Naszą kochaną Europę obleciałam, przyznaję, i żadne przesiadki ani opóźnienia mi nie straszne, ale obawiam się, że to co wyczynia nasz Tata, to można nazwać oblatywactwem wszechczasów! ;-P Otóż, aby postawić swoje dwie nogi w Nowej Zelandii trzeba najpierw zdrowo nadwyrężyć swoje cztery litery!