko trzymać ją na piersi.Od początku jak tylko ją przełożyłam,bo już nie jadła tylko ciumkała,to od razu byłą włączona syrena.Nadal tak jest.Jak zaśnie i ją przełożę,to się budzi i krzyczy.Jeśli jej nie ruszę i otworzy kontrolnie oczka a mnie nie będzie na widoku krzyczy.Czy świat upadnie gdy nie pościelę łóżka,jeśli czasem nie mam ani siły ani ochoty na dokładne sprzątnięcie,to jestem złym człowiekiem?Niestety od początku nie mam co liczyć na czyjąś pomoc,bo jesteśmy same i w sumie miałam szczęście,że córka urodziła się bardzo drobna,bo po cc nie dałabym rady.Kiedy urodziłam syna (też cc) przez miesiąc pomagała mi mama,tzn ja ogarniałam dziecko,ona całą resztę i miałam czas na regenerację po zabiegu.Teraz nie było taryfy ulgowej.
Kobiety po urodzeniu dziecka są już tylko matkami,a nie ludźmi.Tak jesteśmy traktowane i w taką rolę same wchodzimy „bo to normalne”…Moim zdaniem nie.Owszem jestem matką,ale też człowiekiem,który ma swoje potrzeby,żeby czuć się dobrze we własnej skórze i w swoim życiu.Macie pod ręką męża/partnera?Korzystajcie z tego.Same sobie dzieci nie zrobiłyście i odpowiedzialność za nie spoczywa na obojgu.Jeśli facet twierdzi,że ciężko pracuje na utrzymanie i tylko dzięki niemu macie kasę,to zostaw go samego z dziećmi na weekend,a Ty jedź do mamy/koleżanki,gdziekolwiek.On nie umie?A Ciebie to ktoś nauczył jak być matką?Takich szkół nie ma i skoro kobieta (słaba płeć) daje radę,to ten silny i odważny mężczyzna również.My pracujemy za uśmiech (od czasu do czasu).Jest to bezcenna zapłata,ale za to obiadu nie zrobisz i nie pójdziesz do fryzjera.
Dajcie sobie prawo do zmęczenia i odpoczynku.Jak kiedyś usłyszysz „nie narzekaj,inni mają gorzej”.Owszem są tacy,którzy mają gorzej,jednak to mnie ani nie pociesza,ani nie sprawia,że moja sytuacja jest super.
Poza podziałem obowiązków polecam wam coś,co moi przyjaciele wypracowali w swoim małżeństwie.Ona ciągle jest z dziećmi,ale on pomaga jej we wszystkim kiedy jest w domu (również gotuje i korona mu z głowy nie spada) i prowadzi własną jednoosobową firmę (plus księgowa).Ustalili,że jeden dzień w tygodniu jest wychodny,tzn raz on,raz ona i dzięki temu on może poczuć się jak pełnowartościowy facet raz z dziećmi,a raz z kumplami.Natomiast ona ciągle czuje się człowiekiem,kobietą a nie tylko matką.
Pozdrawiam wszystkie mamy na etacie i życzę wielu sukcesów w pracy :D
Wspólny dom, wspólna kasa, wspólne dziecko, wspólne obowiązki. U nas on ma zawsze obiad pod nosem, ale dlatego, że ja lubię gotować. Prania i prasowania nie tykam. On nie mył nigdy łazienki, wyjątkiem była moja ciążą, ale efekt był taki, że odkopywałam ją dwa miesiące po porodzie.
Dzielimy się też snem, Mamy harmonogram opieki dzieckiem rano.
Taki układ w domu, zawdzięczam mojej teściowej. Ona wychowała mi tak męża. Na jednym z pierwszych spotkań powiedziała mi na wstępie. ” Pamiętaj, że mój syn (Tu akurat serce stanęło mi w gardle na sekund parę) umie sprzątać, gotować i prać. :D
PS. J idzie dziś na popołudnie do pracy, więc przed pracą postanowił umyć mi auto. Dziecko śpi, ja piję kawę, gorącą :P
Nie chcę się tu wymądrzać, choć swoją dwójkę wychowałam. Wiem że sytuacje i ludzie bywają różni, ale w takim wypadku obstawiam, że Aśka w dużej części sama sobie jest winna.
Jeśli facet nie partycypuje już od początku związku we wspólnych
obowiązkach, jest oporny na przyswajanie takiej wiedzy, to skąd nagle zdziwienie, że przy dziecku też nie chce? No helloł, pobudka drogie panie. Jeśli wybieracie na męża Adonisa, który głównie wygląda, leży, pachnie i ew całuje jak marzenie (daj Boże, by jeszcze zarabiał), to skąd nagle ten lament? Ameryki nie odkryję, że taki Adonis to bardziej na kochanka, a nie na męża się nadaje. Od wczoraj znacie swoich partnerów, czy jak?
Ja też nie miałam lekko, ale zawsze szanowałam pracę męża. Głównie dzięki niej mogliśmy te dzieci wychowywać i zaspokajać ich coraz większe potrzeby. W zamian dostawałam też coraz większe zrozumienie dla swojej pracy w domu. No ale samo się nagle nie wzięło. Mój partner od samego początku pomagał i partycypował w tych wspólnych obowiązkach. Pewne obszary były wyłącznie moją domeną, a pewne jego. Podziały zadań się czasem docierały, ale coraz lepiej funkcjonowały.
Taka rada drogie panie – obserwujcie, bo dobry ojciec, partner i mąż dla Was i waszych dzieci, zaczyna się już na pierwszej randce. I co ważniejsze, by był to stan trwały, na dobre i złe, przed i po ślubie, przed i po dziecku, przed i po…
Partycypował to po polsku uczestniczył. Nie ma za co
Zgadzam się! Szczególnie co do definicji „pomocy”. :)
Niby to takie proste i logiczne. Jeśli dom jest „nasz” to i obowiązki powinny być „nasze”. Walczę o to od dwóch lat z moim nie-mężem, z tym, że podkreślam ciągle, że w sumie dom jest jego i powinien o niego zadbać. Nie mówię, że całkiem nic nie robi. Ale pralkę raz wstawił, jak mu ją zapakowałam i pokazałam jaki guzik nacisnąć żeby zaczęła prać. Jak mi to pranie potem wywiesił, to mi się odechciało prosić ponownie. Stosunkowo często myje naczynia – dwa talerze i garnek ujmują mu 3 godziny z życia, przy czym naczynia schną na suszarce, a cała kuchnia jest zachlapana, nie-mąż ciska podk… denerwowany, że burdel ciągle i że ma dość. O, i okna raz umył. Matka Boska z całym stadem aniołów się tam objawiła w smugach. Twarda byłam, nie poprawiłam, ale traumę będę mieć do końca życia.
Bardzo się staram nie pozwolić ustawić siebie w roli sprzątaczki i służącej, ale czasem kosztuje to więcej nerwów niżbym sama całą robotę ogarniała. Mam tylko nadzieję, że odbiorę za to zapłatę, szczególnie jeśli miałyby się w tym domu pojawić dzieci… i choć o niczym innym bardziej nie marzę, to jednak objawia mi się to jako apokalipsa.
Eee, nie do końca tak jest. Jakbym miała się sugerować tym, jak wyglądało małżeństwo moich teściów, a i moich rodziców, to wynikałoby, że z kuchni do końca życia nie wyjdę. A tymczasem mąż (jedynak, oczko w głowie mamusi w dodatku) współdzieli obowiązki wzorcowo i to sam z siebie. Za czasów naszych rodziców/teściów podział obowiązków małżeńskich był po prostu tak zdefiniowany w większości przypadków (jedno ogarnia cały dom, a drugie zmienia żarówkę, jak się przepali).
Nie każdy ma w domu tak jak powinien mieć.
Mój pracuje od rana do 19 wraca do domu kiedy chce u o której chce. Nie pomaga mi w niczym może raz na tydz wykompie małego wcześniej koło roku temu pomagał mi dużo zajmował się dziećmi bawił się z nimi gotowal sprzątam mogłam sobie odpoczac. Od pół roku kiedy zmieniliśmy mieszkanie kompletnie się zmienił stał się agresywny co Fo prosiłam o coś to on wiecznie zmęczony dla dzieci czasy prawie wcale nie ma kiedy ma niedzielę wolna to leży na kanapie i odpoczywa po całym weekendzie. Zawsze wieczory spędziliśmy razem jak dziecki stały. Nie śpimy razem od pół roku a mówiąc o kochaniu to masakra wogole czułości od niego nie mam nie wiem co się z nim dzieje. Nie poznaje go kłócimy się często. Wszystko muszę ją robić normalnie już padam jestem wykończona nie mam kiedy nawet gdzie sobie wyjść wieczorem bo wraca sobie do domu kiedy chce.
Jak mój zaczął się tak dziwnie zachowywać to okazało się wkrótce, że ma swoje drugie cudowne życie u boku blondyny w tzw pracy…
Albo baba na boku albo problemy w pracy o których nie mówi albo depresja.
jest proste rozwiązanie… ile zarabia „mąż” dużo więcej? ile kosztuje godz. pomocy domowej opiekunka 7-15 zł sprzątaczka ok 5-20 zatrudnij i połóż się obok męża na kanapie… jak to jest że po rozwodzie dzieci mogą być tylko z matką i wtedy to jakoś nie jest problem?
Jak czytam o „meżach” pracujących 8 godzin to aż wam zazdroszczę. Mój pracuje od 8 do 22 czasem do 23 (spotkania z klientami), a mimo to przychodzi do domu i ogarnia to czego ja przy naszym 7 tygodniowym szkrabie nie dałam rady zrobić. W nocy wstaje do małego i go uspokaja. I jak tu go nie kochać?! ☺
Przejrzałam część komentarzy i widzę, że dominują sytuacje, kiedy to tata pracuje, a mama zajmuje się dzieckiem. U mnie jest inaczej – oboje pracujemy. Oboje wstajemy przed 5 rano, ja jadę autobusem 50 min, mąż samochodem – 20. Po południu, wydaje mi się, oboje mamy takie samo prawo być zmęczonymi. Jednak to ja przygotowuję obiad na nastęny dzień, ja robię pranie, ja ogarniam dom, rachunki, itd. Mąż, owszem, pomaga przy dziecku, pobawi się z nim, okąpie. Ustaliłam jasno, że obowiązki wieczorne dzielimy, ja – kolacje, ty- kąpiel. Bądź na odwrót. Czasem narzeka, bo zmęczony, ale czy ja nie?
Tak sobie myślę, że w dzisiejszych czasach mamy jeden, podstawowy problem (mówię o mamach pracujących) – kobiety poszły do przodu, podjęły pracę (z musu, bo mężczyznom dziś ciężko samym utrzymać dom, bądź z chęci), a mężczyźni zostali na etapie swoich ojców i dziadków. I tak kobietom oprócz obowiązków domowych, w których często nikt ich nie wyręcza, doszły obowiązki zawodowe. A w głowach mężczyzn jest ciągle to przeświadczenie, że oni są od spraw ekonomicznych, a kobiety od całej reszty (bo przecież mamusia zawsze robiła obiad, kolację, sprzątała, itd.) I to, jeśli chodzi o moją sytuację, jest chyba największy ból.
Typowa kobieta. Narzeka w internecie osobom, których nie zna zamiast wytłuścić mężowi o co chodzi. SAMO SIĘ NIE ROZWIĄŻE! A szansa marna, że akurat mąż będzie przeglądał tego bloga i skojarzy sytuację. I zawsze może zamiast siedzieć w domu i udawać, że coś robi (a po powrocie męża udawać zmęczoną i jęczeć jaka to ona biedna) pójść do pracy a pieniądze, które zarobi wydać na nianię i sprzątaczkę.
A ja się wkopałam nieco inaczej -po urlopie macierzyńskim (haha ale o tym była już mowa) nie wróciłam na etat tylko założyłam swoją firmę i pracuję w domu. Nie jest prosto cokolwiek zrobić na komputerze z 15-miesięcznąciekawską istotą wspinającą się na moje kolano. Więc w każdej wolnej chwili kiedy mogę to pracuję – jak mała śpi w ciągu dnia, jak mała zaśnie koło 20ej i jak tylko się czymś na chwilę zajmie. Do tego dom, obiadki, pranko, sprzątanko. Wojny o to, żebym miała więcej czasu dla siebie i swojego biznesu jak już mąż wróci z pracy i może zająć się małą są niemal chlebem powszednim. No i tak staram się z tą sytuacją pogodzić ale wzbiera we mnie bunt kiedy ja o 21ej siadam do komputera, a mój mąż przysypia na fotelu obok przed tv. I zawsze się zastanawiam dlaczego to mężczyzn nazywa się silną płcią?!
Popieram w 100%, dokładnie tak samo bym to napisała :) Nie ogarniam czemu w większości domów jeśli facet coś zrobi to jest wielkie święto. Małżeństwo to partnerstwo i wzajemne dopełnianie się. U mnie mąż nie ma wyboru i musi robić dużo rzeczy w domu… ale potrzebna jest twarda ręka :)… serio chyba padłabym ze śmiechu gdybym miała mu szykować ubranie do pracy, robić specjalnie kanapki itp… przecież facet też ma ręce! Jak mam ochotę odpocząć i gdzieś wyjść to po prostu mówię i wychodzę… kiedy potrzebuję chwili dla siebie to pakuję dziecko na rowerek i wypycham męża za drzwi na spacer :), mąż od samego początku kąpie syna i nie wyobrażam sobie żebyśmy nie dzielili się obowiązkami po równo…
mój mąż też niestety praktycznie nic mi nie pomagał, jego pomoc to tylko pojechanie do sklepu i kupienie pampersów, mleka itp. nie wstawał w nocy, nie pomagał karmić a synek był od początku dokarmiany butelką, pierwszy raz przewinął małego gdy ten miał prawie 3 mce a zrobił to moze 3,4razy. kilka razy pomógł przy kąpieli na zasadzie przyniósł wanienke z wodą, teraz kąpie sama cały czas a dziecko ma prawie 5mcy. synek był bardzo kolkowym dzieckiem, potrafił cały dzień płakać a mój mąż miał odwagę przyjść z pretensjami że mu kanapki nawet nie zrobie a ja sama nie miałam kiedy zjeść, pretensje ze nie wychodze z nim na dwór a ja każdą minute łapałam żeby chociaż troche pospać bo synek w nocy budził sie co 2 godz, potem godzinne usypianie po karmieniu, ale mąż oczywiście tego nie widzia,ł potrafił rano wstać i sie zapytać czy ja karmiłam w nocy. mówiłam że nie pomaga, że ja nie mam już czasem siły ale dla niego to nie robiło wrazenia, teraz juz się przyzwyczaiłam że muszę liczyć sama na siebie chociaż oprócz meża jest w domu jeszcze tesciowa, która nie ma pojęcia o zajmowaniu się dzieckiem. plakalam z bezsilności, ze mam męza na którego nie mogę liczyć, że jestem sama jakby to było tylko moje dziecko, ale co zrobić, ja juz nie mam siły ciagle sie upominać ze nawet śmieci nie wyniesie, nie tknie nic zeby cokolwiek sprzątnąć, nawet po sobie, nawet szklanki nie umyje, nic kompletnie.taki sam jak i jego ojciec niestety.:(
Ja mam dwójkę dzieci- cztery lata i cztery miesiące. Teraz jestem na urlopie macierzyńskim. Przy pierwszym dziecku uważałam że wszystko powinniśmy robić razem, teraz nie chcę go obciążać młodszym dzieckiem i jest to mój wybór. W domu staram się robić jak najwięcej, jeżeli czegoś nie daję rady on mi pomaga. Rozumiem, że praca i zajmowanie się domem jest męczące bo sama wcześniej to łączyłam, dlatego staram się na niego jak najmniej zrzucać – facet jest dobry, niech ma coś z życia, niech chętnie wraca do domu! Zajmowanie się młodszym dzieckiem ograniczam mu do przyjemnej zabawy ale jeśli jest potrzeba to umie zrobić wszystko – oprócz karmienia piersią;) nie rozumiem czemu miałby wstawać w nocy skoro rano idzie do pracy a ja będę nieprzytomna ale nie muszę iść do ludzi. Na początku nikt nie zastąpi dziecku matki, choć ojciec jest niezbędny to tak naprawdę najlepiej spełnia się przy starszych dzieciach. Facet to nie kobieta i chociaż jest równouprawnienie nie jestem zwolenniczką zupełnego zrównania ról. Po co kastrować facetów?
Niewyspana matka za kółkiem naraża życie swoje i dzieci, więc nie wiem czy to tak mało istotne
Mam dwie córeczki 4 i 2 lata. 2 lata temu powiedziałam słowo słowo to samo co Ty. Mój mąż zawsze potrafił zrobić wszystko w domu, zanim pojawiły się dzieci to ja pracowałam na etacie od 7.00 i prowadziłam własną firmę popołudniami, a do domu wracałam po 20, czasem 21. Z niczym nie miał problemów. I wiesz co się zmieniło przez ostatnie 2 lata? Wszystko! K.. wszystko? Oboje pracujemy na etacie, dzieci zlobek i przedszkole, kończę pierwsza bo wykorzystuje godzinę na karmienie. Wracam z pracy. Robię co trzeba w domu. Czasem z dziećmi. Na szczęście często zdarza się, ze to on jedzie po dzieci. A po powrocie jest tak zmęczony że idzie spać, potem ogląda tv. Chodzi spać przed 23 bo w końcu wcześniej się wyspał. Jego aktywności? Zależy od dnia. Czasem po oboedIe pójdzie z dziećmi na plac zabaw. Nie znosi bałaganu w kuchni, więc, co teraz wykorzystuje prawie codziennie, to on zajmuje się zmywarka -składa i wykłada z niej rzeczy, co bardziej skomplikowane zostawiając na blacie… przestałam mu składać ubrania i po prostu wieszam na krzesło. Tyle mojego.. Gdybyśmy nie mieli kredytu, gdybym miała za co się wyprowadzić.. Już by mnie z nim nie było? sytuacja z wczoraj – leżę z gorączką z zapaleniem oskrzeli, nie zdążył z pracy więc odebrałam dzieci, dałam im zupę. Przyjechał. Położył się. Spał 25 minut. Włączył tv. I tak do 24. Dzieci szalały i roznosily chalupę. A na moją prośbę żeby z nimi wyszedł odpowiedział że nigdzie nie bedzie szedł i niech się czymś zajmą. No, czytaniem gazety. Najlepiej ? Po czym posprzatal kuchnie (z blatami elegancko!!), dał im o 19 czy 20 musli z mlekiem i poszedł na trening. Wrócił jak już po kąpieli spały.. coraz bardziej go nienawidzę. To jest juz inny czlowiek?
Zgadzam się też lubię spędzać czas z mężem i staram się żeby wolnego czasu było jak najwięcej kiedy już wróci do domu:)
Powiem, że się zgadzam, zwłaszcza z tytułem. Zawsze irytowały mnie pytania „życzliwych” w stylu „a jak tam mąż, pomaga trochę?” Odpowiadałam, że nie. On mi nie „pomaga”, on po prostu UCZESTNICZY w prowadzeniu domu i wychowywaniu dziecka. Podział obowiązków nam się zmienia w zależności od sytuacji. Po cesarce, kiedy próba zrobienia kroku w czymkolwiek innym niż rozciągnięta koszula nocna bylo torturą, to on jeździł po mieście jak głupi po wszystkie najdziwniejsze zakupy czy z papierami. Jak skończyłam karmić piersią to wstawaniem nocnym dzieliliśmy się po równo. Teraz fakt, ja ogarniam większość przy dziecku, on mi pomaga wyszukiwać oferty pracy. Jak coś znajdę to ja będę zarabiać, a on zostanie w domu z synkiem i ogarnianiem całego tgo bałaganu, w czym przyznam szczerze, jest znacznie lepszy ode mnie. Jedyne co się nie zmienia, to ja gotuję (bo w miarę lubię), a on zmywa (bo ja nienawidzę) :)
Naprawdę się da.
AMEN!
Daję głowę, że u Aśki największym problemem jest obecność teściowej. Lepiej wynająć najtańsza norę niż iść na taki układ. Jedynym moim warunkiem przed ślubem było że będziemy mieszkać sami. Wtedy są największe szanse na zdrowe małżeńskie relacje.
Dokładnie. Ja się swoją i troję w domu bo w każdej chwili teściowa może zejść do nas, a jej syn kompletnie w niczym mi nie pomaga. Póki na swoje nie pójdziemy gdzie będę mogła się wypiąć na obowiązki żeby go zmobilizować do pomocy to poprawy sytuacji nie będzie.
A po co się przed teściową spinasz? Jak męża tak nauczysz, to tak będzie zawsze. Nawet jak pojdziecie na swoje..
15,5h plus pobudki w nocy, zapomniałaś doliczyć… ?
Aśka absolutnie w niczym go nie wyręczaj i jak najszybciej wracaj do pracy zawodowej. Tyle bym poradziła. Fakt późno się za te zmiany bierze i szkoda, że akceptowała taką sytuację tyle czasu, więc teraz potrzebne krótkie cięcie, a nie jakieś miziu fiziu, kochanie, a może byś zrobił to czy tamto.
Może mnie zbesztają osoby, które mają za świętość przysięgę małżeńską, ale jeśli nic by się w temacie nie zmieniało ja zdecydowałabym się na rozwód. Bliźniaki wystarczą zamiast trojaczków w domu, bo taki nieogarniający mąż to przecież jak kolejne dziecko.
Powodzenia Aśka jeśli to czytasz i weź się w garść.
No u nas dwójka maluchów 21 mcy i 4 mce a jak tata ma wole to kolega przychodzi w odwiedziny bo przecież wolne od pracy trzeba się zrelaksować…
No u nas dwójka maluchów 21 mcy i 4 mce a jak tata ma wole to kolega przychodzi w odwiedziny bo przecież wolne od pracy trzeba się zrelaksować…
Co prawda ja dzieci nie mam, ale od pół roku mieszkamy z Ukochanym. Staram się od początku wprowadzać podział obowiązków, bo jeśli pewnych granic nie wytyczy się na początku to później jest coraz gorzej. Pozdrawiam :)
My jesteśmy rodzicami od prawie 3 miesięcy. Nasz szkrab jest dość dużym dzieciątkiem waży już z 7kg. M pracuje na dwie zmiany,ale nawet gdy on wstaje na tą 6 rano to zawsze wstanie w nocy i zrobi mi butelkę dla małego – ja w tym czasie zdążę go przebrać. Kiedyś mu mówiłam żeby nie wstawał – bo trzeba się wyspać przed pracą- co innego zmiana od 14h. On tak sam od siebie. Jakoś „dziwny” model mi się trafił bo jak nie zdążę obiadu zrobić – to obranie ziemniaków i np dokończenie mięsa nie jest problemem, a czasem nawet powie jak mały śpi „Odpocznij sobie ja zrobię kolacje”. Pyta się też czasem , czy jak mały spał to też się z nim przespałam, bo wie że młody wcześnie się obudził. No to trochę się pochwaliłam :)
Co do tekstu. Dziecka nie ma tylko kobieta tylko kobieta i mężczyzna. Wspólna decyzja była to i wspólna odpowiedzialność. Może warto zostawić Go z taką listą rzeczy, które zazwyczaj się robi na dzień z dzieckiem i niech zobaczy jak to jest gotować obiad, a w międzyczasie nakarmić i zmienić pieluchy maluchom, włożyć i powiesić pranie, czy pilnować by mieszkanie nie wyglądało jak po tornadzie ;)
a mnie wkurza moja teściowa, która wiecznie powtarza: Ty to masz dobrze, J pomaga CI w domu i przy małej. Na co ja odpowiadam: nie, ja nie mam „dobrze”, ja mam sprawiedliwie i tak jak być powinno. Czy J mi łaskę robi, że dyżury nocne mamy na zmianę po 2 noce, skoro oboje pracujemy? nie… czy jest taki dobry dla mnie, bo 2 wieczory w tygodniu ja mam wychodne na zajęcia sportowe, 2 on, a pozostałe spędzamy razem? nie… czy korona z głowy mu spada kiedy odkurza i sprząta, podczas gdy po mojej stronie jest pranie i prasowanie? nie… ale moja teściowa uważa inaczej…
Można wykupić obiady a zakupami i wyrzucaniem śmieci może zająć się mąż rano przed pracą. Wyjdzie taniej niż pomoc domowa. A inne zakupy na spacerze albo przez Internet. Trzeba sobie ułatwiać życie ;)
dobrze napisane .. niestety ja mam jak Aśka ;) mąż po pracy chce odpocząć , w weekend trzeba się z kolegami zresetować po ciężkim tygodniu pracy .. no a w niedzielę czas na relaks i leczenie kaca po trudnej sobocie … a dziecko chciał :/ nic nie trafia niestety – a teściowa wciąż go wspiera a mi powtarza, że no taka rola matki i żony ;) .. najgorsze jest to, że moje znajome mają tak samo ! ja już próbowałam z tym walczyć – niestety na próżno. Wbrew mężowi i teściom dzieciak poszedł do żłobka – ja mam chwilę wytchnienia i czas na ogarnięcie domu .. bo inaczej bym oszalała – współczuję tylko tym co nie mogą sobie pozwolić na przedszkole czy żłobek jak ja ..
Jedni mężczyźni weszli w rolę Partnera a inny zostali w bezpiecznej przystani Piotrusia Pana. Mnożąc przykłady nie pomagacie Aśce. Okaże się za chwilę, że tylko Ona jest taka „niezaradna”. Dobre rady też nie pomogą, a to z jednej, prostej przyczyny – nie ma jednego, dobrego sposobu na rozwiązanie problemu… Wbrew pozorom źródło tej sytuacji tkwi głębiej niż możemy przypuszczać. Gdybym przeczytała taki wpis w odniesieniu do moich problemów miałabym wrażenie, że wylano na mnie wiadro pomyj. Nie dość, że w domu piekiełko to jeszcze dostaję po głowie za swoją „naiwną” postawę. Brawa dla wszystkich szczęściar, którym los zesłał Partnera. Nieco więcej wsparcia, wyrozumiałości i pocieszenia dla tych, które żyją z Piotrusiem Panem.
Fantastyczny komentarz!
A co to znaczy „los zesłał Partnera”? halo, związki to nie loteria, to nie średniowiecze żeby rodzice w ciemno wydawali Cię za mąż. A wsparciem dla tych, które mają Piotrusiów Panów może być właśnie powtarzanie im do znudzenia, że nie jest dobrym, normalnym i powszechnym układ, w jakim tkwią. Może któraś z nich ma wątpliwości, bo Piotruś Pan, jej mamusia, jej teściowa powtarzają jak mantrę, że to święty obowiązek kobiety usługiwać mężczyźnie, a dzięki kilku komentarzom będącym jak kubeł lodowatej (i baaaardzo nieprzyjemnej) wody dojrzeją do decyzji, że coś trzeba zmienić? Bo samo z siebie się nie zmieni drogie panie!
Los, Bóg czy przeznaczenie – jak kto woli – stawiają na naszej drodze ludzi w tym też kandydatów na przyszłych Mężów. Skoro związek to nie loteria to skąd tyle rozczarowanych kobiet i mężczyzn? Możesz uważać, że konieczny jest kubeł zimnej wody ale rady typu „zagłodzenie” lub niepranie gaci nie są sposobem na rozwiązanie problemów. Trochę jadu upuścić każdy potrafi ale konstruktywnej porady ciężko tu szukać. Praca nad związkiem to nie „kuchenna rewolucja” tylko proces, praca i sporo wysiłku. Nie da się naprawiać przedstawiając tylko roszczeniową postawę.
Mogę podać co najmniej kilka powodów rozczarowań: 1 nie mieszkanie ze sobą przed ślubem (cokolwiek mówiłby Kościół, jest to potencjalnie największy życiowy błąd jaki można popełnić), 2 liczenie na to, że ON zmieni się po ślubie, potem że zmieni się jak pojawią się dzieci, generalnie przeświadczenie że JA GO ZMIENIĘ, 3 powielanie wzorców wyniesionych z domu – chcesz wiedzieć jak Twój kandydat będzie traktował Ciebie? popatrz jak traktuje swoją matkę 4 smutne ale jednak prawdziwe, podświadome przeświadczenie, że facet sobie w domu nie poradzi, że nie zajmie się dzieckiem równie dobrze jak mama, że sobie sam nie wyprasuje, nie ugotuje itd itp. to skąd on ma się tego nauczyć, skoro jest wiecznie wyręczany? to tyle w temacie rozczarowań. Ja nie pluję tu jadem, jestem po prostu zwolenniczką terapii szokowej, gdybym ja miała usługiwane i podawane wszystko pod nos i tylko co jakiś czas słyszała, że tak być nie może, ale proces trwałby dalej, nie kiwnęłabym palcem by coś zmienić (tak, jestem z natury leniwa i wygodnicka). Jakbym raz czy drugi nie miała w co ubrać się do pracy czy lodówka świeciłaby pustkami, to w końcu sama chwyciłabym za żelazko czy poszła na zakupy.
A ja mam 3 latka w domu. Przez pierwszy rok życia dziecka z racji tego, że nie pracowałam, przejęłam prowadzenie domu na siebie. Gdy wróciłam do pracy ojciec dziecka powiedział, że On zarabia kilka razy tyle co ja więc uważa, że jest w związku z tym zwolniony z wszelkich obowiązków bo wnosi do rodziny wkład w formie finansowej a ja powinnam zająć się resztą. A tak poza tym jestem kobietą i to normalne, że kobiety prowadzą dom (matko! co to za staroświecki pogląd!!!) Więc po pracy zakupy, obiad, sprzątanie, kąpiel i kolacja syna, itd. – wszytsko na mojej głowie. Tylko uważaj kobieto abyś z czymś nie nawaliła, zaraz zostanie to Tobie wytknięte! Podczas gdy on „leży” po pracy ja zapie… do 22 a potem padam na mózg. On po pracy zamyka się w łazience i bierze 2 godzinną kąpiel, ogląda sobie film w pokoju obok, drzemie sobie, wychodzi na piwko ze znajomymi. I tak non stop. Gdy ja sobie z racji wyczerpania chcę zrobić wolny dzień i poleżeć to zaraz słyszę obelgi, że na matkę się nie nadaję, że jestem pasożytem, którego On musi utrzymywać (oczywiście zarabiam swoje pieniądze ale zwyczajnie życie jest tak drogie, że On ponosi większość wydatków). Efekt jest taki, że się rozstajemy. Remontuję właśnie kupione mieszkanie, mam dość bycia czyjąś służącą, będąc sama z dzieckiem będę usługiwać tylko nam dwóm a nie trzem. Nie będę słyszeć od osoby leżącej na kanapie, która sama nic a nic nie robi, że źle sprzątam, nie doprawiłam obiadu, że dziecko nie powinno jeść drugi wieczór z rzędu parówki na kolację, że tak w ogóle to jestem beznadziejna i ani na matkę ani na żonę się nie nadaję. Ja poddałam się kilka m-cy temu, nie mam już sił podejmować prób rozmów aby mi zaczął pomagać a przestał krytykować. Ten egzemplarz się nie kwalifikuje do zmiany. Życzę powodzenia innym!!!
Bardzo dobra decyzja. Rok temu podjelam taka sama. Teraz spelniam sie jako mama i jestem szczesliwa. Moje malzenstwo wygladalo tak samo. Rozwod nadal sie nie zakonczyl ale okazal sie najwieksza swinia jaka znam okreslajac w sadzie ze ja nie robilam nic! Jednoczesnie robiac wszystko ale przeciez to moj obowiazek. Jestem z Toba i gratuluje decyzji. Od teraz zycie bedzie piekne i nigdy wiecej takiego faceta!
Facet nie powinien w domu pomagać. Kropka!, ale…
O ile ciężko napisać jaki powinien być podział obowiązków, bo to bardzo indywidualna sprawa każdej rodziny, i wcale nie musi być po równo, to dom i dzieci są przecież sprawą wspólną. Nie wymagam od żony naprawienia cieknącego kranu, a żona nie wymaga ode mnie segregacji prania (wie, że nie znam kolorów), tak do moich obowiązków należy np. zmywarka, sobotnie sprzątanie, mycie okien i prasowanie. Wynika to z wielu przeróżnych życiowych sytuacji, jak częsta praca żony w soboty. W mojej firmie natomiast pracuje gość, który od 6 rano niemal codziennie do 18 pracuje, a jego żona zajmuje się trójką dzieci. Czy to, że niemal nic w domu nie robi, to źle? Taki układ – on zarabia.
Tymczasem sam mam bliźniaki i wiem co znaczy wrócić z korpo (w moim przypadku 8 + 2 godziny dojazd) padając ze zmeczenia. Fizycznie? Prysznic załatwia sprawę. Psychiczne? No cóż… dlatego nie pracuję już w korpo. Nie bronie. Bohaterka niech szuka pracy i przedszkola (wiem, że łatwo napisać), bo w tylko poważna zmiana w życiu „coś” zmieni.
ale jednak jakiś podział obowiązków u was istnieje…
W domu nigdy nie pomagam – tak jak napisałem wyżej. Ciężko nazwać „pomocą” obowiązki domowe przy własnym domu i własnych dzieciach. I tak, jest podział obowiązków który ostatnio jest bardzo nie równy:
– zawożę/odbieram dzieci z przedszkola,
– sprzątam w soboty mieszkanie (żona wtedy często pracuje),
– myję okna (8 piętro),
– zakupy – to w zależności od potrzeb, raz ja raz żona,
– gotuję (uwaga jak wyżęj)
– wszelkie naprawy w tym malowanie mieszkania itd.
– prasowanie – chociaż te delikatne rzeczy żony zostawiam jej,
– opróżnianie zmywarki i wkładanie do niej naczyń.
Jest tak ponieważ teraz to żona trochę więcej musi pracować, a te rzeczy same się nie zrobią.
Robię to, co trzeba nawet jak cholernie mi się nie chce. Jestem jednym z tych „nielicznych” (lista blogujących ojców się dopiero tworzy na moim blogu), którzy potrafią zostać z dziećmi sami i nie zginą.
Facet nie powinien w domu pomagać, tylko o ten dom dbać i obowiązkami się dzielić!
My z mężem jeszcze dzieci nie mamy ale planujemy. Choć zaczynam się mocno nad wszystkim zastanawiać, bo adoptowalismy niedawno małego kotka. I niestety kotek w większości jest na mojej głowie, mimo że przecież przy nim nie ma aż tak dużo roboty… I tak patrzę na tego mojego męża i tego kota i się zastanawiam: skoro nie ma ochoty ruszyć tyłka żeby kota nakarmić i posprzątać w kuwecie to co będzie z dzieckiem? Wiem że ciężko to porównywać, w końcu dziecko to coś innego… Ale skoro tak niewielki obowiązek sprawia mu trudności, to co dopiero jakiś poważniejszy. Moja rada dla tych co planują dzieci: sprawcie sobie zwierzątko. Jeśli ktoś się wymiguje od takiego obowiązku to każdy inny będzie problemem. Ja się staram męża edukować. Kot ma być nakarmiony, czysty, zaopiekowany, bez mojego ciągłego przypominania o tym. Dopiero chyba jak zobaczę postęp to zaczniemy się starać bo jak na razie to, oprócz koszenia trawy, o zrobienie czekolowiek muszę się prosić, czasem nawet kilka dni. Tak więc najpierw niech się facet nauczy, że jak jest coś do zrobienia, to robi się to niezwłocznie bez jęczenia a dopiero potem branie na siebie takiej odpowiedzialności jak dziecko ;)
Wydawało mi się, że typ, który uroczyście w domu pomagający już wymarł. Kiedyś palnęłam, w najlepszych intencjach, że mój mąż naprawdę dużo pomaga w domu, na co on bardzo się oburzył i prawie obraził. Stwierdził, że ustawianie go w roli pomagającego go poniża, bo to tak samo jego dom, jak mój, i że jak coś w nim robi, to robi u siebie, a nie pomaga u mnie. Wszystko na temat, myślę. Kwestia podejścia i chyba jakiejś wewnętrznej uczciwości, która nie pozwala wykorzystywać drugiego, w tym wypadku żony. Uważam, że taka postawa dotyczy życia w ogóle, a nie tylko domu. Ale wymaga wysiłku. Górnolotne? Tylko w słowach. W praktyce to mop, odkurzacz, pralka, żelazko i kubeł na śmieci. Oraz kilka innych gadżetów. To się chyba nazywa uczciwość małżeńska ;)
Super właśnie chce nauczyć takiego podejścia mojego męża że w domu nie ma pomagać a dbać o swoje bo To jest nasze I my razem o to dbać musimy
A jak słyszę 'zrobię Tobie to’ czy 'zrobię Tobie tamto’ to mnie krew zalewa bo on to robi nam a nie mi :/
Spokojnie i ostrożnie z tym. Mój zawsze sam z własnej woli ogarniał dom. Zaczął też świetnie gotować, bo mam dwie lewe ręce do gotowania, więc mega szacun dla niego. Aż przyszedł feralny dzień, w którym to pochwalilam go przy naszych znajomych: „… Robi najlepszą pomidorową na świecie” – to był błąd. Awantura w domu pt. Że go publicznie ponizylam (wtf?) To było ciekawe zjawisko :)
Pfff… taki facet to zbędny facet…jestem rozwiedziona ( alleluja!!) Z dwójką dzieciaków 6 i 9. I tu się dopiero zap…la… Nie narzekam, sama podjęłam świadomie taką decyzję. . Mój dzień wygląda praktycznie podobnie + dodatkowo biegam do pracy. ..wstaję o 6.00 dzieci przygotować do przedszkola, szkoły.. zaprowadzić i biegiem do pracy. Po pracy biegiem po dzieci ( starsze na szczęście już samo wraca), zrobić obiad ( co z tego ze jedzą w szkole jak znów głodne..) na plac zabaw, na trening, na angielski – zaprowadzić i odebrać. ..odrobić lekcje. Zrobić zakupy. .włączyć pranie. ..ogarnąć dom.. już wieczór. ..okapąć ..nakarmić. ..pograć w planszówkę. .ew. poczytać bajkę. ..położyć spać. ..jest już przed 21.00.. ogarnąć się…zacząc czytać książkę i zasnąć po przeczytaniu 3 strony… i znów jest 6.00 budzik nie daje pospać :))
W sumie moje życie z facetem wyglądało dokładnie tak samo jak powyżej opisałam z wyjątkiem tego ze szanowny facet wracał po 18.00 do domu…włączył TV…czekał na kolację. ..a jak dzieci poszły spać to czekał aż wskoczę w sexi szmatki i będę królową nocy. .. ( z kompletnym brakiem poczucia że po prostu czasem PADAM… podziękowałam za takiego faceta. ..chociaż wnosił duże pieniądze do budżetu rodzinnego .to wsparcia żadnego. ..wolę żyć ( na razie ….może się mi odmieni. ..)skromniej ale bez patrzenia na to ze Pan i władca pilota siedzi cały dzień po pracy na kanapie a ja zapie…lam z mopem. .po chacie… dzięki panowie za takie małżeństwa. ..
Ahhh…
Mam syna. .. niech no kiedyś zauważę, że nie SZANUJE I NIE WSPIERA swej żony i rodziny. ..to go normalnie wydziedziczę. ..
Amen
Ja mam męża tylko na weekendy i ogarniam sama 3 chłopaków 6,4, 1 kiey mąż przyjedzie TO pretensje na ze na czas nie podany obiad kolacja czy śniadanie ostdnio tak mnie wkurzyl kiedy ja byłam zajęta dziećmi a on sam kolację sobie zrobił a my z dziećmi to co nie łaska przecież mógł przygotować kolację skoro sam wpierniczal. Jeszcze ja zjeb… dostałem ze nie przygotowane i to moje wina itp. Ze siedzę na dupie i nic nie robię a dom się sam wysprzata….
malo wytrzymale te kobiety dzis sa… moj ojciec pracowal od rana do wieczora, wracal po zmroku i czesto go nawet nie widywalem, a moja mamuska jakos wszystko potrafila ogarnac sama, wlacznie ze sporym ogrodem warzywnym (jedynie gdy ojciec mial wolny weekend to ciezkie prace wykonywanal: skopywal dzialke, wozil nawóz itd., ale mamie takze sie zdarzylo dzwigac worki z kora, a do duzych nie nalezy),
takze bylem mega aktywnym dzieckiem i mialem jeszcze aktywniejszego starszego brata. Moja mama to chyba jakas wonder woman skoro bez marudzenia potrafila oporzadzic caly duzy dom, ogród, wychowywac dwoch aktywnych chlopaków i jeszcze co jakis czas zaprosic znajomą na kawe… moze to kwesti organizacji pracy, zaradnosci i pracy nad sama soba? nie wiem, ale dziwia mnie te wszystkie narzekania dzisiejszych kobiet, czym wy sie roznicie od naszych mam?!
Obawiam się, że nie dostrzegałeś tego, że twoja mama też „padała na nos” i nie była wonder woman tylko nie miała kiedy i do kogo się pożalić. A twój tato, jak rozumiem z postu też różnił się od bohatera dzisiejszego wpisu bo pracował do zmroku i wracał tak późno, że go czasem nie widziałeś. A już na pewno nie na kanapie przed telewizorem czekającego aż mama ogarnie wszystko i poda mu kolację. Taka różnica. A dziś do tego kobiety pracują poza domem i w domu. Tym się różni dzisiejsze życie życie od życia naszych mam.
Mając taki „wzor” w domu nic dziwnego że nie rozumiesz. Takie matki jak Twoja robią robotę innym kobietom.
Napiszę Ci dlaczego tak się dzieje bo mężczyźni faceci itd nie doceniają naszej pracy w domu. My mamy pracować ogarniać dzieci itp. A Wy przez 15 min nie możecie się dziećmi zająć to chyba chore.
Twoja matka siedziała d. w domu, a dziś kobiety poza domem mają JESZCZE etat
U mnie było podobnie… Od kąd córka pojawiła się na świecie mąż był gościem dla córki. Po przyjsciu z pracy obiadek zawsze czekał na niego. Mimo tego że sama ze zmęczenia nie zjadłam. Często nie miałam na to czasu. Jak już jadłam to tylko wtedy gdy córka spała. Gotowałam gdy córka spała. Śniadanie jakaś szybka przekąska typu sucha kromka, szybko nałożony ser lub wędlina byle na szybko coś zjeść i lecieć do córki z cycem bo płacze. Późnym wieczorem leciałam do kuchni myć gary mąż mnie za to opieprzał że sie tłucze tak późno po kuchni. No ale ktoś musiał to robić nic samo się nie zrobi. Pranie, prasowanie, sprzątanie… i tak w kółko. Przez 9 miesięcy dawałam z tym wszystkim radę. Mimo tego że mam problemy z kręgosłupem od kąd sięgam pamięcią. Po porodzie ledwo chodziłam przez długi czas z powodu częstego bólu kręgosłupa. Pamiętam że przez tydzień zwijałam się z bólu. Nigdy tak nie bolał mnie kręgosłup z bólu rzygałam. Usłyszłam od męża… ” Nie rycz tak bo dziecko obudzisz…” Dłużej nie wytrzymałam wygarnełam mu wszystko.. Często przez to kłóciliśmy się z tego powodu. Mąż twierdził ze on też zmeczony jest po pracy. Tak tylko że dziecko za cały dzień obecności ojca w pracy wogóle go nie widziała. Gdy tatuś brał córkę na ręce córka płakała. Tak bo mama przy corce robiła sporo tatus odpoczywał na kanapie. Zasypiał i tyle. A ja o 1.00 nad ranem czesto też o 2.00 mogłam pójść się wykąpać i szłam wkońcu na wymarzony wypoczynek który trwał 4 godziny czasmi 2 różnie. Zanim sobie to mąż uświadomił że dziecko nie czuje sie u niego bezpiecznie mineło aż 9 miesięcy. Często był zdołowany że córka go nie akceptuje, ze jest dla niej kimś obcym itp itd. Tak go to zabolało że któregoś pięknego dnia zobaczyłam go wieczorem myjącego gary. To był bezcenny widok, z dnia na dzień widziałam że się stara coraz bardziej. Początki były dla niego trudne by się jakoś nauczyć ogarniania domu ale jestem z niego dumna. Teraz mogę liczyć na to że mąż zrobi zakupy, od czasu do czasu umyje gary, wykąpie córkę. Super!
:)))
Zacznijcie zarabiać na ten dom. Jest Grupa kobiet co tylko „dała” i myślała, że będzie miała jak Kristel (czy jak jej tam było w Dynastii). powodzenia…bo Danie dupy to ulubiona potrawa głupich cip :P
Jakbym czytała mojego męża zacznijcie zarabiać na ten dom….a to ze Ci sprzątam Piotr zmywak naczynia to się nie liczy?
i tego powinni w szkolach uczyc a nie jakichs pierdól o ktorychi tak zapominamy
Witaj. Czytając Twój tekst o obowiązkach domowych i mężczyznach czuję jakby to był mój dzień. Odkąd przyszła na świat nasza córka, mam tak jak Joanna. Mój mąż pracuje jako kurier. Wstaje o 3.30, a wraca 17 a czasem nawet o 21 gdy jest mnóstwo pracy. Zdarza się, że pracuje również w soboty. Tymczasem ja byłam z córką każdego dnia, w każdej chwili. Na dodatek po porodzie musiałam wrócić na uczelnię i kontynuować naukę, by obronić moją pracę magisterską. Przez ponad rok nieustannego braku snu i sił udało się. Nie było łatwo. Ślęczałam do 2 a czasem 4 w nocy i pisałam swoją pracę naukową w języku niemieckim. Gdy ja kładłam się spać, on wstawał do pracy. Wszystkie obowiązki były na mojej głowie. Nie było mowy by wyjść z przyjaciółkami, na jakikolwiek spacer z nim czy nawet sama. Mówiąc krótko byłam uwiązana. Zdarzały się wieczory gdy nawet nie miałam siły płakać. Padałam na twarz. Po pracy wolał iść do łóżka lub przed telewizor. Nasz rozmowa trwała 5 minut. Dziś jest troszkę lepiej, ale jego wkład w wychowanie córki, prócz przynoszenia pieniędzy do domu, pozostawia wiele do życzenia. Mała chodzi do przedszkola, więc mam te kilka godzin luzu. Nie wiem jak wytrzymałam tamten okres, ale patrząc z perspektywy czasu musiałam być zajebiście silna. Wszystko, co osiągnęłam do tej pory to tylko i wyłącznie moja zasługa. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za tego bloga!
Życie…
„Wstaje o 3.30, a wraca o 17 a czasem nawet o 21 gdy jest mnóstwo pracy. Zdarza się, że pracuje również w soboty.” jakoś dalsza część Twojej wypowiedzi pełnej wyrzutów i rozżalenia nie pasuje mi do tego fragmentu. Znaczy, że Twój chłop to nierób i sam wysyła sobie paczki, żeby pozorować swoją tyrkę? Czy jednak zasuwa równie ciężko, jak Ty zasuwasz przy domu i dziecku?
W Bydgoszczy polecam od spodziectwa doktora orkiszewskiego super specjalista , nasz mały miał operację i jeszcze tego samego dnia wyszedł do domu bez żadnych powikłań itp. I jeszcze na NFZ zrobili w klinice gizińskich. Tylko im szybciej ta operacja to dużo lepiej nasz miał 8 miesięcy. Generalnie zanim będzie świadomy w Toruniu nam powiedzieli że dopiero jak skończy 6lat to zrobią.
Mmoj partner malo pomagal w domu i przy dzieciacha od kiedy pracuje na noce praktycznie nic nie robi, nawet smieci nie wyrzuca, jak poszlam do pracy to nie byl nawet w stanie zaprowadzic starszej corki do przedszkola bo byl zmeczony (a nie lepiej spac jak dzieci nie ma w domu i nie zawracaja dupy co 5 min?). pranie wstawi jak ma robocze ciuchy brudne. ale prawie przez caly 1 rok po urodzeniu pierwszej corki pomagal w kapaniu, tylko przychodzil z pracy to bral mala na rece przytulal i wyglupial sie z nia, jak chcialam wyjsc z domu w weekend do kolezanki nie bylo problemu i nie ma do tej pory wychodze i juz. zostawiam obiad ktory sobie odgrzeje i da dzieciom, wykapie i nawet polozy spac jak sa zmeczone wczesniej niz zwykle. Mysle ze wszystko zalezy od tego czego oczekujemy od poczatku, ja nie wymagalam zeby gotowal czy myl podlogi i sie przyzwyczail ze ja to robie. wiec rada dla przyszlych mam i nie tylko jak zamieszkasz z facetem wymagaj od niego chociaz malego wkladu w ten wasz dom. nie mozna zakladac ze on zrobi to gorzej wiec zrobie to sama, nawet jak mu za 1 razem nie wyjdzie to za 2 bedzie lepiej.
Aż skomentuje…. mój syn ma 2,5 roku skończyłam studia jak miał niecałe pół.(obroniłam mgr) Mąż pracuje w delegacji wraca co tydzien dwa na weekend. Dodatkowo ja pracuje zawodowo i dzieki szefowi na 2ga zmianę od 15 do nieojreslonej pory (restauracja hotelowa) zdarzało sie w sezonie ze pracowałam do 1/2/3 w nocy w tym czasie z synem jest moja mama, która nadal pracuje zawodowo. Do południa zajmuje sie młodym Ja!Mój mąż wraca „styrany” wiecznie choć wiem jak wyglada jego praca 9-18 wraca do mieszkania tv i spac bo gotować nie umie wiec zamawia pod drzwi, piątek pojeżdża pod dom i od drzwi narzeka jaki to zmęczony nie jest, w sobote nie zrobi nic, bo nie ma siły, dziecko jak niespokojne wstaje ja, gotuje obiady, kolacje śniadania , sprzątam , zajmuje małym a aniołkiem nie jest…Pan i władca leży i twierdzi ze sie napracował a jak prosze żeby chociaz ogarnął syna do snu, wyniósł śmieci bądź umył za sobą talerz to jest wrzask ze on zmęczony jak sie mi mąż nie podoba to sobie zmień no ON pracuje. A ja faktycznie nie…nigdy nie zmienił pieluchy naszemu dziecku…o zabawie nie wspomnę a moje prośby i groźby jak grochem o ścianę…porozmawiać nie ma szans bo albo mam kupę roboty w domu a potem idę do pracy albo on nie ma siły otwierać gęby bo pada na twarz…może ktoś cos doradzi??
Zmień męża. .
dokładnie tak, zmień męża …
szkoda twojego czasu , a latka lecą …
Moj maz od poczatku pomagal ni przy synku. Nawet pierwszy go kapal i nikomu innemu na to nie pozwolil… Staral sie pomagac… Za to przyszli kiedys nasi przyjaciele majacy 2 malych dzieci i ona do mnie z tekstem ze jak ja moge go wykorzystywac do zmiany pampersa jak przeciez ma inne obowiazki (czyt. Praca). Jak to uslyszalam to stanelam jak slup, naprawde mnie zamurowalo… Za chwile postaralismy sie o kolejne dziecko. Jest 20 miesiecy roznicy… Maz rozkreca nowy dzial, dodatkowo papierologia z budowa i teraz to ja i on nie wiemy jak sie nazywamy… Chcialam od nowego roku isc do pracy ale jak sobie pomysle to chyba nie bede miala czasu na sen…
Ja to mam farta. Męża dobrze wychowała teściowa. Wynosi śmieci, zmywa i sprząta kuchnie w weekendy, opiekuje się małą trzy razy w tygodniu kiedy jestem w pracy po 6 godzin. Pomaga przy kąpielach i zmienia pieluchy. To tylko niektóre z jego obowiązków. Gotować i prasować tylko nie chce. Naprawdę uważam, że jak teściowe rozpieszczą synów, to potem żony mają cholernie ciężko. Wiem, bo mój tata był rozpieszczony ;P. Wniosek z tego taki: mamy uczmy chłopców uczestnictwa z obowiązkach domowych. Synowe kiedyś nam za to podziękują :)
Przeczytałam trochę komentarzy pod postem i wiesz co się powtarza? – Mój jest dobry facet, bo pomaga, – mój, mało pomagał itd. Nawet nie wiesz jak cudownie jest czytać, że są kobiety, które jednak rozumieją jak funkcjonuje świat. Ja dodam od siebie jeszcze, że kiedy mąż jest w pracy, a ja w domu z dziećmi, to jestem opiekunką, sprzątaczką, kucharką itp. na etacie. Kiedy mąż wraca do domu, mój etat się kończy, tak samo jak i jego. Od tego momentu jesteśmy oboje gospodarzami domu i rodzicami. I nie ma przebacz i nie ma, że boli. On był pracy i ja również. On wyszedł z pracy i ja też swoja kończę :P.
dla mnie taka sytuacja jest niewyobrażenia i nie zazdroszczę Aśce. Mój W. gotuje, prasuje, pierze i takie tam ale co najważniejsze wstaje w nocy do dzieci abym ja mogła się wyspać bo popołudnia sa moje bo W pracuje… równouprawnienie to podstawa… tylko sprzątać oboje nie lubimy… ale i z tym jakoś dajemy rade :P
Pan wiecznie zmeczony! Boze to po coz my z nimi jestesmy….
Feministka. Jak zwykle to co kiedyś było kobiecym obowiązkiem zepchnijmy na mężczyzn, potem zastanawiamy się dlaczego zanika chromosom y i generalnie poziom gonad męskich z dekady na dekadę spada. Potem wyrasta pokolenie ciapciaków. Ni to facet ni kobieta. Oczywiście chodzi również o to żeby facetom zabrać też uciechy życia codziennego które były niegdyś normą. Życzę europie zalania przez tą czarna trupę która przyświeca nam na zachodzie i północy od kilku lat. Może trochę nasze sufrażystki spokornieją. Nie pozdrawiam.
Facet jaja sobie robisz czy sie w 18wieku pod strzechą przebudziłeś? Meskosc to lenistwo zwykłe? Zona to nie twoja mamusia by ci pod nosek podstawiala .a jak dzieci bolą to ich nie rob skoro jednak sa to sie nimi zajmij bo w polowie to twoja robota.Ścierka w reku ktorą po sobie posprzatasz chromosom ci popsuje ? wśrod czarnej trupy o ktorej piszesz i zupełnie nie rozumiem dlaczego probujesz nia straszyć panuja bardzo rygorystyczne zasady podzialu obowiazkow.na poczatek by zone miec trzeba miec kase. Malzenstwo to kontrakt i zrywanie go nie jest dla faceta za bardzo oplacalne.kobieta dom oporzadza, ale nie wie co to zakupy ani żadna z rzeczy ktora poza domem zalatwic trzeba .no i tam sa dwie trzy kolezanki na ktorych obowiazki domowe sie rozkladaja .ktoz tobie chlopczyku cos przyznal by ci teraz feministki zabierac miały? Jak walczyly to o siebie a nie przeciw facetom .czasy sie zmienily.nie chce sie facetom w domu robić ?kto mu karze? Alez niechajbedzie jak dawniej .niech mąż oplaci nianie, gosposie,jak kiedys to czynił. beda z zona jak dawniej na rauty jezdzic .omawiany problem zniknie i ani mezczyzna ani kobieta przypisanych ich plci uciech wyrzekac sie nie bedzie .a i chromosomy bez szkody zyc będą.przeciez podstawym obowiazkiem kobiety jest pieknie wygladac i pachniec a mezczyzna powinien jej to umozliwic i za to zapłacic skoro dawnych zwyczajów ci brakuje .facet stojacy na grubym porfelu wyzszym sie staje.nie wiesz ? Jak kase mial to mial i zone i konkubine ktorej apartamencik odstrzelił i swoje uciechy.to wszystko po prostu kosztuje.dzis kobiety w domach siedza bo to oszczednosc jest ,nic wiecej .nie przypominam sobie by jakas dama z towarzystwa na mopie szalała
Jak czytam te wszystkie komentarze kobiet które narzekają na swoich mężów to ciśnie mi się przysłowie: „Widziały gały co brały”
Miłość jest ślepa ?
Niestety, to wszystko najczęściej okazuje się dopiero po urodzeniu dziecka.
A co, gdy tak zachowuje się mój ojciec? Mama już nie bardzo może chodzić więc prawie nic nie robi, siostra się niedługo wyprowadza i w ten oto sposób wszystko spadnie na mnie. I jak tu teraz pogodzić studia, naukę, wszystko w domu, opiekę nad koniem i planowaną prace? Tatuś wyznaję zasadę, że on płaci kieszonkowe to nic nie będzie robił…
G.. prawda. Mój mąż, zanim nim został robił w domu wszystko, a ja pracowalam na dwa etaty. Nie miał problemów z niczym. Odkąd są dzieci jest wiecznie zmęczony i nic mu się nie chce robić. Widziały gały co brały a się przejechały..
Ja tam ze swoim mężem nie mam żadnych problemów, wraca z pracy przed 17-tą jak dobrze pójdzie a pracuje od 7-mej i to nie w korpo a wykonuje ciężką, fizyczną pracę i wtedy to on przejmuje pałeczkę i zajmuje się naszym synkiem. Ja mam wtedy chwilę dla siebie i na ogarnięcie mieszkania i nigdy na ten temat nie dyskutowaliśmy, ułożyło się to naturalnie :)
Jestem tatom bliźniaków tez pracuje po 8lub 9 godzin jak mam coś do zrobienia idę robić żona rozumie jak nie to siedzę z dziećmi bawię się zbliża się kąpanie tylko zemną zona odpoczywa sam ubieram przebieram zostaje z nimi robię mleko przebieram ich w nocy jak chorzy wstaje w nocy noszę na rękach tylko żeby żona miała siły na dzień z nimi są dni że jestem zmęczony ale idę i pomagam niestety nie każdy facet tak robi są wyjątki ale jak się chciało dzieci to i trzeba pomagać żonie praca dzieci dom kiedyś podrosną i bd czas dla nas dwojga na pewno Pozdrawiam :)
Mój mąż nie pomaga, a zajmuje się domem na równi ze mną. Dzielimy sie obowiązkami w domu i jest okej. Kiedy wraca z pracy – a pracuje w szpitalu, więc ma tam co robić – to od razu zabiera malca ode mnie i spędzają razem czas. Kiedy chcę maluszka wziac od taty, argumentując że pewnie jest zmęczony po całodniowych operacjach, to słyszę, że ja również cały dzień pracowałam a jeszcze noc przede mną. W nocy mamy system, że ja wstaję do malca, mąż robi mleko. Nie wymagam od niego więcej, bo wiem że musi być wyspany. Nigdy nie wiadomo co przyniesie dzień w szpitalu. Po dyżurach, kiedy nie ma go cały dzień i noc, maluch należy tylko do taty. I wiem, że sprawia to radość obydwóm moim mężczyznom ;)
Jak to mówi mój mąż, on caly dzień tyra jak wòł a ja przecież TYLKO księdze w domu z dzieckiem:-) :-) on się z chęcią zamieni:-) mowisz – masz:-) przyszla niedziela to mowie do swojego”dzisiaj Ty zajmujesz się dzieckiem” ok powiedział, mija 5 minut ” w co go przebrać” co dac mu jesc, jak mam zrobić kasze? Itd. Wyobrazcie sobie ze przez cala niedziele to bylo rzeczywiście tylko SIEDZENIE z dzieckiem przed TV. Ani nie pozmywal ani nie ugotowal nie poprasowal nie zrobil nic a na koniec dnia uslyszalam ze on jest zmeczony:-) :-)
HEJ! Ja mam 3 dzieci, niestety mam też w domu ,, ojca dyrektora ” .Kiedy urodziłam pierwsze dziecko wpadl na pomysł że lepiej bym zrezygnowała z pracy , bla bla. …Ok ZREZYGNOWALAM. Potem następna ciąża , którą przeszlam sama , bo tatuś musiał za granicą pracować. Urodzilam drugie dziecko , przeprowadziliśmy się do innego kraju. Jest mi ciężko , bo nauka języka jest trudna :( Pracuje cały czas w domu, ogarniam jak umiem. Po czym dowiaduje się że jestem nierobem, jestem nikim. Ojciec dyrektor przechwala się jaki jest wspanialy, zna 3 języki, ma świetną pracę i po prostu jest bardzo zajęty. Przychodzi jednak moment , kiedy traci pracę i zostaje bezrobotnym tatusiem. Pewnego wieczoru mowi do mnie , jak ty wytrzymujesz z tym wszystkim. Jakoś wytrzymuje ;) Chyba najbardziej jest mi smutno z tego powodu , że nie jestem doceniona za swoją pracę. Mam teraz 3 dzieci , które kocham ponad swoje życie. Lubię się nimi zajmować , ale też potrzebuje zrozumienia, szacunku , urlopu :) Pozdrawiam.
Szanowne Panie,
Szanowne panie to ja mam nieodparte wrażenie, że kilka pojęć mylą. Zbyt często zasłaniając się postępem.
Taka dygresja odnośnie mylnie rozumianego przez was postępu, do sedna zaraz wracam. Świetny przykład to aborcja. Otóż dziś słyszę, że to święte prawo kobiety decydować o swoim brzuchu. Wiem, że nie nie żyjemy w XVIII wieku. Ale w tej kwestii tak samo było 300 lat tamu i tak samo będzie za kolejne 300 lat. Jeżeli przyjmujemy, że życie ludzkie powstaje z chwilą połączenia plemnika z komórką jajową to od tego momentu usuwając płód mamy do czynienia z pozbawieniem kogoś życia. Jeżeli natomiast postęp ma polegać na przesuwaniu momentu w którym płód to już życie to mamy do czynienia nie z postępem a z paranoją. Bo za 100 lat okaże się, że granica zostanie przesunięta do powiedzmy 8 miesiąca. I kwestia uszkodzeń płodu czy gwałtu nie ma tu związku chodzi o sam fakt. Nazywajmy tylko rzeczy po imieniu. Reszta mi nie przeszkadza.
A teraz wracając do tematu. Otóż tak to już świat został zorganizowany. Wieki temu mężczyźni ogarniali wojny i polowania, kobiety zaś zajmowały się domem w tym dziećmi. Teraz wojny i polowania zostały zastąpione przez korporacje ale sedno podziału pozostaje w zasadzie bez zmian. Kobietom owszem wydaje się, że są poszkodowane ale w istocie tak nie jest. Już tłumaczę dlaczego.
Otóż najczęściej (na co wskazują niezależne badania rynku pracy) mężczyźni zarabiają znacznie lepiej niż kobiety. Ponadto najczęściej aby utrzymać dobrze płatną pracę mężczyźni zmuszeni są pracować po godzinach. To przekłada się na realne pieniądze dzięki którym rodzina ma co jeść, gdzie mieszkać, jeździ na wakacje, utrzymuje samochód, ma się w co ubrać itp. itd.
Oczywiście zaraz usłyszę argument co z kobietami, które i pracują, i opiekują się domem. Otóż dokładnie to samo. Szanowne panie każdą pracę można wyrazić w ekwiwalencie pieniężnym. Jeżeli mężczyzna zarabia 5000 a kobieta 3000 to (i tu parafraza z tekstu powyżej) niech każdy z partnerów dokłada się po równo. Niekoniecznie idealnie, po równo i pod linijkę ale mniej więcej – ekwiwalent pracy gosposi na pełny etat to zakładam około 2000 zł więc ów kobieta z mojego przykładu pracując więcej w domu wyrównuje wkład męża. Mówimy oczywiście o ekwiwalencie pieniężnym, który uważam za dosyć obiektywny. Nie jest istotny czas pracy bo przecież nikt kobiecie nie broni znaleźć lepiej płatnej pracy co pozwoli na obalenie mojej teorii.
Powyższe to tylko przykład, ale uważam że takie podejście do sprawy jest dosyć obiektywne, ponieważ bazuje na sprowadzeniu do wspólnego mianownika wkładu obu stron. Kobietom, który taki układ nie odpowiada radzę wynajęcie wspomnianej gosposi.
Natomiast, drogie panie, jeżeli mimo wszystko uważacie że mężczyzna powinien dokładać się więcej no to cóż, teoria o równouprawnieniu się sypie, a przecież nie chcemy powrotu do XVIII wieku.
Problemem są oczywiście pary w których mężczyzna z kobietą zarabiają porównywalnie (lub mężczyzna zarabia mniej). Statystycznie rzecz biorąc jest to mało prawdopodobne no ale zawsze. W takim przypadku nie mam argumentów i panowie powinni albo znaleźć lepszą pracę albo więcej „pomagać w domu”.
Podsumowując uważam ten artykuł za gniot, a autorkę za sfrustrowaną pseudo feministkę, nie do końca rozumiejącą ideę postępu i równouprawnienia. Niestety kobiety szukające wsparcia w googlu trafiają na tego typu farmazony przez to same utwierdzają się w mylnym z resztą przekonaniu, że mają recję. Co w konsekwencji doprowadza do kłótni i nieporozumień. Oczywiście z dużą dozą pewności zakładam, że „M” autorki istnieje tylko hipotetycznie i z tym podejściem nie wróże istotnych zmian w tym zakresie.
pozdrawiam
Witam kolego, tutaj „M” autorki tekstu.
Zwykle nie wtrącam się do tych całych blogowych pogadanek, bo to nieco nie moje klimaty. Ale skoro już próbujesz mnie uśmiercić za życia, to muszę zareagować, boć przecież dzieci do wykarmienia i taty potrzebują ;) Nie gorączkuj się tak Stary, skoki ciśnienia niezdrowe. Chyba jeszcze musisz trochę pożyć, by nabrać dystansu do takich dyskusji. Kobiety muszą sobie czasem pogadać i ponarzekać, ale zwykle koniec końców robią co do nich należy nie gorzej od mężczyzn. Niestety knajpy pełne są ich męskich odpowiedników wypłakujących kumplowi w kołnierz żale na świat i ludzi. Lubię sobie czasami poobserwować tych herosów życia i powiem Ci, że niestety i z tymi mężczyznami to nie do końca tak, jak byś to chciał przedstawić. Wart Pac Pałaca jak to się mówi. Znasz może to powiedzenie, że kobiety się nie da zmienić? Można co prawda zmienić kobietę, ale to i tak niczego nie zmieni ;) Radzę pamiętać.
Więcej dystansu do siebie i innych życzę. Zaskutkuje to mniejszą ilością problemów w przyszłości i zaoszczędzoną sporą sumką na lekach na nadciśnienie. Pozdrawiam. M.
Wyrazy współczucia dla Twojej żony/partnerki… A o dzieciach nie wspominam :-/
A ja proponuję autorowi tego komentarza zamienić się ze swoją ukochaną żoną/partnerką na rolę i wtedy się przekonamy czy twierdzi Pan tak samo. Z tego co wiem to nie liczy się w rodzinie tylko wkład finansowy dlatego przeliczanie tego co robi kobieta w domu z dziećmi na pensję jej wybranka jest najnormalniej w świecie niedorzeczne. Dlaczego ? A no dlatego, że dom to nie tylko pieniądze ale też miłość,wsparcie i zaufanie. Kiedy mamy dzieci to wychowujemy je razem a nie tylko mama więc ten biedny i przepracowany mężczyzna zwany tatusiem wracając z pracy również dzieckiem powinien się zająć. Owszem należy mu się chwila odpoczynku ale matce również taka chwila się należy i nikomu korona z głowy nie spadnie jeśli zajmie się dzieckiem czy też domem.
A ja mysle ze wszystko zaczyna sie i konczy na tym czy mezczyzna chce byc TATA i KOCHAJACYM PARTNEREM czy tylko BANKOMATEM bo z doswiadczenia wiem ze rownouprawnienie czy feminizm nie ma tu nic do rzeczy.BANKOMATY zazwyczaj traktuja swoja role bardzo powaznie i glownie opieraja swoja aktywnosc zyciowa bazujac na powyzszych przedstawionych przez pana wyliczeniach liczbowych.Sa to mezczyzni pozbawieni uczuc i empatii ktorzy zakladaja rodziny zeby sobie udowodnic ZE MOGA! Partnerka i dzieci sa to tylko widoczne efekty zalozonego planu! Ps .Jestem mama 2.5 latka nadaktywywnego ruchowo z zaburzeniam snu .Opieka 20h/dobe.Zero pomocy od BANKOMATU ale za to zaplacone rachunki za kredyt prad gas samochod itp (bardzo ograniczone srodki na wydatki osobiste no bo „TYLKO JEDNA PENSJA”).Podsumowujac : nie ma to nic wspolnego z rownouprawnieniem!!!.
Rownouprawnienie prosze pana to ja mialam przed urodzeniem dziecka kiedy to pracowalam zawodowo 15 lat jako manager sredniego szczebla z dobra pensja i TYLKO 12h/dobe.Tylko wtedy nie wiedzialam jeszcze ze ZWIAZALAM SIE Z BANKOMATEM! ktorych jest niestety coraz wiecej i wychodzi szydlo z worka dopieto jak sie urodzi dziecko a wtedy to juz jest troche za pozno.Pozdrawiam wszystkie bankomaty i polecam zastanowic sie powaznie nad tym czy kochajaca i wspierajaca sie rodzina to napewno tylko matematyczna formulka.
zgodnie z prawem obowiązującym w tym kraju KAŻDE z małżonków ma się przyczyniać do zaspokajania potrzeb rodziny WG SWOICH SIŁ I MOŻLIWOŚCI. Przyczynianie się w ten sposób, że jedno na dom deje 100% pensji, drugie 50% pensji NIE JEST spełnieniem powyższego założenia.
Rozumiem, że dzieci się nie liczą? Chodzi o pieniądze? Bo skoro przeliczasz wszystko na kasę wynika z tego, że czas poświęcony na opiekę nad dzieckiem nie ma znaczenia?
Weźmy gosposie i tyle. Niech ona nam wychowa dziecko…
„Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny Uroczyście oświadczam, że wstępuje w związek małżeński z … i przyrzekam, że uczynię wszystko aby nasze małżeństwo, było zgodne, szczęśliwe i trwałe.”
Jeśli pojawia się dziecko to jest to myślę świadoma decyzja obojga partnerów, tak więc skoro do powstania dziecka przyczynia się i kobieta i mężczyzna to tak samo ich obowiązki dzielą się na pół. Kobieta+mężczyzna=dziecko
dziecko=obowiązek
W przysiędze jest jasno powiedziane: Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny.
Ten obowiązek to nie tylko praca jak również zajmowanie się dzieckiem. Bo jest ich WSPÓLNE i dla mnie jest to oczywiste. Nie ma się co migać i zasłaniać pracą.
Pojęcie numer dwa: PARTNERSTWO. Tutaj jak dla mnie definicja również jest prosta do sformułowania, ale zobaczmy co mówi wujek Google gdyby ktoś miał wątpliwości, klikam i czytam
„Partnerstwo to zgodnie z definicją „współpraca, wzajemność, zaufanie i pomoc”. …
Cóż więcej pisać..
Przecież nic co napisałem nie stoi w sprzeczności z Pani komentarzem.
Pisze o podziale obowiązków, który partnerzy sami wypracowują.
Partnera nie przydziela maszyna losująca tylko wybieramy go/ją sami. Jeżeli nie akceptujemy czyjegoś postępowania czy poglądów to się z nim/nią nie żenimy.
Chodzi mi tylko o to, że opisany w artykule układ z założenia nie jest zły, jest tylko konsekwencją dokonanych wyborów. Inaczej mówiąc widziały gały co brały. Bohaterka i całe rzesze komentatorek same są sobie winne. Zamiast wmawiać sobie pokrzywdzenie należy znaleźć partnera spełniającego własne wymagania a nie próbować zmieniać i oczerniać człowieka, którego się uprzednio wybrało czy nawet poślubiło.
Problem w tym, że świat pomimo tzw postępu zmienił się niewiele w tym aspekcie więc drogie Panie to jest raczej szukanie igły w stogu siana. Niemniej jednak życzę powodzenia.
Więc idź i upoluj mamuta – wtedy przyznam że możesz być zmęczony
jestes wielka DZIEKI .MADRA Z CIEBIE KOBIETA…BARDZO LUBIE CIE CZYTAC..POZDRAWIAM mama 2 dziewczynek 11 i 8 lat.
ps.od 11lat pracuje w domu.etat :MAMA ;)
Mojemu M nie pomagało moje stękanie. Ot pomielilam ozorem i poszłam robić „swoje” i wymieniać uszczelki, smarować drzwi, poprawiać zawiasy itp. Pracę ma siedzącą 8h, w nocy do małego wstaje ja bo cycka nie odkroję, nie przespałam całej nocy od ponad roku i jestem Happy jak wstaję co 2h, w dzień nie mam kiedy odespać bo młody śpi max 30minut rano i 2h ale tylko na spacerze, a mąż zmęczony po pracy albo tv albo komp. Pomogło dopiero jak mu wykrzyczałam większość i na koniec dodałam, że obudzi się któregoś dnia i zauważy, że nic już do niego nie czuję, bo nie wyszłam za mąż żeby być służącą ale żeby mieć partnera. I wiecie co? Mąż mi się naprawił, a po kilku dniach stwierdził ze zdziwieniem, że dni są jakieś krótkie.
No ja właśnie jestem na etapie do którego ty dopuścić nie chcesz. Nie kocham już mojego m. Całe życie sama bo on wielki Pan żołnierz stałe zmęczony przychodzi po pracy i,, przytula,, te swoje kochanki :tablet, smartfon i to holerne elektryczne czytadło. Jak się zrelaksuje to ubiera dresik idzie pobiegać nie długo tak dwie godzinki bo zmęczony. Wraca i kładzie z tą całą elektronika. Jak się odezwę to słysze, że czym ja się mogę w tej pracy zmeczyc klocki przez cały dzień układam (pracuje w przedszkolu) on to był w pracy. Czepiam się tylko a przecież on tyle robi, nie powiem z dzieckiem zęby myje tzn obok dziecka bo 7 latka to te żeby myje sama ale w tym samym czasie no i przeprowadza albo zaprowadza młoda do szkoły. CHCĘ SIĘ ROZWIESC tylko nie wiem jak z nauczycielskiej pensji utrzymam dziecko siebie i kredyt.
Dasz rade :) Nie wiedzialam, jak ja dam rade. U mnie tez nastapila gradacja zaczynajaca sie od braku pomocy w obowiazkach domowych, przez brak wsparcia do totalnej obojetnosci juz z mojej strony. Przelala sie szala goryczy… To co piszesz o myciu zebow i prowadzeniu do szkoly mozna nazwac zaslona dymna, atrapa dzialania. Czesto pytaja mnie, co sie zmienilo po rozstaniu z moim ex. Odpowiadam, ze sama musze wynosic smieci i czyje sie wolna, bo nikt mi nie myje glowy za to, ze za slabo zajmuje sie dzieckiem, bo znalazlam czas na kawe czy sen w ciagu dnia…
Jak czytam ten tekst to dochodze do wniosku ze z tymi facetami cos jest nie tak. Tydzien temu urodzilam coreczke jestem po cc mamy jeszcze jednego syna 4 latka
moj mąz jest w domu tylko dwa dni poniewaz jest kierowcą gdy przyjezdza do domu to az strach go o cos prosic gdy to robi ma taka mine ze pozniej juz go o nic nie prosze i wole to sama wszystko ogarniac. Czyli sprzatanie gotowanie pranie itd jest na mojej glowie spoko rozumiem jestem w domu on pracuje tylko tydzien temu urodzilam przez cc i chcialabym troche pomocy mam male dziecko ktore potrzebuje mojej uwagi 24h i mam syna ktory potrafi naszczescie sam sie ubrac i umyc ale wiadomo tez chce troche uwagi musze sie rozdwajac i roztrajac a moj Mąz teraz spi sobie na fotelu ze swoim pieskiem ktorym to i tak ja sie zajmuje. niewiem moze troche przesadzam z tym narzekaniem
Nie przesadzasz. Mój narzeczony jest też kierowcą. Wraca na weekendy do domu. Odkurza, myje gary, zajmuje się naszym dwuletnim synem, krzaki w ogrodzie popodcina. Wszystko robi oprócz gotowania. To że Twój mąż jeździ za kółkiem to tym bardziej powinien się ruszać fizycznie chociażby odkurzając. Zasługujesz na kogoś lepszego niż on. Jeśli pozwolisz to całe życie będziesz mu uslugiwac. Odchowaj dziecko, idź do pracy. Pokaż samodzielność a facet zacznie się bać i wreszcie szanować. Gdy mąż jest jedynym zywicielem rodziny to staje się zbyt pewny siebie. Nie docenia kobiety.
Ja jak proszę mojego M o pomoc to słyszę ” jak sobie nie radzisz to niańkę weź” THE END.
Mam tak samo jak wspomniana Aśka. Nie pomoże głodzenie, instrukcje i inne podchody. Nie pomoże wykrzyczeć mu co mnie boli. Nie pomoże tłumaczenie, pokazanie, że jeśli mam chwilę dla siebie to i jemu przecież miłej będzie np. wieczorem… W d… ma wszystko. Nie wiem czemu. Najważniejszy komputer po robocie i tyle. Chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko ale z takim jego podejściem do sprawy to chyba prędzej kupię se chomika.
Macie co chciałyście – wybrałam sobie cukiereczka który świeci i wygląda jak milion dolarów. Ale milion dolarów nie zniży się do poziomu sprzątaczki czy przewijania pieluch. Trzeba było szukać „zwykłego” faceta, który – jak koleżanki wyżej nie będzie błyszczał przed ludźmi a będzie prawdziwie kochał ciebie i twoją rodzinę i mimo iż nie jest BOSKIM ŻIGOLO o wspaniałych mięśniach, gęstych kruczoczarnych oczach i na współczesnym 220-konnym rumaku z furą pieniędzy. Widziały gały co brały teraz cierp ciało jeśliś chciało.
Skąd wywnioskowałaś, że mąż autorki komentarza to „cukiereczek z wyglądem miliona dolarów” ?
A co ma wygląd do wiatraka… Tzn.piernik
Mój mąż to chyba wyjątek od reguły, wieczorem dzieciaki wykapie, w niedzielę obiad ugotuje, w kolacji pomoże a i jeszcze kanapki do pracy czasem przygotuje, z dziećmi się bawi, poodkurza, podłogi pomyje,a nawet firany powiesi a i tak nie raz narzekam ale widzę że mam cudownego męża <3
W prawdzie mam jedno dziecko i ma dopiero 13 miesiecy ale tez nie mogę się przy nim nudzić.
Mój M. pracuje w zakładzie po pracy wykonuje tak zwane fuchy i do tego buduje sam nasz nowy dom.
i po tym jak czytam co moje drogie panie macie ze swoimi Mężczyznami .
Powinnam mojemu M. postawić jakis pomnik bo gdy wróci z pracy ma chwilę by pobawić się z dzieckiem nawet gdy jest glodny i je obiad bierze go sobie na kolana albo obok w krzesełku i jedzą razem lub bawią sie na stole . Jak tylko jest w domu czasem naprawdę jest padnięty nigdy mi nie odmówił pomocy przy dziecku A jeszcze drogie Panie nie ma łatwo ze mną bo potrafie marudzić czasem o byle co.
Więc naprawdę Kocham go i ćwiczcie Swoich mężczyzn dla dziecka czas z tatą jest równie ważny jak z mamą.
Jak czytam te wszystkie posty, artykuły, historie, vlogi i inne pierdoły matek jednego, dwojga albo max trójki dzieci które użalają się nad sobą jaki to mają zapierdziel i w ogóle urobione po łokcie, mąż im w ogóle nie pomaga i jak to im ciężko to mi się śmiać chce. JESTEŚCIE ŻAŁOSNE po prostu, w tych czasach, mając dużo lepsze pieniądze, warunki, udogodnienia, urlopy macierzyńskie, żłobki, przedszkola, opiekunki, kuchnie wyposażone na poziomie restauracji niż te 15-20 lat temu uważacie że się wam świat zawalił i jesteście zarobione jak nikt na świecie… No nie osłabiajcie mnie…
Moja mama ma 6 dzieci, urodziliśmy się w latach 78-95, czasach niepewnych i nie łatwych, zawodowo pracował tylko tata i uprawiali nieduże gospodarstwo rolne + dziadkowie w domu, ile mogli tyle pomagali. Nie było pampersów, gotowych dań, mleka w proszku. Mama musiała ogarnąć w domu, gotowanie, sprzątanie, pranie którego na wsi nie brakuje + obrządzić krowy, świnie, ogarnąć nas, zrobić nam jedzenie do szkoły. Do tego uprawa warzywa, truskawek i prowadzenie skupu truskawek. Tata jak wracał z pracy zjadł, chwile odpoczął i zasuwał albo na ciągnik i na pole albo w obejściu gdzie zawsze było co zrobić, a to pasza, a to naprawy a to sąsiadowi pomóc więc na gotowanie i sprzątanie o które tak płaczecie czasu nie miał.
I co?
I mama dała sobie bez problemu radę, w domu zawsze było czysto, my najedzeni, ubrani, czyści (o ile oczywiście człowiek bawiąc się albo pomagając nie uraczył się kurzem, błotem itp.) w szkole zawsze dobrze się uczyliśmy, wszyscy poszli na studia gdzie już sami zaczęli kuć swój los. Nie narzekaliśmy na brak czasu poświęcony przez rodziców, bo i od najmłodszych lat gonili nas do pomocy w tym co robili. I choć mamie i tacie na pewno nie było łatwo to dawali radę, i takich matek było w tych czasach całe mnóstwo. A wy pieprzycie te farmazony na tych blogach, fejsach i innych społecznościówkach bo olaboga nie obrabiacie się przy jednym albo dwóch dzieciach bo one nad-aktywne… Proszę was, byłem wyjątkowo aktywnym dzieckiem i reszta braci nie gorsza i jakoś można było nas ogarnąć.
Jesteście po prostu rozpieszczone, nieogarnięte i słabe. Tak jak i wasi pierdołowaci mężowie. Ruszcie dupy z przed komputerów, telefonów, laptopów, tabletów i luster, zacznijcie mieć zorganizowany dzień to zaczniecie mieć i więcej czasu i energii…
Ty byłeś szczęśliwy i dom zadbany. Bliźniaki Aśki z historii też są pewnie szczęśliwe i dom ogarnięty. Tylko jakim kosztem? Pytałeś kiedyś swoją mamę czy była zmęczona? Dobrze, że miała obok babcie i dziadków, bo z historii wynika, że Aśka jest sama. I tu nie chodzi o to, że teraz kobiety są słabe, bo są bardzo silne. Dają radę to wszystko ogarnąć. Ale czy w życiu tylko o to chodzi? A cała radość z życia? Człowiek nie jest maszyną! Dzisiejsze kobiety różnią się od tych z czasów Twoich mam tylko tym, że one potrafią się przyznać do chwili słabości, daje im to ulgę. A dawniej kobiety dusiły wszystko w sobie, były z tym same. Pogodzone z losem, ale czy szczęśliwe?
Czy mama jest szczęśliwa? Zawsze powtarza, już z perspektywy lat kiedy jesteśmy dorośli, że nic jej nie dało tyle szczęścia co my i ta praca. Świadomość tego, że mimo przeciwności losu wyprowadzili nas na ludzi. Największym jej szczęściem jesteśmy my a teraz nasze dzieci. Bo rodzice są jeszcze z tych czasów kiedy człowiek cieszył się bardziej z tego co dał niż coś otrzymał.
A czy wtedy była szczęśliwa? Kiedy była urobiona po łokcie? Myślisz, że te kobiety jak Asia za kilkanaście lat gdy odchowają dzieci nie będą uważały, że z perspektywy czasu zajmowanie się dziećmi było ich radością?
Moje dziecko jest moim największym szczęściem ale na litość boską ja też jestem tylko człowiekiem i mam prawo do szacunku. Dlaczego mój mąż ma być zwolniony z obowiązków domowych? Jego one nie dotyczą?
I co ty nie powiesz?! Moji rodzice mieli nas 12 -oro i nie jestem z patologicznej rodziny. Też mieliśmy gospodarstwo i.tata pracował zawodowo. Mimo to znajdywal czas dla nas i pomagał w domowych obowiązkach. Moja mama była zmęczona i napewno czasami miała wszystkiego dosyć, bo widziałam jej łzy. Nie wierzę że twoja mama nigdy tego nie czuła.! Żal mi jest twoich rodziców że wychowali takiego człowieka który ma takie podejście do życia i kobiet. Moji bracia są inni, mimo że pracują zawodowo Ojoj co ty nie powiesz?! Moji rodzice mieli nas 12 -oro i nie jestem z patologicznej rodziny. Też mieliśmy gospodarstwo i.tata pracował zawodowo. Mimo to znajdywal czas dla nas i pomagał w domowych obowiązkach. Moja mama była zmęczona i napewno czasami miała wszystkiego dosyć, bo widziałam jej łzy. Nie wierzę że twoja mama nigdy tego nie czuła.! Żal mi jest twoich rodziców że wychowali takiego człowieka który ma takie podejście do życia i kobiet. Moji bracia są inni, mimo że pracują zawodowo to widzę jak pomagają żoną w obowiązkach domowych. Ale to się wynosi z domu, czego Pan niestety nie wyniósł. widzę jak pomagają żoną w obowiązkach domowych. Ale to się wynosi z domu, czego Pan niestety nie wyniósł.
Bo kobietom prano mozgi, ze to ich swiety obowiazek… Twoja mama pewnie nie podrozowala, kariery nie robila, cale jej zycie bylo wokol Was i teraz jej kochany synek pluje na kobiety, ktore nie chca byc podporzadkowanymi niewolnicami… Cos w tym jest, ze dla wielu Polek cudzoziemcy sa bardziej atrakcyjni…
Nie wyprowadzili was na ludzi czego jesteś wspaniałym przykładem. Lepszy sprzęt powiadasz…tylko dawniej dywany się trzepało raz na 2 tygodnie Dziś co prawda masz odkurzacz, ale odkurzasz codziennie.
ty nie miałeś rodziców tylko hodowców dzieci. Jesteś produktem hodowli.
Dokładnie, TO JEST PIERWSZE POKOLENIE, GDZIE KOBIETY UMIERAJĄ PRZED MEZCZYZNAMI… na serce, na różne, bo nie spodziewajcie się, że tak wyeksploatowany człowiek pożyje długo, 50ka to maks.. krótkie i umęczone życie, ja dziekuję, UWIELBIAM STAROPANIEŃSTWO:)
I kto tu „pieprzy farmazony”??? Latwo krytykowac i stawiac za przyklad swoja zapracowana, zarobiona matke, ktora pewnie nie miala nic z zycia… Skoro cale swoje zycie poswiecila dla swoich dzieci to nic dziwnego, ze mowi ze sa one jej najwiekszym szczesciem (i nawet pewnie tak uwaza, bo przyznanie sie, ze spedzilo sie zycie jako meczennik nikomu nic dobrego nie sluzy…).
Chce tylko zauwazyc, ze Twoja matka moze i cie nakarmila, ubrala i posprzatala dom, ale w kwestii wychowania to dala plame… bo chyba nie planowala wychowac wszechwiedzacego MIZOGINISTE (zeby nie powiedziec SZOWINISTYCZNE PROSIE -zeby nie buc wylgarnym). Dlaczego uwazasz, ze rola kobiety jest poswiecanie sie rodzinie i harowanie od rana do nocy? Przy „ciezko pracujacym” mezczyznie (40hrs na tydzien – gdy matka pracuje jakies 110hrs). Kiedys matki (i ojcowie) musieli ciezko pracowac na zycie – praca po 16hrs na dobe nie byla rzadkoscia. Tylko czlowieka krew zalewa, jak „maz/partner” mysli, ze kobieta musi pracowac tak ciezko jak jego matka (a on robi tylko 40 godzin tygodniowo przy biurku…) Kiedys jakosc opieki nad dziecmi tez byla gorsza… dziecko 7-8 letnie pomagalo w domu i przy mlodszym rodzenstwie, … dzisiaj spoleczenstwo ma wysokie wymagania dot. wychowania i bezpieczenstwa dzieci – co przeklada sie glownie na wiecej obowiazkow spoczywajacych na matkach (w Australii dzieci ponizej 12 roku zycia nie moga byc same tj. bez nadzoru, np. wg prawa nie mozna 11 letnie dziecko zostawic w samochodzie by pojsc do sklepu by kupic np. mleko, czy zaplacic za benzyne), dzieci musza tez przyswoic znacznie wieksza ilosc wiedzy niz my. Pewnie, ze dzisiaj jako matki mamy pralki, zmywarki, polprodukty latwo dostepne; ale rzadko mamy pomoc dziadkow etc. (siostra mojego meza mieszka 150km od nas, druga siostra 250km, do mojej rodziny- m.in do jedynych dziadkow moich dzieci mamy ponad 24 hrs samolotem). Ja NIE NARZEKAM, chociaz jestem jedynym praktycznym opiekunem naszym dwoch maluchow; moj maz tez ciezko pracuje (9-10h w pracy i raporty w domu plus bardzo duzo wyjazdow sluzbowych), a i tak czasem mnie szlak trafia jak on po kolacji spi na sofie, a ja jeszcze musza posprzatac kuchnie… W Polsce przedszkole jest tanie, tutaj kosztuje AU$90-100 za dzien, za dziecko – ja nie zarobie tyle by nam sie oplacalo poslanie dzieci do childcare…
Współczuje twojej mamie. Nawet nie tego, że musiała tak harować. Współczuję, że pomimo tylu trudów ty wyrosłeś na faceta, który uważa, że kobieta to tylko w domu z dziećmi i garami. Na faceta, który nie potrafi szanować kobiet.
Twoja mama całe swoje życie poświęciła by wam było dobrze i wiedząc jak ciężko jej było powinieneś mieć zupełnie inne myślenie.
Kobieta to też człowiek. Nie tylko matka, kucharka i sprzątaczka. Też ma swoje pasję i też ma prawo do odpoczynku. Warto by każdy o tym pamiętał.
Na szczęście nie jestem ze wsi 20 lat temu … O matko :/ no i tylko facet to mógł napisać…
Ok, Twoja mama dawala sobie świetnie radę i Aśka daje sobie świetnie radę. Tylko wiesz co, jest jedna różnica. Twój tata wracając z pracy zjadł obiad zrobiony przez Twoją mamę, chwilę odpoczął i wracał spowrotem do pracy bo miał jej dużo. Natomiast mąż Aski Albi po wroceniu z pracy zje obiad – zrobiony przez żonę – odpoczywa, chwilę bawi się z dziećmi i w sumie na tym jego dzień się kończy. Czy uważasz, że Twój tata tak samo ciężko pracował jak Albi? Jeśli tak to powiem Ci, że miał w tamtych czasach lekkie życie. Pozdrawiam
A pomyślałeś, że w waszym przypadku po prostu tata doceniał wysiłki mamy. I dzięki temu dawała radę i była szczęśliwa. Przecież nie zawsze mąż jest w stanie pomóc żonie bo najprościej w świecie może być 12 h w pracy. Jednak jak ktoś myśli o drugiej stronie to chce jak najlepiej dla niej/niego bardziej myśli o kimś niż o sobie. Problem się zaczyna jeśli tylko jedna osoba w związku tak myśli. Tak się składa, że moja mama nie miała usłanego życia różami. Gromadka dzieci rok po rok. Schorowana ciotka do opieki, mieszkanie w kamienicy gdzie trzeba było przynieść opał. Także czasy bez automatu, pampersów. I po drugiej strony ojciec 8 h siedzącej pracy po pracy nie miał siły ani chęci na pomoc mamie. Z racji tej, że mama była wychowana w duchu typowego podziału ona w domu on pracy. To zagryzała zęby i szła do przodu. Po 20 latach małżeństwo się rozpadło ojciec wybrał przeciwieństwo mojej mamy. Jak się zapytałam mamy czy nie żałuje. Odpowiedziała, że nie bo gdyby wcześniej zakończyła ten związek to byśmy się nie urodzili. Żałuje, że nic tacie nie mówiła wierząc, że kobieta musi wszystko a facet nie koniecznie. Żałuje, że nie miała odwagi powiedzieć, że czuła się jak służąca. I, że potrzebuje wsparcia. I dlatego uważam, że brak docenienie wysiłków i nie zauważenia tworzy napięcia w związku. Pozdrawiam
A z czego żyje teraz mama? ja bym się czuła źle czekając aż dzieci mnie utrzymają, a może same ledwo wiążą koniec z końcem… ludzie, kiedy zrozumiecie, że tylko samotność daje wyzwolenie
Utrzymuje się sama.
To współczuje Twojej żonie. Kiedyś ludzie też w szałasach mieszkali i na koniach jeździli. Wg Twojego podejścia to won mieszkać w krzaki, auto wymień na konia, wielbłąda lub inne zwierze i zyj. Żałosny to jesteś Ty i te wypiciny.
Szkoda, ze tak wielu facetów ma takie głupie podejście.
Wiesz moze to troche raci ale ja mam dwójkę dzieci jedno z zespolem aspergera i czasami maze by wyjsc sama z mezem na zakupy. Nieoceniaj! jesli masz dzieci i tak ci sie to wszystki udaje to gratuluje
No i właśnie – większość facetów myśli tak jak Paweł i dlatego jest jak jest.
Jeszcze niech dojdzie, że mąż się nie zgadza na przedszkole, czy nianię, bo to wszystko kosztuje, albo macie dziecko niepełnosprawne.
Twoja mama pracowała? Mam wrażenie, że nie.
Mnie się to akurat nie dotyczy ja pracuje moja pracuje w tygodniu widzimy się raptem tyle co ja wrócę z pracy moja za 15 minut wychodzi do pracy z dziećmi jesteśmy po połowie w dzień czy w nocy na zmiany pracujemy nożną dziecmi charowa nie powiem mamy 2 gary pomoc odkurzyc wyprać niekiedy nie mam sil zostawiam na drugi dzień ale jest tego 2 razy więcej no trudno żeby żyć razem trzeba było mieszkanie kupić teraz kredyt trzeba spłacać takie czasy kiedyś zakładowe były nie było wszystko takie drogie jak teraz więc jak ja bym zarabiał miesięcznie tyle żeby rodzinę utrzymać a moja by nie pracowała zawodowo też bym się wyłożył po pracy jak młody bóg
Fajny, słuszny wpis. Nie wiem tylko, czemu artykuł zatytułowany ~”pomaganie” to żart~ kończysz słowami „Szanujmy się i pomagajmy sobie.” … Ale prawda, przede wszystkim szanujmy, bo to stąd się to bierze chyba. Ponadto masz świetny adres bloga, bardzo mi się to V podoba w nim. I jeszcze tyle, że to ten tapet a nie ta tapeta, bo chodzi o rodzaj stołu. Najlepszego.
Mam nadzieję, że moje córki nie trafią na takich typków. Bo jako przyszły teść chyba bym odstrzelił.
Nie wiem czy wiesz ale w tej materii sporo od Ciebie zalezy. Jezeli bedziesz dla swojej zony partnerem, bedziesz ja odciazal i współpracował przy zajmowaniu sie domem, to corki wyniosa z domu taki właśnie wzor zwiazku. Nie beda szukaly pajaca opisanego w artykule tylko mezczyzny z ktorym zbuduja zwiazek oparty na wspolpracy. Bo wzorce wynosi sie z domu :) Jak zobacza ze tata zamiast np. pomagac mamie w kuchni, lezy na kanapie, to uznaja takie zachowanie za norme i pozwola zrobic z siebie sluzace. Zycze powodzenia i dobrych zieciow :)
Wiem wiem, ale dzięki
ja mam nadzieję, że moje córki nie popełnią tego błędu jak wyjście za mąż.. bo nawet jak mąż dobry, może mieć pop….loną rodzinkę… wiem, jak to jest kiedy szwagierka albo ktoś Cię nawet wrabia albo donieść chce… staropanieństwo jest super, i mogą mi skoczyć
Nie każde małżeństwo jest błędem. Poza tym warto dać dzieciom żyć po swojemu.
Mąż nie pomaga w domu bo na to pozwoliłyście i się przyzwyczaił. Ale niestety prośby i krzyki już nic nie dadzą. Druga możliwość to jeszcze przed małżeństwem chłopak wykazywał brak zainteresowania w pomocy ale kiedyś nie mieliście tylu obowiązków i było to nie zauważalne. Niestety jeśli minęło już kilka lat to męża ciężko będzie odzwyczaić od tego lenistwa. Potrzebna jest terapia szokowa. Mój przez 10 lat pierdział pod siebie – niestety nawet terapia szokowa nic nie dała. Miałam już się rozwodzić ale skorzystałam z usług pewnej wróżki i zapytałam jej co jest nie tak i jak wyjść z tej sytuacji. Wróżka powiedziała, że mąż choruję na bezdech senny i przez to jest to ciągłe zmęczenie… No byłam w szoku ale wysłałam go na badania i faktycznie tak było. Minęło kilka miesięcy i mąż nabrał energii i chęci do pracy i pomocy. Tak więc to pokazuję, że przyczyn może być dużo i niema cudownej recepty. Wróżka nazywała się Mira Elżbieta Sobczyk – poszukajcie w google bo pomaga również przez internet. Złota kobieta
Pieknie napisane :) oby wiecej takich dobrych dusz :)
Moj maz uwaza, że wszystko w domu plus pomoc przy prowadzeniu jego firmy to wrecz moj obowiazek. On zarabia a ja mam robic bez gadania wszystko inne w domu, przy dzieciach(mamy dwojke 2lata i drugie 3msc)do tego zalatwianie wszystkiego lekarz, zakupy, mechanik samochodowy to moj obowiazek! Jak probuje rozmawiac I tlumaczyc ze to dla mnie za duzo, że potrzebuje resetu to uwaga! Jestem zgorzkniala i wrecz nie do wytrzymania! Maz ma czas na wyjscie z kolegami, czas na wyjscie na trening (nawet po ciezkiej pracy!!!) ale to ja za duzo wymagam I szukam kogos kto za mnie wszystko zrobi…
Szkoda ze ja nie mialam dobrego wzorca w dziecinstwie, moze wtedy nie zapedzilabym sie w przyslowiowy „kozi rog”!
Jakbym słyszała mojego męża dokładnie wiem co czujesz ??? Mam to samo 3 -jka dzieci dom na mojej głowie ???
Uwazam ze wina lezy troszke po stronie Asi. Moze nie do konca była tego swiadoma ze tak robi ale zapewne sama go tak nauczyla. Zawsze obiad, zakupy zrobione, a ty sobie mezu odpocznij..niestety ale mezczyzni bardzo szybko się przyzwyczajaja i zapewne pani maz rowniez do takich nalezy..Mysle ze pomoglaby tu terapia wstrzasowa? niech pani mu pokaze ze np nie zawsze miala czas na obiad zrobienie czy wypranie jego ciuchow bo byla najnormalniej w swiecie zmeczona..niech pani odpusci obowiazki na killa dni. I najlepiej nie pytac meza czy ma ochote tylko jasno powiedziec i zakomunikować ? nie chcialbys tylko moglbys to zrobic np..pani rowniez jest kobieta i potrzebuje odetchnac w koncu przeciez do tanga trzeba bylo dwojga..?pozdrawiam ??
;) i zje na mieście
A może jakaś pop…..ona szwagierka lub teściowa robiła presję, ja tam staropanieństwo lubię, i wszyscy mi zazdroszczą:)
Ach te tesciowe – moja zniszczyła mi życie
Powiem tak, dla mnie jako faceta takie sugerowanie, że nam najczęściej się zdarza być leniami w domu jest obraźliwe. Niech się wstydzi ta co sobie partnera wybierała z klapkami na oczach, ciesząc się, że będzie miała takiego słodziaka do niańczenia. Skoro chciała być mamusią dla dorosłego faceta, to niech się teraz z tego cieszy – hurra. I nie narzeka, bo misiowi trzeba nowe piwo otworzyć.
Mieszkam z żoną i dbamy o siebie, o nasz domek, o nasz związek. To wszystko jest związane z pracą i wysiłkiem. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i nam zależy, więc to wszystko dzieje się naturalnie, w sposób oczywisty. Uważam, że tak myślą i czują po prostu dorośli, świadomi ludzie. Wiem, że moja żona nigdy nie związała by się z „dużym chłopecem” bo ona potrzebuje partnera, a nie misaczka do niańczenia.
Taka prawda. Kto ma w głowie poukładane ten ma, a kto nie ma, to i mu to rozwalą co ma i tyle. Przylepianie takich etykietek jest niegrzeczne i mi się nie podoba. Wybrała jedna z drugą życie z dużym chłopcem, no to niech się teraz cieszy swoim wyborem. Albo poszuka jednak mężczyzny. Droga wolna.
Żeby to było takie proste z tym wybranie. A niby po czym to widać czy się będzie dziećmi zajmował czy nie jak w związek wchodzicie bez dzieci? BO po rozmowach, słowach i wspólnych planach to wszystko bardzo ładnie wyglądało.
DOKŁADNIE, 90% TO SOCJOPACI I MANIPULATORZY, KTÓRZY PIĘKNIE KŁAMIĄ, LUDZIE, CHCECIE BYĆ SZCZĘŚLIWI? TO TYLKO W SAMOTNOŚCI
„Skąd się bierze ta dziwna mentalność w naszym i nie tylko kraju, że facet to po pracy ma prawo do odpoczynku, do zjedzenia obiadu w świętym spokoju, do założenia stóp na wersalce i regenerującej drzemki aż do „Dziennika”. ” – no ku… nie wiem skąd się to wzięło. Chyba powinnyśmy podziękować naszym mamom, babciom i jeszcze starszym pokoleniom.
„Nie kąpie dzieci? To się nauczy.” – raczej będą brudne, bo po co je codziennie kąpać, kiedyś się dzieci myło ran na tydzień i było dobrze – już widzę te uniki. „Nie robi kolacji?” – to będzie głody i będzie narzekał że schudł i że jesteś złą żoną bo źle o niego dbasz… bla bla, a jak będzie bardzo głodny to wsunie tabliczkę czekolady, ale już nie pomyśli o tym, że dzieci powinny coś zjeść
Faceci.
Często słyszę, że „Oni po prostu już tacy są” i krew mnie zalewa!
Nie musi robić, niech zatrudni do cholery pomocy domowej albo niech wy/…..la, ale ALIMENCIORY MUSISZ PŁACIĆ, KRETYNIE
Serio, wy tak nienawidzicie mężczyzn? Podstawowym problemem jest nieodparte pragnienie posiadania dziecka i wykorzystanie do tego pierwszego bolca jakiego się napotka. Bez zastanowienia się, czy reszta bolca się do tego nada.
Ewa, a nie wpadłaś na to, że owa mama też pracuje, ale aktualnie ma pensje z macierzyńskiego? To co, jak dostaje pieniądze i zapierd… w domu to gorszy sort jakiś, czy co?
A co bedzie jak mama wroci do pracy ? Ja wam powiem co . Wroci umeczona i nie polozy sie na lozko jak mezus tylko wroci z pracy do pracy bo przeciesz ona musi ugotowac , poprac itd . Ja jestem mama 3 dzieci 17 latki 11 i 19 miesiecznej , nikt mi w domu nie pomaga nikt , nastolatki maja kompletnie w dupie pomoc i nie pisac mi tu ze tak nauczylam, wychowalam. A kuzwa wlasnie , ze nie zawsze uczylam porzadku i czystosci ale jak widza tatusia co ma wszystko w dupie to one tez. Jestem tak juz umeczona , ze nie moge tego opisac , codziennie sa klotnie ale oni i tak maja gdzies, ach mam dosyc juz zycia.
U mnie syn wyciaga wniosk
i -nic nie będę robił
-Ale dlaczego, jesteś dzieckiem to powinienes nauczyc sie pomagac w domu
-kiedys bede tatą a tata nic nie robi wiec ja też nie muszę…
mnie wszelkie próby rozmowy kończą sie niczym albo awantura… 3 dzieci 1, 5 i 8 lat, obiady, sprzątanie, prasowanie, czyszczenie butów itp. są na mojej głowie. Maz też pracuje w korpo, ale dojeżdża ok. 1.5h wiec sporo. Od 6 do 18 nie ma go w domu więc jak wraca obiad je przed tv bo wiadomości już sie zaczęły… dzieci wygania do swoich pokoi bo w końcu po coś je wybudował. Kiedyś jeszcze kiedy wszystkich wykapalam czytał im bajki, teraz juz tylko odprowadza do łóżek i wraca na dół. Ma czas wyjść na treningi piłki nożnej i zebrania rady osiedla (dusza społecznika), ale jak mówię o wyjściu do kina to jest albo zmęczony, albo ma tyle pracy jeszcze z pracy albo z osiedla że nie ma czasu. Każdy weekend jest awantura bo skosi trawnik i wolne… czasem wieczorem wyjdę zeby podlać rośliny w ogrodzie to zamknie dom i wyłączy prąd żeby dzwonek nie działał… i ciągle słyszę, że kompletnie nic nie robię? a odpoczywam dopiero kiedy idę spać