W oczach pewnej osoby wyszłam ostatnio na bezczelną ignorantkę, która nic nie robi sobie z utrzymywania kontaktów międzyludzkich. Żeby tego było mało, jak gdyby nigdy nic bez większego przepraszam miałam odwagę wyprosić ją grzecznie za drzwi, wraz z całą familią, kiedy okazało się, że cała rodzinka jest chora.
Po tej sytuacji zostałam po cichutku mianowana największą jędzą świata i cholernie przewrażliwioną Matką Polką. Podobno panikuję i sieję zamęt, a moje dzieci wyrosną na jednostki o zerowej odporności i będą dostawać kataru jak tylko trochę mocniej zawieje halny.
A to było tak. Byliśmy umówieni z dalszymi znajomymi na popołudniowe spotkanie u nas w domu. Małżeństwo z dwójką dzieci. Bardzo sympatyczni ludzie, swoją drogą. Ich dzieciaki odrobinę starsze od naszych. Już przedszkolne. Zadzwonili do drzwi, przywitaliśmy się. Ściągnęli płaszcze i buty, i weszli do głównego salonu.
Moje dzieciaki podniecone, bo uwielbiają nowe osoby. Obsiadły towarzystwo doszczętnie i … nagle słyszę kaszel jakby przetykane były rury kanalizacyjne! Taki oskrzelowy, duszący z odbijającą się wydzieliną, dobiegający od jednego z dzieci!
– A wiesz, jeszcze do środy byli zdrowi a od rana już jakaś infekcja im się szykuje. No nie nadążam za tym ich chorowaniem. Temperatury jeszcze nie mają, ale widzisz sama, przyłóż jej rękę do głowy. I jak? Choróbsko chyba będzie ich rozbierać, co nie? – mówi do mnie znajoma.
A ja tak jak stałam, tak zbladłam w jednej sekundzie! Dopiero co mi chłopcy wyszli z przeziębienia z gilami do pasa, nocki mieliśmy wszyscy przez to fatalne, a tu wbija mi dziewczyna na chatę i otwarcie mówi, że jej dzieciaki chyba właśnie zaczynają chorować.
Cho-kurwa-rować! W mo-im do-mu rozwija się u jej dzieci infekcja, a ona jak gdyby nigdy nic przychodzi do mnie wiedząc, że z naszą odpornością ostatnio wybitnie w kratkę. Za nic nie ma skrupułów, aby mi do domu wirusowo-bakteryjny syf przynosić. Wybaczcie te moje wywody, ale zagotowałam się w środku wtedy i trafił mnie szlag. Miałam ochotę podejść do niej wtedy, spojrzeć jej prosto w oczy i powiedzieć: „Czyś Ty kobieto zdurniała?”
Pewnie niektórzy pomyślą, że przesadzam i że zrobiłam z igły widły. Otóż nie, nie przesadzam! Każdy rodzic wie, jak każdą rodzinę paraliżuje choroba. Co więcej, w naszym przypadku kiedy mojego Męża czasami nie ma tygodniami, a ja zostaję z moimi chłopakami sama na posterunku, to mam ochotę przy każdej ich chorobie strzelić sobie kulką w łeb! Wszystko wtedy jest na mojej głowie i nie ma mowy o żadnych nocnych dyżurach czy jakiejkolwiek pomocy rodziny, psia mać. Dom, praca, dzieci, choroba. Do syta.
Wybełkotałam tylko: „Ty tak na serio?!”
Kiedy dziewczynie zadałam to pytanie, to jedyne na co było ją stać w tamtym momencie, to zrobić wielkie oczy Shreka i udać zażenowanie.
„Ale oni nie są jeszcze chorzy. Niepotrzebnie panikujesz.”
– odpowiedziała w momencie, w którym jej drugie dziecko wytarło sobie właśnie w rękaw zielone gile i usmarowało nimi pół twarzy. Wypieki na twarzy okołogorączkowe i kaszel jak u gruźlika.
„Moja droga, jeśli dzieciaki są przeziębione to wypada je do jasnej cholery doleczyć. Ulżyć im w przeziębieniu, choć w tym wypadku raczej chorobie chyba? (I co chyba mega istotne – nie panoszyć się innym po domach rozsiewając wirusy. – to już dodałam tylko w myślach…)
„Jeszcze nie są chore, powiadasz? Kochana, nie chcę być niegrzeczna. Ale czy ja wbijam Ci na chatę z zasmarkanym na zielono towarzystwem, które ledwo słania się na nogach? Wiesz. Nie miałabym ani ochoty ani odwagi przyjść do Ciebie na herbatkę wiedząc, że moje dzieci właśnie coś rozkłada. Ba! Głęboko wierzę, że to własny dom jest od chorowania. Nie dość, że Twoje dzieci marnie wyglądają, bo ewidentnie coś im jest, co zresztą sama przyznałaś, to zaraz moje będą chore. Reflektujesz na nocne dyżury przy ich łóżku?”
Przebąkując coś pod nosem o braku odporności i nie moim biznesie, tak jak stali tak się ubrali i wyszli. Niedobra ja. Niegrzeczna. Nietowarzyska jędza, która będzie ludziom mówić, kto ma prawo być w jej domu chory a kto nie.
Tak, dokładnie. Jestem wrednym babskiem, które woli cieszyć się zdrowiem swoich dzieci i nie panoszy się, choćby mogła, po domach innych ludzi, kiedy jej maluchy słaniają się gorączkowo z gilem do pasa. Tak, jestem odpowiedzialną wredną babą, która jasno stawia granice i wymaga od swoich gości bycia zdrowymi. Bo mój dom nie jest przychodnią, nie jest też szpitalem.
Jesteś zdrowy? Zapraszam! Chorujesz i smarkasz na potęgę – dolecz się, na Twoje i moje zdrowie, bez urazy.
Piona!
P. P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też go podać dalej. Dziękuję!
247 komentarzy
Ech ja dzisiaj z powodu kaszlu (takiego suchego, nie gruźliczego, ani nie oskrzelowego) i lekko podwyższonej temp zrezygnowałam (37,3) ze zlotu znajomych z dzieciakami… Innych objawów brak, więc zakładam, że Zo sobie poradzi z infekcją, ale cholera wie jak inne dzieci znoszą kontakty z takimi nawet niewielkimi przeziębieniami…
Ba, jak u Zo w żłobku panowała mononukleoza zakaźna to dawałam znać o tym znajomym zanim do nas przyjechali, żeby podjęli świadomą decyzję co do ewentualnych odwiedzin (chociaż Zo nie miała absolutnie żadnych objawów wskazujących na to, że to cholerstwo przytargała do domu)…
Także ten… myślenie nie boli serio;)
I prawidłowo!?
Oj, takie sytacje mnie też wkurzają… dlatego sama staram się myśleć i gdy ostatnio dopadło mnie przeziębienie to bez namysłu odwołałam spotkanie z ciężarną koleżanką.
Jestem dokladnie tego samego zdania! A dodam fakt ze moj chlop jest na posterunku ze mna caly czas tzn w nocy jak dzieci chore to i tak czuje sie jakby go nie bylo w domu i musze radzic sobie sama z nocnymi wartami przy lozkach. nie ma nic gorszego jak jedno przez drugie kaszle i siorbie pelnym nosem i budzi sie co pol godziny…
zgadzam się w 100%, nas sąsiedzi odwiedzili 1 dzień po grypie jelitowej… nie będę mówić jak wyglądał nasz weekend? dodam że byłam wtedy w 5 miesiącu ciąży i o mały włos a wylądowałabym w szpitalu… O ich sensacjach żołądkowych dowiedziałam sie przypadkiem, zagaiłam ich na klatce bo myślałam że coś z jedzenia nam zaszkodziło i sąsiad się przyznał…. po prostu ma-kurwa-sakra!
Ale co to za brak odpowiedzialności przeprowadzać chore dzieci. Na szczęście moja rodzina jest odpowiedzialna bo nikt w odwiedziny nie przychodził z choróbskiem. Zgadzam się z Tobą autorko lepiej być zdrową jedzą niż chorą samarytanka.
Jak nie szanuje domu do którego przychodzi, to niech o swoich dzieciach chorych pomyśli, które woleliby chyba w łóżku przy mamie leżeć, a nie odbywać wizyty towarzyskie.
I miałaś rację! Nieodpowiedzialna ta znajoma.
Mnie dwa tygodnie po porodzie odwiedziła koleżanka, która na bezczelnego jeszcze w drzwiach rzuciła tekstem „A wiesz ja to tak na chwilę, bo coś mnie chyba rozkłada od paru dni”. No i widzę, że oczy zaczerwienione, katar i że mówi też jakby przez nos… Od razu w drzwiach ją pożegnałam. Nie odzywa się do dziś. Jutro dokładnie minie rok ;)
Tak, piona!
Też bym takich odwiedzin nie chciała. Nie widziałyśmy się kopę lat? Ale dzieci chore?? Niestety przekładamy na następny termin, choćby i o kolejną kopę… Wypadałoby najpierw zadzwonić, poinformować… Często z najbliższą mi osobą- moja szwagierką – dzwonimy do siebie mówiąc, moje ma katar, kaszel, wyspkę bądź cokolwiek innego, kiedy wypada termin naszego ” widzenia” i to do nas należy decyzja czy przyjmiemy się w gości czy nie. W większości kazda z nas rozumie drugą, że z chorym dzieckiem nie wybieramy się, po pierwsze w podróż, po drugie w gości. Trzeba się wstrzymać i jakoś to przeczekać ;)
Robię z moimi znajomymi dokładnie tak samo. Jest tel typu słuchaj mój młody ma katar, zależy od Ciebie czy widzimy się czy nie. Proste? Proste!
Nie dziwię się, że znajoma tak zareagowała bo nie chodzi o to co jej powiedziałaś ale jak to zrobiłaś i przy kim, bo obrona poprzez atak w każdej dziedzinie życia: dom, praca, zakupy w sklepie powoduje agresję po drugiej stronie i nie potrzebny konflikt, którego można uniknąć poprzez zwykłe „proszę” i grzeczne wytłumaczenie swojej prośby w tym przypadku np na osobności. Poza tym nikt z Nas nie ma monopolu na jedyne i właściwe wychowanie dzieci czy dbanie o ich zdrowie, może w jej rodzinie tak hartowano dzieci i nikt jej nie wytłumaczył, że ogólnie tak się nie robi.
Dla mnie dziwne jest, że taka znajoma nie myśli. I dlaczego nie oburza brak kultury u tej znajomej?? Hartowanie dzieci narażając je na infekcje? To żart? Co to a atrakcja mieć chore dziecko w domu??? No chyba, że mamy w nosie, że jest chore i posyłamy do przedszkola…
i bardzo dobrze.. niektorzy z nas nie maja tyle odwagi zeby po prostu wyprosic gosci… sama nie wiem czy bym sie odwazyla.. ale skoro wiedza ze od rana juz cos sie dzieje to zamiast w odwiedziny do znajomych to odwiedziny przychodni.. ja sama nie jezdze z dziecmi kiedy sa chore no i tego samego oczekiwalabym od innych ale no wiadomo jak to dziala… ;/;/
Bardzo dobra decyzja, ja bym nie miała żadnych skrupułów by powtórzyć dokładnie te same słowa komukolwiek.
Moje aktualne już 3 miesięczne dzieciątko było tak silne i nie chwyciło odemnie mojego przeziębienia, a byłam zawalona po wszystko!
Ręce opadają… ja się zastanawiam czy w takich przypadkach to totalna ignorancja czy brak rozumu w czystej postaci… Mi szwagierka przyprowadziła córkę z jelitówką kiedy ja byłam pod koniec 8 mca ciąży… Dodam że było lato, temperatura wysoka, co sprzyja namnażaniu wirusów. Następnego dnia moja córka była chora, dwa dni później ja spędziłam noc przytulając toaletę, po kilku dniach mąż zakończył ten maraton. Dodam, że on to był na granicy wykończenia oczywiście. Podziękowałam szwagierce za „przywleczenie” wirusa i zagroziłam że nast. razem nie wpuszczę ich do domu :(
Wirusy akurat w wysokiej temperaturze giną, to bakterie kwitną, kiedy jest ciepło.
Tak… w przychodni, w której pracuję notorycznie się odbywają wycieczki rodzinne. Idzie jedna z drugą do ginekologa czy na pobranie krwi i czeladkę zdrowych dzieci z sobą ciągnie w okresie nasilonych infekcji. A za dwa dni dzwoni żeby lekarz do domu przyjechał. To że ma w d…e zdrowie cudzych dzieci to jeszcze zrozumiem. Ale swoich? To już wyższy level głupoty.
W tym wypadku najwidoczniej nie miała z kim zostawić dzieci, proste. Dlatego „ciągnie ze sobą dzieci”, dlatego dzwoni, żeby lekarz przyjechał do domu. Sama wiem, jak to jest nie mieć z kim zostawić dziecka, pobranie krwi to pięć minut roboty.
popieram przedmowczynie – Karcia albo sama nie masz dzieci,albo dziadki mieszkaja pod nosem i nie musisz sie martwic z kim je zostawic, ale nie kazdy ma taki luksus…
Hey Szczęśliva, wspomniałaś kiedyś że nie leczysz dzieci antybiotykami i bardzo trafiłaś w sedno moich ostatnich przemyśleń! Czasem wydaje mi się, że lekarz potrafi dziecku przepisać albo sterydy do inhalacji albo antybiotyk albo… oba na raz!! powiedziałam sobie dosyć tego… tylko co dalej? Podzielisz się swoim sposobem, może ktoś ma jakieś pomysły albo już praktykuje inne metody leczenia ? :)
Pozdrawiam
Ola
Ja mam, leżenie w łóżku, spanie, napary z majeranku i tymianku, czosnek, cebula, od małego :). Działa, pomaga. I jeszcze my na cycu jesteśmy, extended breastfeeding.
Witam :) polecam najpowszechniejszą, najstarszą i najlepszą maść 'Vics’ na ciałko i na noc na stópki w skarpetkach spać, kropelki 'olbas’ na poduche:) i syropek domowej roboty- cukier + cebula…po okolo 4-5 dniach powinno być znacznie lepiej :-)
Moje dzieciaczki po vics’ie miały duszności, jakbym jeszcze dodatkowo nakropiła olbas na poduszkę to by się podusiły.
Mieszkam w Anglii i tutaj dzieci w takim stanie chodzą do szkoły każdego dnia podczas lekcji przebywają na zewnatrz (nawet wtedy gdy wieje, zimą również )Wydawało mi się na początku ze to nienormalne ale teraz widzę ze to ma jakiś sens bo moje dziecko w Polsce dostawalo co 2 miesiąc antybiotyk który pomagał na krótko a tutaj już 2 lata bez antybiotyku choruje rzadziej i z infekcją organizm radzi sobie sam☺ Da sie? Da!
Ja mieszkam w Kanadzie i tutaj jest podobnie. Dzieci musza byc bez goraczki, wymiotow badz biegunki przez 24 godziny, zeby wrocic do przedszkola albo zlobka. Katar badz kaszel bez goraczki sa OK, zeby isc do zlobka/przedszkola. Moja starsza corka poszla do zlobka jak miala rok i chorowala non-stop przez pierwsze pol roku. Teraz ma 3,5 roku i czasem przyniesie jakiegos gluta do domu, ale ogolnie choruje o wiele mniej niz jej rowiesnicy w Polsce. A jak juz choruje to jest to przewaznie zwykle przeziebienie. Antybiotyk brala tylko raz w zyciu! W przedszkolu dzieci sa obowiazkowo na zewnatrz przez co najmniej 3 godziny dziennie. Nie ma znaczenia czy pada, czy wieje, czy jest zimno Musza miec przeciwdeszczowe peleryny i spodnie i tyle. Uwazam, ze ten system jest o wiele zdrowszy dla dzieci.
trzeba jeszcze wziąć pod uwagę inną strefę klimatyczną i niewielkie zmiany w pogodzie w GB. W PL rano 10 st. w południe 25. czy w Anglii bywają w czasie jednego dnia zmiany temperatury na poziomie 15 – 20 stopni?
Raczej nie i dlatego w PL nawyki prozdrowotne są inne niż w innych krajach.
Mam 3 miesieczne blizniaki. Z jednym juz bylam na 2 tygodnie w szpitalu z antybiotykiem bo bakteria w drogach moczowych. Dwa tygodnie po wyjsciu ze szpitala bakteria e.coli i jeden i drugi. Do tego drugi zapalenie oskrzeli wiec obaj antybiotyki z tym ze pierwszy w zawiesinie a drugi zastrzyki. Gdyby ktos po tym wszystkim przyszedl by mi z chorym dzieckiem to nie byla bym taka mila jak Ty :) i tak bylas opanowana :-)
A mi zawsze mowia ze ha przewrazliwiona I krzywo na mnie patrza znajomi….ale dzwonic jsk ktos chory I odmawia my wixyte….. I rece mowie myc po prxyjsciu do domu….Co za glomby chorzy na wizyte. …. w domu lezec I tyle….
Popieram! Byłoby miło, gdyby rodzice również zastanawiali sie wysyłając takie podchorzałe dzieciaki do przedszkola/szkoły. Tam tez pracują ludzie, którzy maja rodziny, dzieci, może sa w ciąży… A rodzice maja to gdzieś i pchają takie kaszlące albo z gilami dziecko… Ech.
Mi jest szkoda dzieci, które są posyłane do żłobków i przedszkoli zaziębione. Bo jak mój syn ma katar to od razu włączamy inhalacje, odciąganie kataru, wodę morską.. Przecież przedszkolne „ciocie” nie zrobią tego samego! Nie będą przytulać zakatarzonego dziecka cały dzień (a czasem po prostu takie dziecko tego potrzebuje).
Dokladnie, moja siostra pracujac pewien czas w przedszkolu non stop byla chora, jak nie jelitowka to grypa, a wszystko to serwowala sobie od dzieci ktore ewidentnie przychodzily chore, gdzie na jakas uwage ze strony przedszkolanki rodzice pelni optymiznu reagowali: „nic mu/jej nie bedzie”
Brawo Ty :-D
Słowem w punkt! Teraz kiedy mam malutkie dziecko uczę się asertywności, jestem wśród rodziny uznawana za przewrażliwiona ale mam to gdzieś! Jak ktoś dzwoni czy może przyjść z wizytą to prosto z mostu pytam czy wszyscy są zdrowi.
Ja miałam odrotna sytuacje. Zostalam zaproszona w gosci, przejechalam pół kraju i w progu dowiedzialam się, że towarzystwo jest chore. 2 dni później zachorowalam na grypę, ktora ciągnęła się 3 tygodnie, a pełne dochodzenie do siebie trwało 5 tygodni. Żałuję że nie zrobiłam odwrotu w progu… ludzie potrafia nie tylko przylazic chorzy, ale i zapraszac bedac chorym….
b-r-a-w-o !
takich ludzi upominać trzeba. Ile razy właśnie przez nich, bo mieli czelność dziecko usmarkane, słaniające się na nogach przyprowadzić do przedszkola/szkoły, moja córka z resztą grupy wylądowały w łóżkach z gorączką …. :/
koszmar !
No i piona, przeciez to jakas porazka! Ale teraz jest jakos tak, ze ludzie nie maja skrupulow. Napakuja dzieciaki z rana przeciwgoraczkowymi i sla do przedszkola, do dzieci. Staram sie rozumiec, ze praca, ze cos tam, ale… jakos mi nie idzie to rozumienie…
Szkoda, że ja nie mam dość odwagi, żeby tak zrobić :(
High five! Myślę dokładnie to samo! Dlatego najbardziej denerwuje mnie przyprowadzanie chorych dzieci do żłobków i przedszkoli (bo rodzice nie mają, co z nimi zrobić…) Szlag mnie trafia, bo mi jest zwyczajnie żal tych dzieci, przecież panie przedszkolanki nie zrobią inhalacji, nie odciągną kataru, nie będą przytulać cały czas źle czującego się dziecka.. eh..
A co do znajomych to moja też twierdzi, ze jestem przewrażliwiona, bo chronię syna przed chorobami. Zawsze wtedy jej pytam: a co to za atrakcja mieć chore dziecko w domu??
O, tak też lubię :) Jedziemy do teściów raz czasem na niedzielną kawę ( bo jakbyśmy nie przyjechali, to by się obrazili, że ich nie odwiedzamy) i w progu się dowiadujemy, że teść ma wirusa, teściowa kaszle od tygodnia, a siostrzenice męża, które też akurat wpadły z wizytą, własnie są chore, ale przecież nie będą w domu siedzieć …. brak mi słów :(
Asertywnie
Mam tak samo. Mam gdzieś, że ktoś nagada się na mnie, kiedy pytam, czy wszyscy w domu zdrowi – zarówno kiedy my wybieramy się do kogoś, jak i inni chcą przyjść do nas.
Bosh, nie wiem, czy dałabym radę tak asertywnie i czy nie huknęłabym od razu.
Mnie już wszyscy znają i z reguły wiem wcześniej o czyjejś chorobie, ale w weekend mne zaskoczyło.
Pojechaliśmy na roczek do mojego chrześniaka i właśnie do mnie zadzwoniła przed chwilą, że jej malutki ma bostonkę…… A mój dziś od rana właśnie gorączkuje… :/
Wiem, że nikt nic celowo, ale właśnie mne ch#% strzela.
Bardzo podobna sytuacje przeżyłam a teraz ja juz leze na kwarantalnie po wymiotach i biegunce calonocnej i modlę sie abym synka nie zarazila. A wystarczyło powiedzieć – hej przelozmy spotkanie bou nas panują choroby.
Ja mam wrażenie, że w tym wszystkim o czym piszesz, jest jeszcze jeden problem. Mianowicie, my Polacy (bo coś przeciwnego wręcz zaobserwowałam u Holendrów) mamy problem z mówieniem rzeczy wprost. Nie mówimy jak coś nam nie pasuje, wolimy obsmarować za plecami. To tak okołotematowo nasunęło mi się .
:)
Hej. Też jestem taka antysocjalna i „super rozsądna”, że może „moje dziecko powinno chodzić do przedszkola na bezludnej wyspie” i „w ogóle mam szczęście, że nie pracuje od rana do wieczora w fabryce, to bym nie była taka wspaniała” no i normalne, że „poje***a matka ze mnie co pod kloszem dziecko kisi” BO – nie chodzę z nią chorą nigdzie i nie przyjmuję chorych w domu. Walę prosto z mostu. I nie obchodzi mnie to, co sobie myślą inni. Ja się zetknęłam z akcją, że znajomi z chorą na ospę córką poszli zaraz od lekarza do LIDLA na zakupy i kazali siedzieć cicho(!). Po czym, kiedy wytknęłam im brak odpowiedzialności postanowili zatrzeć sytuację w swej pamięci i nazwać mnie „wariatką” której „leczenie nic już nie da”. Cóż. Taki lajf. Tak zostaliśmy samotnikami z mężem. Ale trzeba cedzić.
Nie mam dzieci, ale dla mnie to zupełna oczywistość, że jak mam się wybrać gdzieś, gdzie będzie małe dziecko i czuję, że nie jestem w pełni zdrowa, to odmawiam i oczywiście mówię dlaczego, by nikt nie poczuł się zignorowany. Wśród moich bliskich była taka sytuacja, która pięknie świadczy o mądrym, dojrzałym podejściu: przyszły tatuś po miesiącu pracy daleko od domu, zamiast zobaczyć swojego nowo narodzonego syna, pojechał najpierw na kilka dni do rodziców, by zaleczyć przeziębienie.
Załóżmy klub wrednych bab martwiących się o zdrowie dzieci. :P Mnie własna szwagierka tak załatwiła w zeszłym roku na Boże Narodzenie – nie łaska było powiedzieć, że dzieciaki mają anginę, no i u Dziedzica po 2 tyg antybiotyku na zapalenie oskrzeli skończyło się kolejnym uderzeniowym na anginę. :/ Kły jadowe do pasa mi wyrosły. Teraz po chorobie zanim gdziekolwiek pójdę czy kogoś zaproszę to pytam czy ma zdrowe dzieci.
Piona!
W ten sposób załatwiła koleżankę mojego synka jedna matka… Młody na szczęście nic nie złapał… Bawili się we trójkę w piaskownicy – on i jego dwie koleżanki. Pod koniec zabawy rodzice dwójki (czyli mój mąż i nasza koleżanka, mama jednej z dziewczynek) dowiedzieli się, że trzecia z trio nie chodzi do przedszkola, bo ma… anginę! I bach! A teraz wracamy do domu, bo przecież jej się tam nudziło, więc na plac zabaw wyszliśmy…
Następnego dnia druga z dziewczynek miała gorączkę w przedszkolu. Angina.
Synek kolejnego dnia też z temperaturą, ale szczęśliwie bez anginy.
Ludzie naprawdę mają tupet. Takiej matce to trzeba dosadnie powiedzieć, co się o tym myśli, bo jeszcze stwierdzi, że nic się nie stało… :/
Brawo Ty!!!!! Ja juz raczej mowie wprost moim znajomym o kondycji mojej czy dzieci i to oni podejmuja decyzje…oczekuje jednak tego w zamian…a tez mialam nie raz taki przypadek…obecnie corka ma ospe i no niestety jest bidulka uziemiona…ze starszym synem wychodze a ona pozostaje z Babcia…i tez moglabym udac ze nie wiem bo krostki malo widoczne…ale po co???? Ktos kiedys musi zaczac to ZDROWE MYSLENIE ?
Jakie to na czasie…
Wczoraj bylam z dziecmi u tesciowej gdzie na stale mieszka jej corka z 9 mieisecznym synkiem i nagle przyjezdza droga cora z 2 dzieci z czego do jednego z nich chcieli kilka godzin wczesniej zamawiac wizyte domowa bo kaszle jak zly…Jak ich zobaczylam w drzwiach to sie zagotowalam…Zawinelam sie z moimi dzieciakami do domu.A ta szwagierka z chorymi dziecmi twierdzi,ze 'jej dzieci nie zarazaja…’ dodam,ze sa na nic nie szczepione.
Ot trafilas tekstem do mnie ;-)
Piona!
Karola ,a co ma nieszczepienie do kaszlu? Ferment siejesz…
Myślę, że chodzi o „lajtowe podejście” do zdrowia
Hmm na przykład nieszczepienie ma się do kaszlu jak krztusiec do nieszczepionych dzieci. Przewlekający się, duszący kaszel u nieszczepionego dziecka ? Może najpierw wykluczyć tę „niewinną” chorobę.
Kaszel to nie krztusiec ;) Nie ma co wyolbrzymiać. Poza tym, szczepienie nie „wykluczy” Ci tej „niewinnej” choroby.
Bosz jak mnie wnerwia to wielce brytyjskie podejście do chorowania co oznacza lekceważenie chorób dzieci i zachowywanie się przy tym jakby nic zupełnie się nie działo. W przedszkolach to norma, a jak masz pretensje to usłyszysz, że przewrażliwiona jesteś, bo w Anglii to wszystkie dzieci z zielonymi smarkami chodzą i tak się buduje odporność. W dupie z taką odpornością, bo ludzie nie znają granicy i puszczają z premedytacją do ludzi, do dzieci dzieciaki nawet z początkami poważnych chorób zakaźnych. Dzięki takiemu podejściu współczesnych rodziców straciłam jedną ciążę zarażając się żłobkową bostonką.
Moja córka przez pierwszy rok żłobka swoje przechorowała. Obecnie ma mega odporność, nie raz pozostaje jako jedna z ostatnich niezaziębionych na placu boju, ale nigdy nie puszczam jej chorej do ludzi. Dzięki temu infekcje leczymy czasem i 3 dni jak się ją szybko wychwyci. Nie wiem jak można tak męczyć własne dziecko i chore ciągnąć w gości, na plac zabaw, czy do przedszkola.
Też bym takich gości psami poszczuła.
Ps. Coraz częściej tu ostatnio wracam. A naprawdę u mnie mało czasu na czytanie ;))))
Dobrze powiedziane ale nie zlapia od znajomych zlapia w przedszkolu czy jakims ch ;)
Moj 3 latek przywlekl z przedszkola zarazil 10-cio miesieczniaka jestem sama bez pomocy , rodziny w obcym kraju, maz 12h w pracy i jakos bloga o tym nie musze zakladac i nie debatuje o nie przespanych nocach btw sprzatac sama i gotowac tez musze ;)
Brawo Ty, że jesteś taka zaradna. Ale trochę inna jest sytuacja, kiedy dziecko zachoruje w skupisku bakterii i wirusów typu: przedszkole, szkoła, a co innego kiedy do Twojego domu przychodzą „zielone zarazki”, bo chcą się napić herbaty !!! Chyba, że też jesteś z tych „towarzyskich”, co bez mrugnięcia okiem sprzedają innym zarazki, bo skoro ja sobie radzę to inni też będą.
Jeżeli do mnie ktoś chce przyjść z dziećmi to uprzedzam, że moje dziecko jest chore lub przeziębione. Jeżeli chcą to przyjdą, ich ryzyko, ale każdy ma prawo decydować o zdrowiu swoich dzieci, a nie że zostaje postawiony przed faktem przez „luzacką mamuśkę”.
Ludzie… a skąd Wy macie 100% pewności, gdzie i od kogo dokładnie zaraziło się Wasze dziecko? Skąd?!
Ale czas na czytanie bloga już wygospodarowałaś? No to chyba aż tak ciężko nie masz…
Ale zapewne siedzisz z dziećmi w domu (tzn. nie pracujesz zawodowo) i za przeproszeniem wisi Ci wszystko, bo nie musisz stawać na rzęsach żeby „załatwić” kogoś do pilnowania dzieci lub brać po raz kolejny opieki….
Jak moj synek mial 2 tygodnie zadzwpnila znajoma (lekarz internista) ktora bardzo chciala sie umowic,zeby go zobaczyc. Nie byloby w tym nic dziwnego,gdyby nie to,ze ledwo mówila (kaszel oskrzelowy z tonami odrywajacej sie flegmy, chrypa etc). Moj maz probowal ja najpierw delikatnie odwiesc od tego pomyslu,na co stwierdzila,ze juz nie zaraza, a kiedy w koncu dosc konkretnie dal jej do zrozumienia,ze musimy to odlozyc na kiedy indziej, stwiedzila,ze panikujemy. G.. mnie obchodzi,czy zaraza czy nie (a jej diagnozie srednio ufam), nie wyobrazam sobie do noworodka przychodzic w takim stanie.
Boże, ale problemy… Tak, jesteś wredna i nietowarzyska. Nie wyobrażam sobie wyprosić kogoś z domu, bo ma kaszel. Zarazić można się wszędzie, nie uchronisz dzieci przed zarazkami. Jak będziesz je tak trzymać pod kloszem, to dopiero będą podatne na infekcje. No ale dzisiejsze mamuśki takie są. I jeszcze pisać o tym, jaka to super i asertywna jesteś, bo wyprosiłaś przeziębione dziecko… Co się z tymi ludźmi dzieje.
obstawiam,że jeszcze nie jesteś mamą?
Aneta, popieram Twoja wypowiedz. Zrozumcie, ze zarazki sa wszedzie! Trzeba wspieac organizm do walki z nimi i budowac odpornosc dziecka, a nie ich unikac!
Pewnie. Zgadzam się. Choruje się w domu. Ja co prawda ostatni tydzień spędziłam u mamy z dziećmi, bo lekarka powiedziała, że jak mój syn (który w przedszkolu złapał wirusówke bo kilkoro dzieci miało zapalenie jamy ustnej i Krosty na rączkami i nóżkach tzw. Wysypkę bostońska)nie będzie pił to nie obędzie się bez szpitala i kroplowki. Miałam bliżej od mamy wrazie czego. Niepił bo go w buzi piekły krosteczki. A nawet po lekach się bał. Na szczęście w piątek pił już normalnie a w sobotę zaczął jeść. Ale nikt nie powinien składać wizyt wiedząc, że jest chory, niezależnie od tego czy w domu, do którego idzie są dzieci czy nie. Robi sobie krzywdę (powikłania) i komuś (zaraża).. zupełnie nie rozumiem nieodpowiedzialnych rodziców, którzy tak robią i jeszcze są zaskoczeni lub mają pretensje. .
brawo Ty ?jak najbardziej popieram takie postepowanie. Ja sama nigdzie niechodze z chorabą po chalpkach wiec tez gosci niezapraszam. pytam wprost czy jestescie zdrowi jesli tak zaparsza.jesli nie to zapraszam jak bedziecie zdrowi. pozdrawiam ?
Pracuje w szkole na świetlicy , jest druga godzina lekcyjna siedzi dziewczynka w kacie 7letnia oczy jak szklanka , blada i mowi ze jej zimno. Sprawdzam czoło gorące!! Lecimy do pielęgniarki 39 stopni! Dzwonię do matki , matka odbiera i mowi żeby jej nie zawracać głowy bo mała rano dobrze wyglądała (tzn. O 8.30) , i rozłącza się , pózniej poprostu wyłącza komórkę ignorując fakty i prośbę o przyjazd, ojciec nie odbiera ,do dzwaniam się do „babcio-cioci”która została już ostrzeżona przede mną . Koło 12.30 przyjeżdża Matka dziewczynki i drze ryja z korytarza na mnie ze „to ostatni mój dzien pracy w tej szkole , ze jestem poje**** , bo ja jej na chleb nie zarobię,i napisze na mnie skargę ze jestem bezczelna piz** , a dzieciak z bólem głowy i katarem to nie problem i wystarczyło dać tabletkę, i żebym zainwestowała w mózg jak nie umiem myśleć itd ” szkoda ze 5 min wcześniej mała zabrała kartka z drgawkami od gorączki. Sama jestem rodzicem i często z małym gilem zostawiam mała w domu, bo wiem ze moze zarazić dzieciaki jak i wychowawców . Szanujmy siebie i innych będzie łatwiej
I to też jest problem. Rodzice podrzucają dzieci do szkoły/przedszkola byle zostały przyjęte i czasem autentycznie uciekają. A wychowawcy też się mogą zarazić. A przecież też są rodzicami, babciami… Pamiętam jak byłam w ciąży a po jakimś czasie okazało się że Mama na wycieczce siedziała obok dziecka chorego na rumień…
Dobrze sie zachowalas, kazda choroba to dla matki koszmar nieprzespanych nocy a przede wszystkim meczarnia dziecka. Oczywiście piszą tu mamy ze maja gorzej bo nikt im nie pomaga itd itd ale chyba nie o to tu chodzi kto ma gorzej. Nie znoszę jak ktos w ogóle ma zamiar chory odwiedzić mnie i moje dzieci, brak odpowiedzialności i zwyklej ludzkiej przyzwoitości. Jestes zdrowy zapraszam serdecznie , jestes chory do zobaczenia później. Pozdrawiam
Mieszkam na polnocy Niemiec i tez mam przyjemnosc obcowania z zielona wydzielina nosowa na codzien. Ogòlnie mam wrazenie, Ze tutaj rodzice pomylili przeziebienia z czkawka, a kaszel wielotygodniowy z zadrapaniem. Ostatnim razem opuscilam z còrka przyjecie urodzinowe, po Tym jak pewna mamusia powiedziala, Ze jej còrka ma od rana 39stopni, no ale nie mogla zostac z nia w domu, przeciez musi byc na urodzinach…
Rozwalaje Mnie te teksty!
Witam moja starsza córka ma astmę i alergie jak chodziła do przedszkola to wiecznie słyszałam że przyprowadzam chore dziecko i zaraża inne dzieci .Nigdy tak się nie stało a jak raczyłam Paniom w przedszkolu powiedzieć że inne dzieci przychodzą chore i one zarażają to słyszałam że to nie prawda. Nie przejmuj się opiniami innych myśl o swoich dzieciach. Ja również przez długi czas zastrzegałam rodzinie i znajomym żeby chorzy nie przychodzili bo córa miała obniżoną odporność i non stop coś łapała i siedziała nie tydzień a 3 tygodnie w domu.
skad ja to znam wszytie dzieci przyprowadzane do przedszkola maja alergie i astmy…a zielone gile az do pasa…przyganial kociol garnkowi
Rodzina mojego meza przyjechala do Nas z ospa . Mam 3 late I druga roczna…pytalam ich 100 razy czy sa zdrowi przez telefon. Niestety nie moglam ich wyprosic bo przyjechalI 1000km :( ale ja I tak jestem przez rodzine meza uznawana za wariatke ze bylam zla… :(
Popieram w stu procentach!
Mój synek urodził się bardzo chory, cudem wygrał z sepsa.. Teraz ma bardzo słaba odporność i dlatego też jestem Pani zdania, że jak ktoś chory to żegnam!
Popieram w stu procentach!
Mój synek urodził się bardzo chory, cudem wygrał z sepsa.. Teraz ma bardzo słaba odporność i dlatego też jestem Pani zdania, że jak ktoś chory to żegnam!
Pracuje w przedszkolu. Dziś wezwalam pogotowie do 3letniego dziecka, które nagle zaczęło tracić przytomność i miało ponad 41 stopni gorączki. Z mamą byłam cały czas na łączach, ale nie poczuła się w obowiązku napomknąć że dziecko rano miało gorączkę ale paracetamol i jazda do przedszkola, do czego się przyznał tata przed ratownikiem medycznym… a tydzień wcześniej mama zdziwiona ze kadra choruje… sama mam 2dzieci, katar delikatny no już niech będzie ale naprawdę rodzice nie mają świadomości ze gdy goraczkuje to dzieje się coś poważnego w organizmie a paracetamol nie leczy choroby tylko łagodzi objawy gorączki, nie wspominajac o tym że rozsiewa wirusy??!!
Pracuje w przedszkolu. Dziś wezwalam pogotowie do 3letniego dziecka, które nagle zaczęło tracić przytomność i miało ponad 41 stopni gorączki. Z mamą byłam cały czas na łączach, ale nie poczuła się w obowiązku napomknąć że dziecko rano miało gorączkę ale paracetamol i jazda do przedszkola, do czego się przyznał tata przed ratownikiem medycznym… a tydzień wcześniej mama zdziwiona ze kadra choruje… sama mam 2dzieci, katar delikatny no już niech będzie ale naprawdę rodzice nie mają świadomości ze gdy goraczkuje to dzieje się coś poważnego w organizmie a paracetamol nie leczy choroby tylko łagodzi objawy gorączki, nie wspominajac o tym że rozsiewa wirusy??!!
Masakra… postąpiłabym tak samo. Moi co chwile są chorzy. Nie zyczylabym sobie zeby ktos mi chorobe do domu przynosil. A w przeczkolu? – nie lepiej. Połowa dzieci zakatarzona a rodzice ignoranci do potęgi. Robią krzywde innym a zwłaszcza swoim. Jestem wściekła na takich ludzi. Przedszkole nie powinno wpuszczać chorych dzieci!!!! A rodzicą troche rozumu by się przydało.
Zgadzam się ze wszystkimi oburzonymi na matki, które podrzucają chore dzieci do szkół i przedszkoli, ale chciałabym wiedzieć, ile z tych oburzonych jest szefowymi, które straszą pracownicę zwolnieniem, kiedy tylko zaczyna brać zwolnienia lekarskie na chore dziecko. Niestety, wszystko ma swoje przyczyny.
U nas było odwrotnie. Wybieralismy sie do znajomych i wiedzieli o tym bo kilka razy przez tel i fb rozmawialismy. (u nas chlopcy 7i9 lat oraz corcia miala 4 miesiace) ( unich dwojka 4 i 2 lata) Jak dojechalismy, wszytko ok, siedzimy, gadamy, pijemy kawe. w pewnym momecnie ona mowi ze idzie przeninac malego no to ja ze ide z nia przewine od razu moją. Idziemy. W pokoju widzę jak w pieluszce małego aż pływa a jego mama do mnie – Wiesz od kilku dni ma rozwolnienie, lekarz mowi ze to jakis wirus!!. No myslalam ze wyjde z siebie i stane obok. I co?? za dwa dni moja miala – jelitowka u 4 – miesieczengo dziecka Ktore tylko na cycu jedzie. Super mielismy przeszło 2 tyg z głowy !!!!
Pewnie macie tylko po jednym dziecku? Góra dwójkę? Przy trzecim i kolejnym przestaje się być przewrażliwionym..
Chyba przestaje się dbać o dziecko, a nie być przewrażliwionym – to dokładniej miałaś na myśli?
Trzeba w niektórych sprawach zachować zdrowy rozsądek.
Nie przesadzajcie że teraz mamy są przewrażliwione.Moje dzieci są już dorosłe(30 i 28 lat) .jak były małe również nie pozwalałam aby ktoś chory nas odwiedzał i my również chorując leczyliśmy się w domu. Zresztą do tej pory chora nie odwiedzam znajomych szczególnie tych którzy maja małe dzieci.
Ja mam troje, a też nie miałabym skrupułów. Sama ostrzegam, kiedy moim dzieciom coś dolega
Zgadzam się z Tobą :) też jestem wredna baba :)
Zgadzam się z Tobą w 100%. Miałam podobną sytuację, kiedy koleżanka przyjechała ze swoim 3-letnim synem zobaczyć po raz pierwszy moją 2-miesięczną córkę. Jej mały zasmarkany, ciągle próbował dotykać i przytulać moje dziecko. Co prawda, nie wyprosiłam ich, ale starałam się trzymać moją córkę jak najdalej od chorego i nie mogłam doczekać się, kiedy w końcu sobie pójdą. Minęły już 2 lata, ale ciągle mam o to lekką urazę.
Rozumiem Cię doskonale. Też uchodziłam za dziwaczkę, bo nie chodziłam z moimi dziećmi tam, gdzie byli chorzy, nie przyjmowałam chorych osób i zabraniałam babci całowania w rączki. Dzieci miały obniżoną odporność niemal od początku. Gdy córka miała 9 miesięcy poszłam z nią do koleżanki, która miała o rok starszą córkę. W pewnym momencie tamta kichnęła na moją, co mama skomentowała, że mała ma katarek. Zagotowałam się. Córka mogła zapłacić za to spotkanie życiem, bo miała drgawki gorączkowe i stygła nam na rękach. Okazało się, że kluła jej się wtedy różyczka i równocześnie zapalenie oskrzeli…
Wredna baba to ta, która przynosi dzieciom choróbska. Ja też się zawsze oburzam na taką bezmyślność i mówię w prost. To, że dbamy o swoje dzieciaki i w miarę możliwości oszczędzamy im chorób świadczy o nas jak najlepiej. Takie bezrefleksyjne narażanie to idiotyzm. Sama , kiedy choruję, zdycham, po prostu czuję się fatalnie…więc jak mogłabym własnemu dziecku fundować taki klops w imię odporności? Odporność to zdrowa dieta, czas spędzony na podwórku i sport. Raczej nie kolejne infekcje
Wy naprawdę noe macie innych problemów? Za dobrze Wam jest? Zamiast cieszyć się że nie macie niepełnosprawnego dziecka albo dxiecka z naprawdę ciężką nieuleczalną chorobą, to pitolicie takie głupoty… połowa komentujących faktycznie ma iloczyn inteligencji…
Dziecko z obniżoną odpornością jest prawie jak dziecko z niepełnosprawnością
A Ty masz takie dziecko? Jak tak, to szczerze współczuję…
A Ty masz takie dziecko? Jak tak, to szczerze współczuję…
To nie dotyczy tylko zarażania dzieci, ale i dorosłych. Tak jak większość rodziców rozumie, ze nie przyprowadza się chorego dziecka do innego dziecka, tak rzadko kto pomyśli, że nie wypada przyprowadzać chorego dziecka również i do dorosłych. Dorosły też się może zarazić, ja tak zostałam poczestowana jelitowka przez dziecko koleżanki, które mnie wycalowalo na powitanie.
Ja to rozumiem, moje dzieci chorują NON STOP odkąd Starszy zaczął przedszkole 3 lata temu (młodszy miał wtedy 3 tygodnie). Ja byłam bliska autentycznego obłędu po pierwszym roku wszystkich wirusów, szpitali, wymiocin, gorączek, SORów – wróciłam do pracy, mąż został z dziećmi, bo ja byłam bliska załamania.
Ludzie nic sobie nie robią z zarażania, bo to nie oni potem siedzą z dziećmi, nie zbijają gorączek i nie ścierają wymiocin.
Ja nie mam babć, niań, cioć.
Wielokrotnie teściowa zapytana czy wszyscy zdrowi kłamała, a po przyjeździe okazało się, że połowa domowników ma grypę, anginę itd.
Wcześniej jak starszak miał alergie na wszystko w najwyższych klasach i lądował 2 razy na oddziale z objawami wstrzasowymi, to nadal rodzina uważała, że alergia mojego dziecka to moja fanaberia i należy mojemu dziecku po kryjomu przemycać takie zdrowe rzeczy jak wołowina (uczulony) lub serniczek (!!).
Wczoraj mój młodszy syn nie poszedł na pasowanie na przedszkolaka, bo uznałam, że jeszcze nie wydobrzał, nie będę zarażać innych dzieci, ale też podejrzewałam, że jak to bywa, na takie „uroczystości” zazwyczaj zdrowieją jednodniowo wszystkie dzieci. I miałam rację :)
Spotykam sąsiadkę – mówię jej – nie zbliżajcie się do nas, obecnie mamy jelitówkę przyniesioną ze szkoły przez Starszego (bo nie mają mydeł w łazienkach pan dyrektor uważa, że ludzie nie myją rąk i jakoś żyją), a ona do mnie, że jej młoda ma zapalenie oskrzeli. No to mówię – oo, no to też nie byliście na pasowaniu dzisiaj? a ona do mnie -eeee no byliśmy „tak na chwilkę”….
Ta sama sąsiadka organizowała miesiąc temu urodziny i była obrażona, że nie przyjdziemy, a nie przyszliśmy, bo wiedziałam, że jej Młoda nie chodzi do przedszkola, bo jest chora. A jak ją zapytałam o to, to mi powiedziała, że to niezaraźliwe jest, zebym się nie przejmowała :)
A jelitówkę mieliśmy, bo jedna mama z klasy syna postanowiła zabrać ze sobą do szkoły na ślubowanie dziecko z infekcją i zapomniała nam powiedzieć, że poza gorączką również rzygał, po 3 dniach rzygała cała moja 4-os. rodzina…
Całowania dzieci przez moich teściów i innych (prosto w usta!) też nie mogę wyplenić, mimo, że już rozmawialiśmy o tym. Czasem też widzę opryszczki u osób usiłujących całować moje dzieci, wtedy uciekam.
Albo jak dzieci były noworodkami i moi rodzice przychodzili do nas i nie myli rąk „bo przecież mają czyste, bo myli przed wyjściem z domu” i żebym nie przesadzała- można mnożyć.
Jestem za tym, że to moje życie, moje dzieci i trzeba to tępić.
Koniec kropka.
Pozdrawiam,
Niedobra, Niegrzeczna i Nietowarzyska Jędzo- Brawo TY! Szacun za asertywność i właściwą postawę macierzyńską! Biorę przykład!
Brawo brawo brawo!!!! Jakbym sama to napisała ?
BRAWO TY!!! Dziwię się tej kobiecie, że przyprowadziła dzieci już chore do Was.Nie pojmuję braku wyobraźni, a przede wszystkim współczucia do własnych dzieci. Miałam odwiedzić przyjaciółkę która urodziła na początku października, ale u mnie w domu panuje przeziębienie córcia, maż ,teraz i moja mama! Nie wyobrażam sobie przewieść zarazek i zarazić dzieciątko. Przyjaciółka chciała abym już przyjechała ale nie pojadę dopóki, dopóty nie wyzdrowieją wszyscy z mojego otoczenia. No i nie zamierzam zabierać ze sobą 2,5 letniej córki, bo dzieci są roznosicielami wirusów i bardzo szybko rozkłada je choróbsko.
Jestem mamą dziecka zlobkowego i przedszkolnego. Myślę, że we wszystkim trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek. Czym innym jest koniec łagodnego kataru a czym innym ospa, jelitówka czy angina.
Wyznaję zasadę, że nigdy nie spotykam się ze znajomymi z dziećmi jeśli mamy początek jakiekolwiek infekcji – nawet jeśli to tylko katar to nie wiadomo co z tego wyniknie. Jeśli minął już minimum tydzień i objawy bardzo oslably tylko za zgodą rodziców. Tego samego oczekuję od nich. W temacie zaś bezdzietnych to jeśli dziecko dobrze się czuje, nie ma gorączki ani nic poza katarem i kaszlem to za ich zgodą. Informacje to podstawa – sama inaczej oceniam katar gdy dzieci mam zdrowe a inaczej po długiej antybiotykoterapii.
Wśród mojej rodziny i znajomych to fajnie funkcjonuje i nikt nikogo nie krytykuje za te chwile szczerości czy odwołania wizyt w ostatnich chwilach.
Problem mam z czymś innym. Często objawy u dzieci pojawiają się dość gwałtownie. Gdy umawiam się na popołudnie po przedszkolu mam zawsze lęki, bo zdarzyło mi się, że odwiozlam dziecko zdrowe, odebrałam pozornie zdrowe, w ciągu 10 minut w samochodzie nie zdradziło objawów a pół godziny po przyjeździe i spotkaniu z innym dzieckiem pojawiły się objawy. I niestety matka ta miała do mnie pretensje.
Niestety nie będąc 100% czasu z dzieckiem mogę o zmianie stanu z bezwzględnie zdrowy na potencjalnie chory nie wiedzieć.
Ważnym dla mnie też jest by jeśli dziecko znajomych zachorowało po wizycie się o tym dowiedzieć – nie po to by oskarżać tylko w razie objawów wiedzieć o możliwościach.
W placówkach zaś najbardziej wkurza mnie nie obecność chorych dzieci tylko zamiatanie problemów pod dywan – jeśli pojawia się choroba zakaźna to uważam, że powinnam o tym wiedzieć. Tymczasem większość znanych mi miejsc nie informuje rodziców.
Brawo! Ja równie unikam spotkań jesli moja corka jest chora albo ktos chce nas odwiedzic a juz sie smarcze.
Były czasy, że jak jechałam autobusem i widziałam potężnie chorą osobę to potrafiłam z tego autobusu wysiąść…co nie oznacza że unikniemy chorób, bo są wszędzie. Moje chorowały cały poprzedni rok, 25 infekcji na 12mc, więc rozumiem Twoją postawę, też trafiłby mnie szlag…ale wiesz że takie same dzieci są w żłobach i przedszkolu? jak tam wchodzę to wolę nie patrzeć w co puszczam dzieci…
Ja zawsze pytam czy wszyscy zdrowi i kiedy sie umawiam że my sie wybieramy w odwiedziny i odwrotnie. Po problemie. I jeszcze trzeba znać dobrze znajomych bo są i tacy, którzy twierdzą ze katar się kończy lub prawie kataru nie ma, a okazuje się coś zupełnie innego.
Jak znajoma lubi nieprzespane nocki, to jej sprawa – jej dzieciom współczuję.
Chorób się nie uniknie – wirusy krążą w powietrzu, czy tego chcemy, czy nie i normalny z nimi kontakt uodparnia, ale nie, jak ktoś z premedytacją przynosi nam wór zarazków do domu. Pozdrawiam i całkowicie rozumiem
Jak znajoma lubi nieprzespane nocki, to jej sprawa – jej dzieciom współczuję.
Chorób się nie uniknie – wirusy krążą w powietrzu, czy tego chcemy, czy nie i normalny z nimi kontakt uodparnia, ale nie, jak ktoś z premedytacją przynosi nam wór zarazków do domu. Pozdrawiam i całkowicie rozumiem
Nie przeszłoby mi przez myśl, żeby z chorym dzieckiem iść gdzieś w odwiedziny. Szczególnie tam, gdzie są dzieci. Tym bardziej, że dla podziębionego dziecka to żadna frajda. Może nawet na początku trochę się pobawi, ale chwilę później staje się jęczące i za równo dla dziecka, jak i dla rodziców oraz gospodarzy jest to raczej mało przyjemne i męczące.
Popieram,podpisuję się obiema rękami. Potępiam też rodziców,którzy prowadzą chore dzieci do przedszkola
W 100 % Cię popieram. Mam już dosyć tej lekkomyśnlości innych. Mój syn chodzi do przedszkola i jak słysze hasło w szatni babci albo niepracującej matki: „Przecież to tylko katar” to krew się we mnie gotuje. Jedno dziecko będzie miało tylko katar a u nas od razu wirusy atakują gardło. Potem stan zapalny i kończy się antybiotykiem – minimum 10 dni musi zostać w domu. To natomiast związane jest z koniecznością poproszenia lekarza o opiekę. Teraz właśnie leczymy się z 3 infekcji od początku września.
Zmień lekarza, antybiotyk daje się a bakterie a nie wirusy- niepotrzebnie wyjalawiasz dziecko.
Oj nie zgadzam się . Jestem ta „niepracujaca matka” mam trzy dziewczynki 6,4,2 lata i krew mnie zalewa, jak odprowadzać Córkę do przedszkola, a na wejściu zagilony i zakaszlony dzieciak rodzica pracującego, bo przecież to przeziębienie i osluchowo czysty! Oczywiście poniekąd rozumiem, ze problem z urlopem itp. I kto zajmie się dzieckiem. Ale z drugiej strony kurde – wkurza mnie to już. Tydzień w przedszkolu , 2 w domu, bo rodzice puszczają chore dzieci. Już pomijam fakt kosztów wizyt i leków, nerwów i homorow, nieprzespanycj nocy. Moje dziecko znosi do domu, zarazaja się pokolei, potem bywa druga seria. I ok. Mogę sobie 'siedzieć’ w domu, bo nie pracuje, mam możliwość odczekania aż dziecko wydobrzeje w domu i dopiero puszczam do przedszkola. Więc moje dziecko do przedszkola puszczam ZDROWE. Najlepiej zwalic wine na leniwe matki.
I dobrze. Zawsze ale to zawsze trzeba brać to pod uwagę. Pamiętam nawet, że ktoś z dorosłych chciał nas odwiedzić z dziewczyną w ciąży to trzy razy powtarzałam, że my mamy katar i dobrze by było wizytę przełożyć. Ale decyzja należała wtedy do dorosłych. A tu ewidentnie matka dzieci powinna chociażby skonsultować wizytę.
Moja córka jest alergikiem na kurz przez co ma też astmę. Z tatarem i kaszlem za pan brat i mimo, że nim nie zaraża to dla osób takich jak ty będzie niepożądanym gościem.
Moja córka jest alergikiem na kurz przez co ma też astmę. Z tatarem i kaszlem za pan brat i mimo, że nim nie zaraża to dla osób takich jak ty będzie niepożądanym gościem.
Dobrze powiedziane. To powinno być oczywiste dla każdego, szanuję swoje zdrowie i innych też. Nie mam pojęcia skąd w ludziach się bierze przywołanie na odwiedzanie czy spotkania z gilami. Taka postawa dotyczy też dorosłych, jedni mają lepszą odporność inni gorszą ale moim zdaniem trzeba postępować odpowiedzialnie, zarówno w stosunku do siebie ale też do innych. Zadam się z Tobą 100% chociaż nie wiem czy miałabym odwagę tak wyprosić, ale to już problem z moją asertywnością?. Ale dobrze, że uświadamiasz ludzi.
Kobietki!
Mam wrażenie, że wszystkie jesteście perfekcjonistkami nietolerującymi żadnych zmian. Od dawna ludzie chorowali, chorują i będą chorować! Zgadza się- nie powinno się przynosić komuś choróbska do domu, ale nie róbmy z tego aż takiego przewinienia, żeby po chamsku wypraszać gości z domu. Ja też mam małe dziecko i wiem co znaczy choroba (nieprzespane noce, wszędobylskie leki, dbanie o ciepło, siedzenie nieustanne w domu…itd.). Jestem realistką i wiem, że to kiedyś wyjdzie na dobre- organizm musi trochę się nauczyć jak walczyć z chorobą. Wiecie, dlaczego boicie się tak chorób? Bo pewnie większość z was lubi wygodę i ustabilizowane życie, albo jesteście zapracowanymi matkami, ciężko pracującymi na dobre ubrania, wycieczki i super dom na kredyt. Kobiety- trochę pokory- nie zawsze musi być tak fantastycznie i spokojnie. Choroby zakaźne u dzieci to nic innego jak nauka organizmu na zarazki i bakterie. A wam leniwym mamusiom nie chce się skakać koło chorego dziecka i robicie wielkie halo. Moja siostra ma starszego synka i nie unikamy kontaktu naszych dzieci, gdy jeden ma np. katar lub kaszel. Czasem sie jeden od drugiego zarazi, a czasem nie. Ale dla mnie to nie jest wielki problem. Oczywiście nie mówię tu o gorszych chorobach jak np. jelitówka lub angina. Pozostałe kaszle i katary są mi niestraszne. W Norwegi, Skandynawii, Kanadzie nie przejmują sie tak tymi błahostkami, dzieci biegają rozhełstane, z zielonymi gilami, a u nas opatulone, chorutkie i te wiecznie narzekąjące i roszczeniowe matki. Kobiety trochę realizmu.
Pani chyba żartuje, zapraszam do siebie do 4 małych dzieci, króre chorują po kolei, a nie jednocześnie, jak zrobi Pani 16 nebulizacji dziennie, oklepywania, odciągania katarów, płukania zatok u najstarszych i podania leków u 4 to zmieni Pani zdanie. Nie chce się Wam skakać. Ha ha ha. Na dodatek nie prześpi Pani jednej nocy przez 6-8 tygodni bo tyle trwa chorowanie 4 dzieci. Bedzie Pani prosiła o zakupy znajomych, bo nie ma jak wyjsć, a 4 nakarmić trzeba. Wyda Pani 2 tys na leki i wizyty u lekarzy. Nie wyjdzie Pani przez 1,5-2 mocy do pracy. Proszę oprzytomnieć, nie każdy m jedno dziecko. I to nie jest błahostka i bycie rozczeniową matką. Pani jest niepoważna.
Pani chyba żartuje, zapraszam do siebie do 4 małych dzieci, króre chorują po kolei, a nie jednocześnie, jak zrobi Pani 16 nebulizacji dziennie, oklepywania, odciągania katarów, płukania zatok u najstarszych i podania leków u 4 to zmieni Pani zdanie. Nie chce się Wam skakać. Ha ha ha. Na dodatek nie prześpi Pani jednej nocy przez 6-8 tygodni bo tyle trwa chorowanie 4 dzieci. Bedzie Pani prosiła o zakupy znajomych, bo nie ma jak wyjsć, a 4 nakarmić trzeba. Wyda Pani 2 tys na leki i wizyty u lekarzy. Nie wyjdzie Pani przez 1,5-2 mocy do pracy. Proszę oprzytomnieć, nie każdy m jedno dziecko. I to nie jest błahostka i bycie rozczeniową matką. Pani jest niepoważna.
Poważnie???!!! Kobieto wez ty się puknij w głowę!!! Po co dzieciaka męczyć??? Ty jak chorujesz to się z tego cieszysz bo organizm się uodparnia na wirusa??? Gorączka to dla ciebie przyjemność??? katar że się ciężko oddycha!!! Kto by chciał dla małego szkraba takie tortury??? Zwłaszcza że niedawno przez to przechodził?? To nie chodzi o matkę bo ona da radę!!! Po drugie kto wyciąga dzieciaka z domu jak źle się czuje i ewidentnie stan podgoraczkowy!!! Od tego są rodzice by zadbać
Ty jesteś jedną z tych ignorantek a później jest tak źle że dzwonisz na pogotowie bo dziecko już nie daje rady i jest zaniedbane!!! Bo co jak da radę to da radę i się uodparnia a jak nie to będą je w szpitalu ratować!!! Nie potrafię zrozumieć takich okropnych ludzi jak Ty!!! Współczuję twoim dzieciom :-( Niech Bóg ma je pod opieką!!!
Poważnie???!!! Kobieto wez ty się puknij w głowę!!! Po co dzieciaka męczyć??? Ty jak chorujesz to się z tego cieszysz bo organizm się uodparnia na wirusa??? Gorączka to dla ciebie przyjemność??? katar że się ciężko oddycha!!! Kto by chciał dla małego szkraba takie tortury??? Zwłaszcza że niedawno przez to przechodził?? To nie chodzi o matkę bo ona da radę!!! Po drugie kto wyciąga dzieciaka z domu jak źle się czuje i ewidentnie stan podgoraczkowy!!! Od tego są rodzice by zadbać
Ty jesteś jedną z tych ignorantek a później jest tak źle że dzwonisz na pogotowie bo dziecko już nie daje rady i jest zaniedbane!!! Bo co jak da radę to da radę i się uodparnia a jak nie to będą je w szpitalu ratować!!! Nie potrafię zrozumieć takich okropnych ludzi jak Ty!!! Współczuję twoim dzieciom :-( Niech Bóg ma je pod opieką!!!
„Bo pewnie większość z was lubi wygodę i ustabilizowane życie, albo jesteście zapracowanymi matkami, ciężko pracującymi na dobre ubrania, wycieczki i super dom na kredyt. ” – no i teraz obraziła Pani tę cześć z nas, które oprócz wychowywania dzieci też pracują zawodowo, śmiem sądzić że w większości nie dlatego, że ma kaprys na torebki od louis vuitton, ale dlatego żeby wystarczyło na codziennie, nierzadko podstawowe rzeczy w utrzymaniu domu! Albo nawet na ten kredyt, ale nie na dom, tylko na małe M3 żeby nie mieszkać kątem u teściów czy rodziców. I to ja Pani powiem TROCHĘ REALIZMU bo Pani nie ma go za grosz!
„Bo pewnie większość z was lubi wygodę i ustabilizowane życie, albo jesteście zapracowanymi matkami, ciężko pracującymi na dobre ubrania, wycieczki i super dom na kredyt. ” – no i teraz obraziła Pani tę cześć z nas, które oprócz wychowywania dzieci też pracują zawodowo, śmiem sądzić że w większości nie dlatego, że ma kaprys na torebki od louis vuitton, ale dlatego żeby wystarczyło na codziennie, nierzadko podstawowe rzeczy w utrzymaniu domu! Albo nawet na ten kredyt, ale nie na dom, tylko na małe M3 żeby nie mieszkać kątem u teściów czy rodziców. I to ja Pani powiem TROCHĘ REALIZMU bo Pani nie ma go za grosz!
To chyba żart z tym lenistwem mamuś….moje dziecko przechorowalo ostatnie 10 miesiecy, jak przez tydzien w miesiacu nyl zdrowy to bylo swieto. Problemem jest ze nie chce przyjmowac lekow w zawiesinach a na tabletki jest za maly.trzeba byc nienormalnym, zeby pchac dziecko w chorobe, katar czy kaszel swiadomie.bo to ze inne dziecko ma tylko katar czy tylko kaszel moze oznqczac ze u mojego skonczy sie to zapaleniem oskrzeli lub pluc.
Ha ha co za „madra” wypowiedź tak się składa że dziecka organizm uczy się odporności na infekcjach lecz kiedy jest infekcja za infekcja to organizm nie ma siły i nie tylko układ immunologiczny siada ale tu proponuję porozmawiać z lekarzem bo wiedzą w tym temacie widać bardzo kuleje. Co ma lenistwo do obrony dziecka przed infekcja to nie wiem . Pracuje zawodowo i jak dziecko jest chore idę na zwolnienie i siedzę przy dziecku raczej o odpoczynku w tym czasie nie można powiedzieć więc gdzie tu czas na owe lenistwo ? To ciekawe też że potrafi Pani od razu zdiagnozować chorobę u dziecka idąc tylko z katarem a wirusy rozwijają się w pierwszych trzech dobach i może to być grypa która jest groźna choroba szczególnie dla małych dzieci. Totalna Ignorancja.
Niestety coś w tym jest. Organizm dziecka uczy się odporności właśnie przez kontakt z wirusami i bakteriami i po prostu ich przechorowanie. Jednocześnie jeśli dziecko zbyt często choruje trzeba mu dać czas na odchorowanie i w tym czasie unikać chorych osób. Tylko, że samo unikanie nie pomoże, bo przy jakimkolwiek kontakcie z wirusem np. w przedszkolu lub szkole problem wróci jak bumerang. Trzeba się w tym samym czasie skupić na wzmocnieniu organizmu dziecka i znalezieniu przyczyny zbyt częstych chorób. Natomiast jeśli dziecko nie jest nadmiernie chorowite unikanie wszelkich wirusów i bakterii może przynieść więcej szkody niż pożytku i tak w którymś momencie skończy się pasmem chorób, bo organizm dziecka nie nauczy się z nimi walczyć.
Nie zgodze sie z Toba. Jestem mama 5latka ktory od dziecka ma slaba odpornosc,lapie szczegolnie jelitowki,jest alergikiem. I kazdy lekarz powie ze dzieci chorujace non stop „bo taka ich uroda” musza miec tymczasowa izolacje od wirusow i bakterii bo inaczej nawet najlepsze pro i prebiotyki nie odbuduja organizmu. Uczynilabym podobnie z goscmi jak pani wyzej ale w znacznie kulturalny sposob-na szczescie nasi znajomi szanuja zdrowie mojego synka-a nauczyli sie tego od nas i bardzo sobie chwala to szczegolnie ze juz tez maja dzieci. A kto uwaza to za przewrazliwienie widac nie doswiadczyl tygodni w domu z wymiotami i zbijaniem goraczki oraz pobytow w szpitalu. Przede wszystkim dajmy wybor rodzicom czy chca miec kontakt z chorymi,przeciez to prosta sprawa. Spotkanie towarzyskie moze poczekac:-)
Nie zgadzam się -każdy przechodzi choroby inaczej.Zwykła przyzwoitość nie pozwala chodzić z chorymi dziećmi w gości.A co do opatulania,to ja też chciałam być taka mądra – widziałam w Holandii w lutym ludzi w płaszczach,ale w szpilkach i bose stopy.Pomyślałam-są zahartowani.To ja też tak chcę.I chodziłam tak-właśnie wychodzę z zapalenia płuc.Nie,nie -to nie przyszło tak od razu.Najpierw katar,potem kaszel,lekarz.Antybiotyk nie pomagał.Po tygodniu zapalenie oskrzeli,później płuc.Nie,nie-hartowania też nie zaczęłam gwałtownie.W kwietniu nosiłam buty wyższe ale na bose nogi i tak stopniowo.Mówi Pani, że matki z wygody nie chcą żeby dzieci zarażać? A co to za przyjemność świadomie doprowadzać do choroby?Pozdrawiam
to przebijcie mnie…na pierwsze urodziny mojej córki zaprosiłam oczywiscie wszystkich z rodziny Przyjechal brat męża z synem. Wchodzą, ja się przygladam i pytam…a co on taki fioletowy….a on mi dziecko z OSPĄ do roczniaka przywiózł…dodam, że był grudzień, i nawet kretyn nie wziął pod uwagę, że mógłby tzw. przeziębić ospę…
to przebijcie mnie…na pierwsze urodziny mojej córki zaprosiłam oczywiscie wszystkich z rodziny Przyjechal brat męża z synem. Wchodzą, ja się przygladam i pytam…a co on taki fioletowy….a on mi dziecko z OSPĄ do roczniaka przywiózł…dodam, że był grudzień, i nawet kretyn nie wziął pod uwagę, że mógłby tzw. przeziębić ospę…
Masz rację. Mi by było wstyd przyjść tak do kogoś. Kiedy my mamy katar nie odwiedzamy znajomych z dziećmi. To moim zdaniem brak wyobraźni ze strony tej kobiety. Pozdrawiam :-).
Brawo Ty! Ja jestem tego samego zdania, choć mnóstwo osób uważa mnie przez to za wariatke. Ja tam jednak wole mieć w domu zdrowe dziecko jak i sama oczywiście być zdrowa.
Sama również już ze dwa razy nie zawahałam się wyprosić nawet męża kolegów, gdzie przyuważyłam podciąganie nosem i zeszklone oczy.
A jak widzę i kogoś niezabezpieczoną opryszczke to też od razu dostaję szewskiej pasji.
Brawo Ty! Ja jestem tego samego zdania, choć mnóstwo osób uważa mnie przez to za wariatke. Ja tam jednak wole mieć w domu zdrowe dziecko jak i sama oczywiście być zdrowa.
Sama również już ze dwa razy nie zawahałam się wyprosić nawet męża kolegów, gdzie przyuważyłam podciąganie nosem i zeszklone oczy.
A jak widzę i kogoś niezabezpieczoną opryszczke to też od razu dostaję szewskiej pasji.
Ja będąc w ciąży odwiedziłam rodziców okazało się że tata miał lekki katar nawet nie zauważyłam, a mnie rozłożyło na 3 dni z wysoką gorączką, obawą o dziecko i brakiem możliwości przyjęcia jakichkolwiek leków, później wyjazd z nieodpowiedzialnymi znajomymi również chorymi i historia znów się powtórzyła ;/ wiec teraz z dzieckiem pierwsze pytanie jak wychodzimy to czy wszyscy są zdrowi, nie potrafię zabrać dziecka w gniazdo wirusów i bakterii z premedytacją.
BRAWO :) :) Ja na szczescie nie spotkałam sie z czymś takim. Jeżeli umawiamy się ze znajomymi a ktoś sie rozchoruje to poprostu przekładamy spotkanie i nikt sie nie boczy, bo to oczywiste. :) :) ze wstydu bym sie spalila jakbym miala isc do kolezanki z chora córką.
U dobrze! Ja robię tak samo! Wypraszam u uprzedzam że jak chory nie przychodzić mam gdzies jak się ktoś obrazi… A obrazi sie tylko głupi i nie mądry. Urodziłam wczesniaka u niej katar kończy sie zapaleniem oskrzeli. Zdarzylysmy wyjść ze szpitala a do mneo siostra cioteczna przyszla z katarem wyprosilam i juz… I. Jestem przewrazliwiona podobno i przesadzam ale ja sie pytam po cholerę dziecko ma chorowac?? U nas jest problem bo mamy dysplazje oskrzelowa nie dopilnowanieni zbyt częste infekcje maga dysplazje zastapic astma! I ja kur… Nie rozumiem dlaczego ludzie tego nie rozumieją dlatego tez musze pilnowac starsza córkę zeby nie przenosila jak jedna chora to indruga u malej 3 infekcjie i 3 razy szpital z oskrzelami! Teraz sie leczymy u pulmonologa i raz udalo sie bez szpitala… Moga mówić sobie na mnie co chca dla mnie zdrowie dziecka jest najwazniejsze. Wstydem jest przyjsc zakatarzonym do dzieci. Ja nigdy tego nie robilam i robic tak nie bede mam szacunek do dzieci i rodzicow którzy później tez musza duzo pracy włożyć chociażby podanie lekow jest wyzwaniem! O nieprzespanych nocach rodzicow i dzieci nie wspomnę! Bardzo dobrze Pani zrobila!
I brawo. Ja kiedyś udawałam że nie widzę smarków wycieranych w rękaw przez dzieci nas odwiedzające. Teraz jak ktoś dzwonu z propozycją spotkania pyram od razu czy są zdrowi. Nawet katar zniechęca mhie do wizyt bo u jednych skończy się na katarze a u niektórych może się wywiązać coś poważniejszego. Wystarczy trafić na moment obniżonej odporności i 2 tyg z głowy. Tak trzymać. Pozdrawiam
Jestem nauczycielem w przedszkolu i powiem tak… Chore dzieci zwłaszcza w okresie jesiennym to problem gigantyczny! Nauczyciel w przedszkolu nie ma prawa nie przyjąć dziecka… Jedyne co to może nakłonić rodzica do pójścia z nim do lekarza, co czasem jest trudne… Są dzieci których rodziców codziennie informujemy iż córka/synek kaszle, zwłaszcza podczas odpoczynku oraz że ma katar… Najczęstsza odpowiedź to 'katar teraz przez ogrzewanie maja wszyscy, a jak lezy to mu spływa i tez kaszle’. Niestety zielony katak kilka tygodni ciągnący sie za całą grupą doprowadza do chorób nauczycieli… Jesteśmy wyzywani od leni (L4 prawie od początku ciąży, zwolnienia lekarskie z powodu choroby itd), lub od nieodpowiedzialnych gdyż z tym katarem czasem próbujemy pracować – gdy wiemy że nie będzie zastepstwa i grupa będzie podzielona na inne grupy. Jak informujemy rodziców że w przedszkolu pojawiła sie choroba zakaźna, czy wszawica (obowiązek przedszkola), to rodzic dziecka chorego potrafi miec pretensje… Całe to chorowanie to chyba jedyny minus mojej pracy… Właśnie leczę katar i stan podgorączkowy… mam 4 dni – w środę powinnam być w pracy. Chora nie pójdę zarażać dzieci… choć w sumie skoro ich 90% przychodzi po 'syropku malinowym’ to czemu nie? ;>
Jestem nauczycielem w przedszkolu i powiem tak… Chore dzieci zwłaszcza w okresie jesiennym to problem gigantyczny! Nauczyciel w przedszkolu nie ma prawa nie przyjąć dziecka… Jedyne co to może nakłonić rodzica do pójścia z nim do lekarza, co czasem jest trudne… Są dzieci których rodziców codziennie informujemy iż córka/synek kaszle, zwłaszcza podczas odpoczynku oraz że ma katar… Najczęstsza odpowiedź to 'katar teraz przez ogrzewanie maja wszyscy, a jak lezy to mu spływa i tez kaszle’. Niestety zielony katak kilka tygodni ciągnący sie za całą grupą doprowadza do chorób nauczycieli… Jesteśmy wyzywani od leni (L4 prawie od początku ciąży, zwolnienia lekarskie z powodu choroby itd), lub od nieodpowiedzialnych gdyż z tym katarem czasem próbujemy pracować – gdy wiemy że nie będzie zastepstwa i grupa będzie podzielona na inne grupy. Jak informujemy rodziców że w przedszkolu pojawiła sie choroba zakaźna, czy wszawica (obowiązek przedszkola), to rodzic dziecka chorego potrafi miec pretensje… Całe to chorowanie to chyba jedyny minus mojej pracy… Właśnie leczę katar i stan podgorączkowy… mam 4 dni – w środę powinnam być w pracy. Chora nie pójdę zarażać dzieci… choć w sumie skoro ich 90% przychodzi po 'syropku malinowym’ to czemu nie? ;>
nie ze skrajności w skrajność ale jak ktoś ma zwykły katar to go nie zabijajmy heh leczony i nie leczony trwa 7 dni więc wyluzujmy
U mojej córki katar potrafi się ciągnąć nawet 2 miesiące mimo leczenia i niejednokrotnie skończył się zapaleniem oskrzeli. Więc nie dla wszystkich katar jest taki zwykły.
Zdecydowanie nie, jeśli komuś pójdzie w zatoki, to może i 6 tygodni leczyć, a coraz więcej osób ma chore zatoki.
Małe dzieci mają nie wykształcone zatoki
U mojego syna katar kończy się zapaleniem uszu, ma dopiero 2,5 roku, a już ma pozakładane dreny. Nie mówi, bo przez ciągle zalegający mu płyn w uszach niedosłyszał. Nie dla każdego katar to „tylko katar „
Jak ja nie lubie takich ludzi. Jak matka matce moze robic coś takiego?
Od urodzenia mojej córki też jestem uważana na nienormalną, moja rodzina jakos się z tym oswoiła, wiedza ze nawet mały katar to dla mnie choroba. Rodzina męża chorób jakos nie uznaje. Jeździmy do nich 5 razy w roku i za każdym razem ktoś jest tam chory, chociaż maż dzwoni wcześniej i pyta czy zdrowi, to odpowiadaj tak??
Wiem, ze chronię dziecko i już mnie nie interesuje co myślą inni.
Zrobiłabym tak samo jak Pani!
Jak ja nie lubie takich ludzi. Jak matka matce moze robic coś takiego?
Od urodzenia mojej córki też jestem uważana na nienormalną, moja rodzina jakos się z tym oswoiła, wiedza ze nawet mały katar to dla mnie choroba. Rodzina męża chorób jakos nie uznaje. Jeździmy do nich 5 razy w roku i za każdym razem ktoś jest tam chory, chociaż maż dzwoni wcześniej i pyta czy zdrowi, to odpowiadaj tak??
Wiem, ze chronię dziecko i już mnie nie interesuje co myślą inni.
Zrobiłabym tak samo jak Pani!
Byliśmy kiedyś całą rodzinką tzn.ja (w ciąży dość wysokiej), 7 letni syn i mąż zaproszeni do znajomych. Gdy przyszliśmy, na dobre się rozsiedliśmy, wypiliśmy kawkę i zjedliśmy ciasto, do koleżanki podszedł jej syn i mówi, że boli go brzuch. Ona na to „za chwilę Ci przejdzie”. Spytałam się jej, co mu jest, czy coś zjadł, czy co, a ona mi odpowiada „nie, wiesz co, dzieciaki mają drugi dzień jelitówkę” ? jak się wtedy we mnie zagotowało!!’Ubraliśmy się i wyszliśmy, oczywiście cała nasza 3 była po dwóch dniach chora! Od tamtej pory ani razu u niej nie byłam mimo wielokrotnych zaproszeń. Taka osoba jest moim zdaniem niepoważna !!
Popieram Cię całkowicie. Co jest z tymi ludźmi? Przecież taka choroba, zaserwowana w gratisie do odwiedzin, to również KOSZTY! Na ostatnią chorobę mojego syna wydałam około 250 zł, nie licząc oczywiście zajęć dodatkowych, które syn uwielbia, a które przepadły, przedszkola,za które trzeba płacić, nawet przy nieobecności. Mam własną firmę, pracuję zdalnie w domu, więc dla mnie taka choroba to naprawdę koszmar…
Brawo Ty!! Ja nie miałam odwagi, a zdarzyło się kilka razy, że podesłano mi kolegę syna z gorączka, zielonymi gilami, wirusem żołądkowym. Zawsze ta sama osoba. Raz jej dzieciaka odesłałam do domu, gdy skarżył się na ból brzucha…oddzwoniła do mnie, że nic mu nie jest i wymyślam. Tyle razy jej mówiłam, że mój syn jest alergikiem, astmatykiem i infekcje u niego ciągną się tygodniami, a łapie wszystko od wszystkich. Nie wiem jak można być takim egoistą!! Na szczęście z bliskimi znajomymi dzwonimy do siebie i ustalamy czy dzieci są na tyle zdrowe zęby się spotkać. Nie robimy afer z kończącego się kataru, ale świeżym infekcjom mówimy nie!!
Ja z mężem pracujemy na podstawowe normalne życie a nie drogie ubrania czy mega wygody. Mamy 1 dziecko. Zazdroszczę kobietom, które mają 3 czy 4 dzieci i nie muszą pracować zawodowo. Tylko błagam nie piszcie mi tu ile Wy musicie zrobić przy swoich dzieciach jak są chore. Nie współczuję Wam nie trzeba było ich tyle robić. Ja ogarne maksymalnie 2 i tak będę do tego podchodziła bez publicznego użalania się nad sobą.
Że zacytuję Szczęślivą…Ty tak na serio? :o :o :o
PS „Ja z mężem pracujemy na podstawowe normalne życie a nie drogie ubrania czy mega wygody. Mamy 1 dziecko. Zazdroszczę kobietom, które mają 3 czy 4 dzieci i nie muszą pracować zawodowo.”
Bez publicznego użalania się nad sobą, hmm?
No nie…ale jak ktoś ma więcej dzieci to ma się cieszyć, że są chore? Przecież nie o to w tym artykule chodziło, żeby się poskarżyć na ilość obowiązków, tylko na nieodpowiedzialnych ludzi
Popieram w 100 % mam 9 miesięcznego synka i każdy jest poinformowany że chory nie przychodzi i bez problemu większość rozumie. Natomiast jeśli ktoś nie rozumie i pojawia się chory wizyta jest anulowana a gość proszony o przyjście jak będzie zdrowy. Może nie każdy rozumie że dziecko chore to dom do góry nogami ale ta historia gdzie matka ciąga po ludziach chore dzieci to przesada. Moczenie dzieci w takim stanie w domu wygrzac się odpocząć dać dzieciom warunki na walkę z infekcja, a nie życie towarzyskie najważniejsze. Masakra jak dla mnie!
Popieram w 100%. Sama nie mam dzieci ale nie chodzę chora po znajomych, szczególnie nie spotykam się wtedy że znajomymi którzy mają dzieci
i extra !:D
Oj jak bardzo Cię rozumiem! Tylko nie wiem czy mi starczyłoby odwagi, żeby gości chorych wyprosić:( U nas chorowanie czy też po prostu nazywany przez innych „zwykły katar” przebiega ciężkawo a przy trójce dzieci to dopiero wyzwanie, żeby przetrwać taką infekcję… Podziwiam za postawę bardzo! Brawo!
Kiedyś mieliśmy podobną sytuację. Córka ciągle chorowała, więc cieszyłam się każdym dniem bez kataru itp. Wpadli do nas znajomi i nagle podczas picia kawy z koleżanką jej mąż wstał, wziął malucha na ręce i mówi, że zaraz wracają. Spytałam, gdzie się wybierają, a on na to, że tylko na zastrzyk, bo mały ma zapalenie płuc… tak ich zebrałam, że więcej nie przyszli. I w nosie mam to, co pomyśleli-moje dzieci są dla mnie najważniejsze, więc popieram Twoje zachowanie w 100%
ale jak zastrzyk to już nie zarażał, raczej sam mało odporny był. Najgorsza jest faza przed jak za bardzo jeszcze nie widać, że coś się dzieje, nawet rodzice mogą nie być pewni bo np. kaszel katar mogą być alergiczne
Ja miałam taka sytuację. mam małą córkę , 2 tygodnie temu odwiedziła mnie kuzynka z córką. Małe są w podobnym wieku. okazało się że córka kuzynki jest chora nie wyprosiłam ich bo przyjechały z daleka a poza tym to rodzina. na drugi dzień Moja Majka zachorowała naszczęście już jej przechodzi
Może w tej konkretnej sytuacji miałaś prawo być zdenerwowana, ale jednak myślę, że reakcja nie adekwatna do zagrożenia (co innego jakbyś miała dziecko czekające na operację, po przeszczepie itd.) Dzieci muszą się wychorować im szybciej i intensywniej, tym potem będą odporniejsze. Są na to wyniki badań naukowych – np. dzieci z rodzin wielodzietnych, gdzie przez pewien czas zawsze ktoś choruje i ciężko byłoby o normalne życie, zabarykadować się w domu i co, tak przeżyć życie? Ale to się potem kończy i dzieci odporne są bardziej. Nawet te po operacjach. Poza tym Twoja postawa jednak trąci mi egoizmem i wywyższaniem się ponad innych. Skąd wiesz, że to nie był katar alergiczny. Nigdy nei zapomnę, jak kobieta w sklepie na mnie nawrzeszczała, bo pokasłałam trochę, zasłaniając usta wszak i będąc na lekach moich na astmę. Wiedziałam, że nie zarażam, jestem pod stałą kontrolą lekarza, nagłe ataki katarów też mi się zdarzają i wygląda to na cieżkie zachorowania a po wzmocnionych lekach mija w pół doby. Niestety niektórym się wydaje, że zawsze i wszędzie mogą wydać opinie o innych ludziach. Co jest ważniejsze: że dziecko przejdzie (albo i nie) katarek czy że zranisz drugą osobę (w tym przypadku kilka osób)?
Katar alergiczny jest wodnisty i przezroczysty. Zielony katar jest za to bakteryjny i nadaje się jedynie do antybiotykoterapii. Pewnie stąd autorka posta wie, że ten katar nie był alergiczny.
Katar alergiczny jest wodnisty i przezroczysty. Zielony katar jest za to bakteryjny i nadaje się jedynie do antybiotykoterapii. Pewnie stąd autorka posta wie, że ten katar nie był alergiczny.
Jesteś lekarka ze juz ordynujesz antybiotyk? To jest właśnie problem przewrazliwionych matek. Antybiotyk na każdy katar. 12 razy w roku. Zero odporności.
Katar jest objawem choroby. Zolty i zielony oznacza ze w organizmie toczy sie zapalenie bakteryjne. Moze to byc nawet zapalenie oskrzeli czy pluc lub ucha co nie zawsze objawia sie kaszlem lub wyciekiem z ucha. W takiej sytuacji idzie sie z dzieckiem do lekarza nie w gosci. i tak infekcja bakteryjna u dzieci to podstawa do podania antybiotyku. Nie skupiajcie sie na samym katarze. Bo jak to na katar antybiotyk. Nie katar ma rozne postacie i powtarzam katar zolty i zielony swiadczy o infekcji bakteryjnej w organizmie i trzeba podac antybiotyk a przede wszystkim udac sie do lekarza choc mozna i przeczekac. Zawsze mozna cale zycie leczyc poinfekcyjna chorobe pluc opon mozgowych lub innych skutkow nie leczenia infekcji np gluchoty.
Antybiotyk na katar? Naprawdę?
Może stąd wie, że znajoma sama stwierdziła, że „jakaś infekcja się dzieciakom od rana szykuje”? To raczej nie znaczyło, że „mają katar i kaszlą alergicznie”.
Nie rozumiem zupelnie postawy matki, która z chorymi dziećmi przychodzi w gości wiedząc, że może zarazić inne dzieciaki. Jakby nie wiedziała jak cholernie trudno jest gdy dziecko choruje, idiotyzm do kwadratu
Popieram! Do nas swego czasu przyjechali znajomi z blizniakami, zobaczyc 6 tygodniowego syna. Po jakims czasie patrze, a jedno z blizniat ma katar i jakis taki nie wyrazny. Na drugi dzien, maz do mnie dzwoni, ze kolega wlasnie go poinformowal, ze w nocy wyladowali z dzieckiem na pogotowiu. Krztusiec dostal…. Myslalam, ze zwariuje! Dzieki Bogu dzieciaki sie nie rozchorowaly, choc maly mial dziwny katar, sapke. Lekarka uznala, ze mogl to dziadostwo dostac, tylko ze lagodnie przeszedl, bo byl karmiony moim mlekiem. Znajomosc juz nie ta sama… Kolezanka sie nie pofatygowala zadzwonic, powiedziec, przeprosic, bo jednak przyszla z chorym dzieckiem. Meza wyslala…
Poszłam kiedyś do koleżanki z synkiem 6 mcy. Nie widziałyśmy się kilka lat. Jej synek, w tym samym wieku, jak przyszliśmy spał na górze. Wstał, ja patrzę, a tam gil do pasa. Pytam: on ma katar? Ona: tak. Nie powiedziałam Ci przez tel, bo byś nie przyszła.
…
Dodam jeszcze tylko, że jej syn po 4 dniach był zdrowy, a mój dusił się 3 tygodnie, bo zlazło niżej. To tak w temacie tych ,,zwykłych katarów”.
Niestety u mnie w rodzinie takie sytuacje zdarzały się praktycznie cały czas. Moje chore siedziały w domu aż nie wyzdrowiały, ale ich kuzynostwo mimo zielonych gili i kaszlu takiego, że płuca odrywało wychodziły na podwórko do zabawy.. oczywiście do zabawy z moimi.. Nie pomagało zwrócenie uwagi. Czasem nawet kończyło się tak, że moje dzieciaki zdrowe zabierałam do domu, bo tamte bawiły się na wspólnym podwórzu i kaszlały na wszystkich bez żadnej krępacji- jak to małe dzieci. To dopiero była parodia. Chore dzieci bawiły się na świeżym powietrzu, a zdrowe siedziały przy klockach w domu. Wszystko kończyło się hasłem, że muszą się uodparniać. Ja rozumiem, moich też nie piecuchuje, ale jak już widzę, że dziecko męczy się kolejny tydzień z zielonymi gilami roztartymi na całej buzi to próbuje to dziecko wreszcie wyleczyć, a nie czekać aż samo przejdzie (chyba na kogoś :P )
Dopiero niedawno poznaliśmy znajomych, którzy pewnego ranka odwołali wspólne spotkanie, bo ich dziecko ma katar i nie chcą naszych zarazić… Nie zdajecie sobie sprawy jaki to był dla mnie szok
U mnie prosta zasada, dziecko moje chore, to nigdzie nie wychodzę. Ty masz dziecko chore, to siedź w domu nie męcz dziecka, nie ważne czy zaraza czy nie, jest po chorobie miej pewności, że już jest po wszystkim i niech odpocznie. Sama idź gdzieś z gilami do pasa lub świeżo po przeziębieniu, pewnie ci miło będzie siedzieć…
Ja mam to szczescie, ze na mojego synka moze kaszlec i kichac kilka osob jednoczesnie i nic mu nie bedzie, ale troche nie rozumie takiego podejscia… Izolowanie dzieci od chorob na pewno nie poprawi ich odpornosci. Ja np jestem przewlekle chora, od miesiaca mam po kolei wszystkie mozliwe zapalenia drog oddechowych i co moze powinnam wyniesc sie z domu na ten czas? A jak pojda do szkoly to moze odrazu najlepiej niech im Pani zalatwi nauczanie w domu, bo jak Pani upilnuje czy czasem ktos na Pani dzieci nie kaszlnie? Radzilabym raczej na powaznie zajac sie kwestia odpornosci swoich dzieci, bo izolacja jeszcze nikomu na dobre nie wyszla i czyms normalnym nie jest.
Nie jest rzeczą normalną trzymanie dzieci pod kloszem, ale przychodzenie z chorymi dziećmi do kogoś do domu też nie jest normalne. I ja, podobnie jak autorka postu, nie chciałabym żeby ktoś chory przyszedł i zarażał moje dzieci. Zwłaszcza że obydwoje z mężem pracujemy zawodowo, wstajemy bardzo wcześnie do pracy (ja np. o 4 rano), a nasze dzieci jak chorują to na całego. Przy katarze zaraz jest kaszel i wymioty. Więc kiedy muszę wstać o 4 rano, i przez pół nocy latam bo dziecko kaszle i wymiotuje, to po prostu nie chcę widzieć w swoim domu chorych gości. Dodam tylko, że normalnie wychodzimy na spacery, dzieci chodzą do przedszkola i nie chucham i nie dmucham na nie. To nie jest izolacja, ale unikanie pewnych sytuacji, które znacząco utrudniają życie. I tyle.
U dzieci przedszkolnych katar czasem jest chro chroniczny. Już niby wyleczony i jeden dzień w przedszkolu i znów wraca z gilem. Trzeba by wtedy nigdzie nie chodzić przez cały sezon albo nie dawać dziecka do przedszkola. Zielony gil u moich dzieci czy obcych po w sumie 6 latach w przedszkolu nie robi na mnie większego wrażenia.
No to trudno, do ludzi nie chodzi się z golem, chyba że zapytasz i uznają że nie widzą w tym problemu.
Bardzo dobrze,ja z córcia mialysmy spotkanie z jej dwoma mlodszymi kolegami.Zostalysmy zaproszone na przejażdżkę,tak spontanicznie spotkalismy ich na ulicy z mamusia i tatusiem.Kiedy wsiedlismy do pojazdu okazalo sie ze dzieciaki byly umazane glutami i jeden z nim zaczął kaszlec malej prosto w twarz.Tragedia dodam ze byłyśmy po 3tyg chorobie… minął tydz mala ma od 3dni goraczke i stwierdzino bakterie choroba zaczyna sie rozwijac.Szlag mnie trafia za nieodpowiedzialnosc innych mamus…
Zgadzam się z tym, co napisała autorka. Ja też kiedyś wyprosiłam gości, którzy przyszli do mojego domu z chorym dzieckiem. Tak się złożyło, że na drugi dzień miałam zaplanowane szczepienie synka (goście dobrze o tym wiedzieli), a które przekładane było już wiele razy.
yyy… sytuacja niewesoła ale… mam w domu alergika który notorycznie kicha i kaszle w sezonie jesienno -zimowym, a już szczególnie gdy tylko u kogoś jest zbyt mocno podkręcone ogrzewanie (uczulenie na roztocza), powszechnie muszę się z tego tłumaczyć że dziecko chore nie jest choć wykazuje typowe o tej porze roku objawy przeziębienia:/
Ale co do kwestii braku odpowiedzialności rodziców innych pociech, niestety mam podobne odczucia – przychodzą z chorymi dziećmi na urodziny, przedstawienia, do przedszkola itp bo szkoda coś opuścić, a potem 20 innych osób przez nich cierpi.
Mało tego, miałam kiedyś sytuację która mnie zniszczyła:
na wakacjach moje pociechy biegały w radosnych podskokach z kuzynką, po czym na drugi dzień zaczęły się wymioty, biegunka i temperatura. Ja zdziwiona głośno myślę skąd to teraz… na co mama kuzynki odpowiada – a, u nas to się właśnie wczoraj skończyło! No żeby po takiej chorobie nie odczekać nawet 2-3 dni w domu, tylko od razu pchać się w odwiedziny to naprawdę trzeba mieć coś nie tak w głowie…
Czytam kolejny artykuł, post w tym tonie i mnie przerażenie ogarnia. My na prawdę jesteśmy mega przewrazliwionym narodem. Jakieś 9 lat temu odwiedzili nas znajomi z Holandii. Była ładna polska jesień – nasza córa miała niecały rok. Postanowilismy po górach trochę połazić. Nasza oczywiście opatulona – czapeczka, jakiś szaliczek bo już trochę chłodno. Znajomi przyjechali z 3-letnim synem. Młody w podkoszulce i cieniutkiej koszuli. Qszystko niby ok. Tylko mały tak kaszlał, że myślałam, że płuca wypluje. Pytam mamy co z nim a ona że jest ok i jakiś syrop dostaje. I co? Młody to już kawał chłopa i żyje. Mało tego jest mega odporny i zdrowy. Moja córka nie zachorowała i nie umarła. W Holandii patrzą na nas za każdym razem jak na debili bo chodzimy ciepło ubrani a tam zimny wychów. Dzieci bez czapek prźy zimnym wietrze, kąpiele w morzu północnym w kwietniu. Jesteśmy narodem hipochondryków. I przenosimy to na nasze dzieci. A katar leczymy antybiotykiem.
Zgadzam się! ! W 100% moje podejście jest bliskie hholenderskiemu i jestem przerażona widokiem dzieci w czapkach od września do maja. Moje noszą czapki tylko jak ja noszę. I nie chorują.
to wez jakis beta bloker jak Cie przeraza, ze czyjes dziecko ma czapke. Dlaczego zimny wychów ma byc lepszy, skoro – jak sama piszesz – dziecko kaszlało tak, ze pluco wypluło. To jest ok? Do tego mamy się porównywać i do tego dążyć? UWAGA – nie wszystko co jest zachodnie jest lepsze. Myslalam, ze juz wyroslismy z tego kompleksu w POlsce….
Nie dzielcie się chorobami!!!
Nie ma w tym NIC mądrego, słusznego ani dobrego.
Reagujecie Ludzie na chore Osoby w Waszych domach, w pracy, wszędzie.
Miejscem chorej Osoby jest w domu – chorobę się leczy, organizm wzmacnia poprzez odpoczynek, a inne Osoby chroni poprzez izolowanie Siebie.
Chora Osoba przychodząc np. do pracy nie szanuje własnego zdrowia i życia ale także nie szanuje zdrowia i życia Osób, z którymi się styka.
Warto stawiać granice i odsyłać do domu chore Osoby.
Nie być głupawym pracodawcom, który stawia jakikolwiek „zysk” ponad zyskiem jaki ma z własnego zdrowia i życia oraz ze zdrowia i życia Pracowników.
Wiadomo, że nieraz chory MUSI podjechać gdzieś – na przykład do lekarza, ale wtedy warto wyrobić w naszym zwyczaju zakładanie maseczek na usta, by własne chorobowe kichy i kaszle i wszelkie Istnienia, których organizm próbuje się za ich pomocą pozbyć – zostawiać Sobie, a nie „częstować” nimi np.: 3/4 pasażerów autobusu…
NIE MA NIC cenniejszego od Życia. I zdrowia. To chyba jasne? :)
Paranoja, Panikara tak to ja tez tak słyszę często, ale nie obchodzi mnie to, dla mnie chore dziecko to takie któremu już widać pierwszego dnia leci woda z nosa i juz wtedy dziecko zostaje w domu i lecze je odpowiednio, a raczej staram zrobić się wszystko domowymi tradycyjnymi sposobami aby infekcja nie rozwinęła sie dalej.
nigdy nie pojmę i nie zrozumiem ignorancji matek i ojców, ojców i matek puszczajacych chore dzieci do szkoły, żłobka przedszkola.
dla mnie to ignorancja pełną parą i żal mi takich nieodpowiedzialnych i zarazem eszczelnych rodziców
Bardzo dobrze zrobiłaś. JA bym nigdy w życiu nie poszla do kogoś z chorym dzieckiem. A tez moglam, bo przyleciała koleżanka z Kanady i chciałam się z nia bardzo spotkac, ale mały mial takie gile, że nie za bardzo chcialam aby jej 4 msc córka się nimi zarazila. zdrowie dziecka najważniejsze!
Ale to w krajach skandynawskich. A u nas nie. I co z tego?
Zuch dziewczyna ! Pierdu pierdu zimny wychów jak komu odpowiada to wypad na Wyspy czy inne krainy egzotyczne. Pierwsze słyszę, żeby infekcja komu dobrze robiła, a wjazd na chatę gdzie są dzieci z chorym towarzystwem to szczyt chamstwa. Sorry …
I słusznie! Bardzo dobrze zrobiłaś <3
czytając to niestety przychodzi mi do głowy tylko moja koleżanka która nawet jedno kichniecie uznaje za smiertelna chorobe… Prawda jest taka że w okresie jesienno zimowym wielu ludzi ( dorosłych i dzieci) moze być lekko podziębionych lub po prostu miec przesuszone drogi oddechowe. Nie byłam na Twoim miejscu więc nie wiem czy faktycznie było z nimi aż tak źle, jeżeli byli chorzy to postąpiłaś słusznie, ale kładzenie dzieci po jednym kichnięciu czy podciaganiu nosem które po wejściu z zimna do ciepłego pomieszczenia zdaza sie kazdemu to przesada.
My kiedyś zostaliśmy zaproszeni na swięta Bożego Narodzenia do rodziny. Nasza córka chorowita, przynosiła z przedszkola wszystko… Tydzień przed świętami zostawiłam ją w domu, żeby się nie rozchorowała na Wigilię. Przejechaliśmy te 200 km i okazało się, że dziecko gospodarzy ma zapalenie płuc, bierze antybiotyk i gorączkuje… Ale nie mówili nam nic przez telefon, bo byśmy nie przyjechali. Niestety już nie było autobusu z powrotem. Rozumiem autorkę tekstu, tak trzymaj.
Bardzo słuszna decyzja żeby wyprosić chorych gości! Ja natomiast mam problem ze szwagierką, która codziennie przyjeżdża ze swoimi chorymi, kaszlącymi dziećmi na antybiotykach. Jestem w 5 miesiącu ciąży i już złapałam od nich jakąś infekcję:/ Niestety mieszkam u teściów i nie mogę zakazać im odwiedzin. Nie raz już zwracałam szwagierce uwagę, żeby leczyła dzieciaki w swoim domu, ale ona i teściowie uważają że przesadzam. Ja po prostu nie chcę narażać swojego dziecka!
Bardzo słusznie. Jesteś chory leż w domu.
Niezmiennie rozwalają mnie porównania do innych krajów – w różnych kontekstach. Tak jak gdyby to co robią inne nacje z jakiegoś powodu było lepsze od naszego.
Szczerze popieram. To samo dotyczy „jeszcze nie chorych”, albo ” niedoleczonych” dzieci w szkołach, przedszkolach, itp. Właśnie dzięki wysyłaniu pseudo zdrowych dzieci do szkół, kończę brać 4 antybiotyk. Pozdrawiam
Kurde to ja jak byłam tylko lekko przeziębiona (nie mylić z normalnym zasmarkaniem, ktore mam.przez jakieś 350 dni w roku – taki urok) a musialam wpaść do sasiadki w ciąży czy poźniej z niemowlakiem to staralam sie nawet progu mieszkania nie przekrać, byle przekazać co miałam i uciekałam żeby czymś nie zarazić..
Rzeczywiscie, chodza, w Holandii, gdzie mieszkam tez – i co pozniej? non stop zapalenia uszu, zielone wycieki. Holenderki wzdychaja do mnie, ze to pewnie genetyczne, ze moje dzieci nie maja zapalenia ucha, a ja im rabie prosto z mostu, ze nie genetyczne, tylko zadbane: w zimie czapka, szalik, a jak katar do nie basen i odwiedziny, tylko regularne wycieranie nosa i zakraplane go. Bo oczywiscie wycieranie nosa to tez przesada – po co, przeciez dzieciom to nie przeszkadza… jasne, o naiwnosci i bezmyslnosci. i lenistwie.
Zasmarkanie i kaszel to naprawdę pikuś przy chorobach zakaźnych, które są rozsiewane zanim pojawią się jakiekolwiek objawy – jak np. rotawirus, ospa, itp. Zaraża się kilka dni przed objawami. Rotawirus to jeszcze tydzień-dwa po ustąpieniu objawów. I co z tym zrobić? Wywalić wszystkich znajomych, ludzi z autobusów itp?
Proponuję zmienić nastawienie. Opiekowanie się chorymi dziećmi to nic przyjemnego, ale to trzeba zaakceptować. Dzieci nie łapią wszystkich zarazków, które się z nimi stykają. Chyba, że mają wielkie problemy z odpornością. Wówczas zapraszanie gości to duża niefrasobliwość. A jeżeli nie radzisz sobie z tym, że ktoś zasmarkany do Ciebie może przyjść to zawsze lepiej przed wizytą to zaznaczyć kulturalnie, że jeżeli ktoś jest przeziębiony, to się nie spotykasz, niż wypraszać z domu. Wyproszenie kogoś z domu to po prostu nietakt.
Nietak?nietaktem jest przychodzenie z choróba to powinno byc oczywiste. A na takoe rzeczy jak rotawirus etc nie mamy po prostu wplywu
Świadome rozsiewanie wirusów jest nie na miejscu i świadczy o znikomej kulturze osobistej. Egoizm: Jestem chory to inni też mogą być?
Post z trafionym apelem!
Zasadę „Jesteś zdrowy? Zapraszam! Chorujesz i smarkasz na potęgę – dolecz się” powinni stosować również dorośli, dla zdrowia swojego i innych :)
Popieram!ja z chorym dzieckiem w odwiedziny nie chodze idla moich znajomych oczywiste jest ze choroba to nie czas na wizyty
Ja nie miałam odwagi wypraszać zasmarkanych gości, choć gotowało mi się w środku. Ale w najbliższej rodzinie – odkąd wszyscy „dzieciaci” już się nauczyliśmy, że wszelkie spotkania odwołujemy kiedy tylko ktoś chory. Z najbliższymi znajomymi też w tym temacie zgoda. Jednak niektórzy są niereformowalni. A lekarzy, którzy twierdzą, że dziecko MUSI pochorować 8-10x w roku bym wywaliła na zbity pysk i zabrała możliwość wykonywania zawodu.
A co powiecie o anginie?To prawda, że osoba biorąca antybiotyk nie zaraża?
Zarazac może pod koniec antybiotykoterapii nie zaraza, natomiast ma bardzo obniżoną odporność i bardzo łatwo zarazi się sama każda wirusowka.
Dla mnie to głupie. Gdy dzieci mojej siostry są chore czyli mają kaszel i katar to wcale o tym nie myślę tylko jadę na odwiedziny. Bo gdybym miała patrzeć na kaszel i katar to bym musiała zamknąć dziecko w pokoju na klucz i nigdzie nie wychodzić bo wszędzie gdzie się idzie czy do sklepu czy na spacer słychać jak ludzie kaszla i smarkaja. Gdy moja niespełna dwu lenia córka ma katar to nie zamykam się w domu na cztery spusty tylko wychodzę z nią na dwór albo jedziemy do znajomych. Katar i kaszel to nic strasznego i nie mam pojęcia czym tak panikujecie, dzieci muszą się uotpornic żeby nie złapać kataru albo kaszlu jak ktoś przyjdzie bo jeżeli będziecie chronić je aż tak to nie polepszycie ewentualnie pogorszycie ich odporność. Moja córka tylko raz była chora w okresie niemowlęcy i to tylko właśnie drobny katar i od kąt się urodziła nie zwracam uwagi na drobne przewiewy, nie panikuje jak ucieknie mi na dwór bez czapki lub kurtki, a tym bardziej nie zwracam uwagi na to gdy ktoś kaszle czy ma katar i dzięki temu córka jest zdrowa i odporna.
Ciagly katar i kaszel to chyba raczej nie jest odporna. Z dwulatkiem lazic wszedzie z kaszlem.to bym sie bala. Pomyslalas zeby osluchac takie male dziecko u lekarza?
Zamknijcie się z dziećmi na cztery spusty w domu i tyle bo choroby są wszędzie!!! Wystarczy uotpornic dziecko a nie panikowac bo ktoś ma jakiś głupi katar albo kaszel.
A Ty sie „uotpornilas” na ortografię?
Też bym wyprosila. Jak jesteś chory to siedz w domu a nie przynos syfa mojemu dziecku. I nie chodzi o trzymanie pod kloszem, ale po co świadomie narażać na infekcję.Ludzie nie myślą.
I bardzo dobrze zrobiłaś! Wszędzie piszą i trąbią o tym, że do dziecka nie przychodzi się chociażby z głupim katarem! Dlaczego? bo nie ma odporności i na pewno jej nie nabierze przyjmując chorych gości! O zgrozo! Do nas też kiedyś zawitali goście i ojciec chorych dzieci powiedział, że „lepiej, żeby się nasze dzieci od siebie zarażały niż od obcych!”- to dopiero szczyt głupoty! Oczywiście ich wyprosiliśmy i powiedzieliśmy, że wolelibyśmy się w ogóle nie zarażać… Minę miał baaardzo zdziwioną… Ja także nie odwiedzam nikogo, jeżeli któreś z nas jest przeziębione i nie przyjmuję przeziębionych gości!
Bardzo dobrze . Tez bym zwróciłam uwagę … mója córcia strasznie łapie od wszystkich . Zawsze przed jakimkolwiek spotkaniem pytam znajomych czy maja dzieci zdrowe i wiem ze patrzą na mnie jak na wariatkę ale mam to gdzieś !
Olbrzymie brawaaaa dla Ciebie!
Tak jest! Nie mam dzieci co prawda ale chciałabym żeby i w innych miejscach ludzie tak podchodzili do sprawy… a nie na okrągło ktoś zasmarkany po uszy w biurze siedzi i uważa, że to okay.
Jest na to nawet paragraf. Jeśli przyjdzie taki prądkujący do pracy i zarazi,
można mu wytoczyć proces cywilny i zapłaci za twoje leczenie, pobyt w domu. Jeśli chodzi o dzieci w przedszkolach: gdy rodzic przyprowadza chore dziecko może zapłacić za leczenie dziecka, rodzica i zapłacić pobyt w rodzica w domu. Uważam, że świadome roznoszenie wirusów jest delikatnie mówiąc „chamskie”.
Popieram. I to nie tylko jeśli chodzi o zarażanie dzieci, ale i dorosłych i ciężarnych! Jestem właśnie w pierwszej ciąży, która w dodatku była na początku zagrożona. I niestety załapałam w ciąży zapalenie zatok, a przy tym i zapalenie gardła itd. Krótko mówiąc: rozłożyło mnie. Był to okres przed świąteczny, cała rodzina została wprost poinformowana aby nas nie odwiedzać. Mimo tego, że nie mogłam się niczym leczyć jakoś udało mi się w około tydzień dojść do siebie. I wtedy w pierwszy dzień świąt, gdzie już byłam praktycznie zdrowa, wpada cała zgraja, z dorosłą kuzynką, która miała wirusowe zapalenie zatok. Myślałam, że mnie szlak trafi. To ja się męczyłam cały tydzień i martwiłam o dzidziusia, a tu wpada taka bezmyślnie, jeszcze siada tuż obok mnie i kaszle co chwila na mnie, radośnie oznajmiając,że ma wirusa. Wstałam i poszłam się położyć do sypialni, bo właśnie głupio mi było ich wyprosić, choć wiem, że powinnam. I tu jeszcze taka myśl- dorosłego czy dziecko to chociaż jest czym leczyć, a ciężarną, zwłaszcza na początku ciąży, jak to było u mnie, niestety nie ma czym leczyć. W dodatku, do jej i tak nie najlepszego ciążowego samopoczucia, dorzucać jeszcze chorobę to już kompletne bezmózgowie.
Brawo!!!! Ja za ostrzeżenie siosrty, że przerabialiśmy wirusa „żołądkowego” w tygodniu ( mieli nas odwiedzić w weekend) zostałam prowadzona ze nie chce żeby nas odwiedzali ze To Nie wymówki i sciemiam. Mają mała córkę! Za troskę zostałam zjechana i już ponad dwa miechy się nie odzywa. W moim wypadku mogłam nic nie mówić ale gdyby złapali byłoby Jeszce gorzej? ja zla niedobra
To nie chodzi o to ze ktos przyszedl do Ciebie chory, tylko o to jak w bezczelny sposob kogos potraktowalas I jaki masz szacunek do ludzi. O zgrozo miec taka znajoma ktora opowiada na forum jaka to jest jedza, z daleka od takich psychicznych bab!
Bezczelni to są ludzie którzy w taki sposób narażają dzieci innych na choroby!!! Chyba sama dzieci nie masz ;)
Pewnie! Niech przyłażą i zarażają! Kogo to interesuje ile kosztują lekarstwa, że za L4 upieprzą Ci premię w robocie, a jeszcze musisz się dziećmi opiekować dzień i noc! Jeżeli to był bezczelny sposób.. to chyba musisz posmakować jeszcze sporo życia, psychiczna babo. :)
Tak jak z myciem rąk.. mam małe dziecko- nie dociera. Niby oczywista rzecz a jak zwrócisz uwagę to fochy. I „nie no, przesadzasz”; „nie dajmy się zwariować”.. szlag trafia. Moje dziecko- moje zasady. To nie oni później latają po lekarzach i patrzą na cierpienie dziecka. Proste i logiczne (jak widać nie dla wszystkich)- jesteś chory, nie przychodź. Chcesz dotknąć dziecka- umyj ręce. Czy to naprawdę takie trudne??
Prawda jest taka odpornosc lapie sie chorujac ,odzywiajac sie zdrowo.W tramwajach ,sklepach wszedxie cos lata to co nie wychodzic z domu.Corka jak poszla do przedszkola chora byla bez przerwy teraz nie wiem
Co to choroba latem wyjazd nad baltyk
Plywa w zimnej wodzie zima narty i w ten sposob buduje sie odpornosc.Moze w tym
Kierunku powinna isc autorka a nie trzasc sie nad dziecmi
Leżymy w szpitalu. Na chirurgii. Po operacji. Wpada rodzina do chłopca przed zabiegiem, siostra zasmarkana tak, że prawie uszami jej kapało
I co niby zakaz odwiedzin.jak ktoś chory ale nikt ich nie wyprosił
Chlopak się rozchorowaļ, operacja przesunięta.
I bardzo dobrze. Kultura wymaga by chora osoba nie kontaktowała się bez potrzeby z innymi, już nie wspomnę o dzieciach! Postapilabym tak samo- bo też jędza ze mnie i wybrałabym dobro dziecka (tutaj dzieci) aniżeli dobry stosunek z osobą, która celowo rozsiewa mi zarazki i ma za grosz szacunku do innych. Babska, które tutaj krytykują są zapewne takimi samymi matkami, co to ich guzik dziecko obchodzi. Widziałam już takie, żal na to patrzeć. A odporność zdobywa się głównie poprzez zdrowe odżywianie. Batonikami i słoikowym jedzeniem dziecko nie zyska odporności choćby morsem zostało :-)l
U mojego rodzeństwa jest juz w sumie 10-cioro dzieci, od 1 roku do 12 lat, ja sama jestem w pierwszej ciąży, bardzo często spotykamy się wspólnie w domu rodzinnym lub u któregoś z rodzeństwa, i dla nas normalną rzeczą jest ze jak ktores z dzieciaków jest chore, to informuje się wcześniej resztę: „słuchaj, moje dzieci są chore, jak wasze sa zdrowe lepiej nie przyjezdzajcie”, ” u nas dzieci chore a ty powinnas w ciazy uwazac”, a z chorymi dziecmi tez nikt mi sie na glowe nie zwala, albo „nie przyjedziemy bo mała coś nie wyrazna a twoje dopiero po chorobie”. Każdy ma świadomość ze nie sztuką jest pozarażać reszte tym bardziej ze najczęściej cala rodzina potem chora. Także jak najbardziej popieram! ?
To Twoja znajoma zachowała się niegrzecznie, przychodząc z dwójką chorych dzieci. Myślałam, że każdy rodzic wie, że w gości do innego rodzica przychodzi się tylko będąc zdrowym. No cóż…
nigdy nie zapomnę gdy urodziłam drugą córkę i mieszkaliśmy u teściów 2 miesiące. Siostra mojego męża codziennie przysyłała swojego chorego syna a ja bojąc się o zdrowie małej spędziłam te 2 miesiące z nią w jednym pokoju. Gdy tylko wychodziłam do toalety do małej natychmiast wpadało całe towarzystwo i oczywiscie nie ominął nas szpital i antybiotyk zaraz po narodzinach.
Wspominam to jako najgorsze 2 miechy w moim życiu :(
Jak można z chorymi dziećmi robić sobie gdziekolwiek wycieczki. Wszelkie wizyty czy podróże są dla dzieci męczące. Ciekawa jestem czy matka tych dzieci jakby była zasmarkana miała już stan podgorączkowy też by biegała na kawkę do znajomych czy jednak przełożyłaby wizytę? W takich przypadkach uważam, że niektóre kobiety nie powinny się rozmnażać. Można wiele prawd nie znać, ale to jest podstawa, że jak dziecko wygląda „niewyraźnie”, to trzeba już mu pomóc, zostać z nim w domu, poobserwować i zapewnić spokój i odpoczynek. Kiedyś usłyszałam od jednej mamy w przedszkolu, że jej synek pół nocy wymiotował… i co – patrzę – a on i tak przyszedł do przedszkola – i co dalej? – po 2h zajęć i tak kobieta musiała po niego przyjść bo…też zwymiotował… – niektóre kobiety mają siano zamiast mózgu i w ogóle nie wiedzą jak zajmować się dziećmi.
Brawo Ty :
*
I tak powinno byc :-) Jestes matka chronisz swoje dzieci a jak ktos tego nie rozumie to juz jego problem. Ja zaluje ze ostatnio nie wyprosilam bratowej i teraz mam efekty w postaci goraczki, chorego gardla i gili do pasa. Nastepnym razem bede wiedziala jak postapic i moga mnie potepiac ale juz nie pozwole zarazac swojego dziecka.
Zgadzam się w 100%. U nas ostatnio zaistniała następująca sytuacja- u szwagra najstarszy syn dostał ospe wietrzna. Jednak to wcale nie przeszkodziło dziadkowi w tym żeby drugiego syna, który w danym momencie mógł być nosicielem wirusa i zarażać przywieźć do nas w odwiedziny i nie poinformowac nas o ospie…. a za dwa dni cała rodzina chciała przyjechać w odwiedziny z dwójka pozostałych dzieci. Ja w prawie 7 miesiącu ciąży i syn niecałe dwa latka. Na szczęście ospe wietrzna przechodziłam co nie zmienia faktu że w tym stanie nie bardzo mi się usmiecha mieć niespełna dwuletnie, chore na ospe dziecko w domu. Ręce opadly….stanowczo powiedziane NIE na szczęście poskutkowalo, miny rodziny mówią że nie bardzo rozumieja o co to moje „halo”…. rodzic ma prawo decydować o swoim dziecku. Pozdrawiam
Do nas przyjechała w odwiedziny Pani z opryszczką… 4 tygodnie walki o zdrowie synka (2 lata), najmocniejszy lek przeciwwirusowy na rynku (wcześniej 2 antybiotyki,bo mimo moich zapewnień i wyników badań lekarze uparcie leczyli na anginę, a nie na opryszczkę). Potem miesiąc niejedzenia, bo opryszczka tak zaatakowała całą jamę ustną i migdałki, że małemu każdy kęs kojarzył się z bólem, nawet po wyzdrowieniu. I miesiąc potwornych bólów głowy i niesamowitego płaczu przez całą noc, że boli głowa, podejrzenie opryszczkowego zapalenia opon mózgowych. Na szczęście bez zmian neurologicznych!!! :D Mimo moich tłumaczeń ta osoba nadal nie wie, co zrobiła nie tak…i uważa, że to ja ją obrażam mówiąc jej grzecznie, że opryszczka, to nie (jak ona twierdzi) „defekt kosmetyczny”, ale poważny wirus, groźny zwłaszcza dla małych dzieci i starszych ludzi i skoro ma nawracające często opryszczki to powinna uważać do kogo się z tym wybiera.
Jezu, gdybym mogła powiedzieć kilka słów osobie która mi sprzedała opryszczkę jak byłam dzieckiem. Chcę uchronić przed tym mojego synka, więc NIKT nie ma prawa go całować w usta, po rękach, używać tych samych sztućców/kubków.
I bardzo dobrze zrobiłaś! Strasznie denerwują mnie tacy ignoranci, którzy są chorzy, a nie zwracają uwagi na otoczenie i nie obchodzi ich że zarażają innych nie ważne czy chodzi o zarażanie dzieci czy dorosłych. Ja od przeziębionych uciekam jak najdalej bo nie jest mi do szczęścia potrzebny katar i kaszel. A gdy chodzi o moje dziecko to chucham i dmucham jak mogę. Ja zostałam nazwana panikarą gdy nasz niemowlaczek miał zaledwie tydzień i grzecznie odmówiłam i poprosiłam znajomych którzy chcieli nas odwiedzić z przedszkolakiem po anginie (doprawdy nie wiem jakim cudem w ogóle wpadli na pomysł by dziecko po chorobie miało się znaleźć w otoczeniu kilkudniowego bobasa), o późniejszy termin odwiedzin. Myślałam że moja prośba oczywiście spotka się z ich strony z akceptacją i zrozumieniem. Niestety tak nie było, dowiedziałam się że przesadzam i panikuje, bo ich dziecko przecież nie zaraża.
Jeśli to dziecko było po anginie,to zapewne brało antybiotyk i już nie zarażało
Niby tak :) ale równie dobrze rodzice mogli się zarazić od dziecka i choroba dopiero rozwijać u nich.
Zawsze byłam restrykcyjna . Nawet w UK gdzie chore dzieci posyła sie do szkoły , twardo narażając sie na reprymendę dyrektora ,z jakakolwiek mała -średnia gorączka -nie puszczam ich na lekcje .Zeby było jasno – nie puszczam ich NIGDZIE dopóki nie odchoruja . Jednak ostatnio stanęłam przed nie lada dylematem . Po 3 latach nieobecności odwiedzałam rodzine w Polsce …i dzieci miały w tym samym czasie te cholerna grypę żołądkowa .gdzie „dwie strony” człowieka były ciagle zajęte. My z mężem tez mielismy to dziadostwo zaraz po nich …potem tez dzieci kuzynki i starsza ciotka a także dwóch wujków i babcia … Czasem nie ma wyjścia .. Hotel nie wchodził w rachubę zaznaczam …No ale czuje sie usprawiedliwiona – cała rodzina nadal nas kocha ;) moze to znak ze nie powinnam tak przesadzać ?
Oczywiście nie poszłabym nigdy z czy zapaleniem oskrzeli czy zapaleniem płuc nawet do ludzi dorosłych nie mówiąc już do dzieci. Wierzę, że każda mama czy tata chcą dla swoich dzieci najlepiej. Jednak zastanawiam się jeśli rodzic zobaczy dziecko, które kichnęło i już z pod byka patrzą to czy nie jest trochę przesadza?Niestety znam takie właśnie przypadki. Opiszę swój punkt widzenia. Ja kiedy dziewczyny mają choćby katar i mamy iść w goście wcześniej mówię o tym fakcie. Nie chcę komuś robić kłopot. Jednak w stosunku do swoich dziewczyn pozwalałam od małego mieć kontakt z dziećmi, które mają np katar czy lekki kaszel. Oczywiście poważniejsze choroby nie wchodziły w grę. Jak młodsza nam się urodziła starsza poszła do przedszkola. Zdecydowaliśmy, że mimo wszystko do przedszkola będzie chodzić ewentualnie jak zacznie zarażać małą to się wypiszę. Młodsza załapała tylko dwa razy katar z czego starsza miała raz zapalenie oskrzeli. W naszym przypadku nie było ciągłego chorowania. Jak sama młodsza już poszła do przedszkola jedynie co przynosiła katar i kaszel, który był spowodowany odksztuszaniem, osłuchowo czysta.Żadnych większych problemów. Chyba trochę się zachartowała. Zastanawiam się jak dziecko, które nie może się zetknąć z innym dzieckiem, które miałoby choćby katar. Jak ma przeżyć pierwsze lata przedszkola gdzie 80% dzieci to kaszlące i kichające. Czy w takim przypadku organizm dziecka właśnie jest kompletnie nie przygotowany i łapie choćby drobne przeziębienia.
Dokładnie, gdybym chciała brać L4 na zwykły katar, musiałabym siedzieć w domu cały czas.
Ale jeśli dziecko jest w stanie takim, jak opisała autorka to już gruba przesada, żeby pchać je do przedszkola, czy odwiedzać z nim innych.
Dobrze zrobiła.
Karygodne, że ktoś przychodzi do kogoś z chorym dzieckiem jednak moim zdaniem lepszy efekt dałoby gdybyś kulturalniej zwróciła uwagę. Człowiek tak już jest skonstruowany, że jak mu ktoś po chamsku zwraca uwagę prędzej obrazi się niż zrozumie. Bardziej skupi się na tonie i sposobie zwrócenia uwagi niż na sednie sprawy. Z drugiej strony pisanie o tym w sieci już wogole trochę jest dziwne. Można było napisać o samym fakcie aby nie przeprowadzać chorych dzieci niż o prawdziwej sytuacji. W końcu autorko tobie napewno też się wydarzy nie jedna sytuacja, że człowiek zrobi w stosunku do innych coś głupiego i co człowiek takie brudy powinnien wypisywać w sieci. No chyba, że ta sytuacja wogole się nie wydarzyła a to jest fikcja literacka to spoko.
Mam nadzieję, że jak najwięcej osób to przeczyta (sorki za stylistykę). Bravo TY! Od dwóch tygodni mamy w domu maleństwo i 4 latka. Mieszkamy na osiedlu gdzie wokół dzieci właśnie w wieku 4-5 lat i jakoś wszyscy sąsiedzi (tak mamy zajebistych sąsiadów) nawet nie pozwlają swoim dzieciaczkom wbijać do nas „na kwadrat” dając szansę Młodej Klusce na zaadoptowanie i złapanie odporności. Twoi znajomi – jak bardzo mili nie są to jednak w mojej ocenie tacy trochę hmm.. słowami mojego syna głupole… Tyle…
Jezu zazdroszczę odwagi! jak dobrze zrobiłaś:) Naprawdę rozumiem cię w 10000%.Nienawidze jak ktoś chory mi przyłazi…nawet katar,moje zaraz łapią a potem ja mam syf 2 tyg…dzieciaki z katarami,miałczenie, płacz że zapchany nos, potem kaszle…tak kto nie ma dzieci ten nie ma pojęcia co to znaczy potem latać przy dzieciach i je leczyć. Naprawdę tez czasem uważają mnie za przewrażliwionąjędzę itp. ale ja mam to w du..bo potem jak dzieciaki leżą i robię im okłady mokre bo 41 stopni dobija temperatura jakoś nikogo nie ma…oni smacznie śpią a ja na skraju załamania całą noc się męczę :(
Brawo, I bardzo dobrze zrobiłaś. Ja mam nieco gorsze położenie ;-( jestem w 21 tyg ciąży i na moje, a raczej nasze nieszczęście mieszkamy z mężem z teściami. Właśnie zaczął się sezon gryp i innych wirusowych schorzeń i tu pojawia się problem…Moja teściowa oraz jej synowie nie widzą żadnego problemu przed wizytami i podrzucaniem chorych(na anginę i nie tylko) dzieci. Z tego co wiem istnieje coś takiego jak opieka na dzieci w takich sytuacjach. Niestety mój szwagier woli iść do pracy z żoną niż zajmować się chorymi dzieciakami. Po ostatniej wizycie, dopadło mnie przeziębienie i do teściowej nie dociera fakt, że to dziewczynki mnie zaraziły. Ciekawe co będzie jak tylko dziecko się urodzi, bo wtedy na pewno nie pozwolę na wizyty, a wiem że będzie obraza majestatu.
Niepoważnych idiotów masz w rodzinie męża. Uciekaj jak najszybciej na swoje, bo dostaniesz szału. Ciężarną zarazić – pewnie! Kto by się jej stanem przejmował.
Ludzie są czasami debilami i nie myślą . Były przecież przypadki że dzieci umierały bo dorośli byli nie odpowiedzialni i chorzy całowali , przytulali dzieci – nie swoje oczywiście bo o swoje to dbają ale cudze phiii nie histeryzuj.
Ludzie po prostu nie myślą albo mają gdzieś innych Będąc w pierwszej ciąży dostapilam przyjemności zetknięcia się z ospa Jak można do ciężarnej wysłać dwoje dzieci, z których jedno kończy ospe a drugie jeszcze nie chorowalo Dodam, że nie chorowalam na ospe Stres jaki wtedy przeszlam myślę, że niestety odbił się na Małej Komentarze rodziny bezcenne Sklocilismy rodzine bo zwróciliśmy uwagę żeby dzieci bawily sie na podwórku- było lato. Parę dni płaczu z bezsilności i przez głupotę innych i wiadomość, że drugie dziecko właśnie sie pochorowalo. Nigdy tego nie zapomnę.
Tak , tylko spróbuj zwrócić uwagę to za wariatkę Cię wezmą.
Ja już postanowiłam mówię wprost sorry ale nie chce was widzieć chorych w naszym domu.
Szanuję swoje dzieci i ich zdrowie i nie narażam ich celowo przyjmując chorych gości.
Skąd ja to znam. Jestem w 21 tygodniu ciązy. Ostatnio mielismy z mezem miec przyjemnosc uczestniczyc w rodzinnym spotkaniu, gdzie jedna ciotka w polowie spotkania informuje ze jest na antybiotyku i ciagle popijala syrop, wujek tez chory jak i czesc kuzynostwa. Zarazilam sie i trudno mi sie bylo doleczyc przez dwa tygodnie. Inni uczestnicy jeszcze wesolo oznajmiaja ze tez sie pozarazali, ale przeszlo im po trzech dniach. Tak, majac do dyspozycji pelna game lekow tez bym szybko pozbyla sie choroby, tylko ze mnie pozostaje syrop z cebuli i miod, ewentualnie apap ;/ a wystarczylo przedzwonic: „wiecie co, u nas wszyscy chorzy… nie przyjezdzajcie, spotkamy sie innym razem”
Brawo popieram?ja tez dziekuje w takich przypadkach? nie mowiac jak do niemowlaka wbija sie towarzystwo nie myjac rak i lapiac za rece ???????????????? krew mnie zalewa?
Bardzo dobre podejście. Mój synek ostanio był szpitalu z rotawirusem. Unikałam dużych skupisk ludzi jak ognia i zapowiedziałam znajomym i rodzinie, że przez 2 tygodnie chorym wstęp wzbroniony. Albo będą siedzieć w nocy z moim dzieckiem. Tak samo po każdej przebytej chorobie. Nie wiem o czym myślą osoby chore lub z chorymi dziećmi. Na początku powinny się porządnie wyleczyć zanim zrobią wycieczki po znajomych i rodzinnie. Niesty przeziębienie to dla mnie nocne czuwanie i brak snu. Więc w pełni Cię rozumiem.
Olać. No trudno – jeśli ktoś nie łapie poziomu basic, to o czym z nim dyskutować?
Ta sama sytuacja jest niestety nie-do-olania w przedszkolu, do którego matki co-nie-zabije-to-wzmocni nałogowo przyprowadzają zasmarkane dzieci z gorączką.
Sama teraz przechodzę zielony katar u 10-cio miesiecznych bliźniaczek, odpowiedzialna i kochająca swoje wnuczki babcia odwiedziła nas z potwornym duszącym kaszlem oraz lejącym się z nosa katarem. Dwie noce nie przespane do tego mnie też dopadła gorączka, masakra totalna. Ale babcia jest przekonana że skoro mnie nie całowała to mnie nie zaraziła !?