W ostatnich dniach bardzo często mnie pytacie o wiele kwestii związanych z epidemią, która panuje w naszym kraju, i o to, jak odnoszę się do podawanych wytycznych, zaleceń etc. Nie jestem żadnym ekspertem, dlatego jedyne, czym mogę się z Wami podzielić, to moim zdaniem/skromnym doświadczeniem jako osoby, która stara się w życiu zawsze myśleć racjonalnie i logicznie.
Dzisiejsza lista może wydawać się dla niektórych długa, choć w moim odczuciu wcale nie jest długa i nie przesadzę pisząc, że to pewnie 1/2 tego, co robimy na co dzień w temacie zdrowia i bezpieczeństwa naszej rodziny. Umówmy się, że kolejność poniższych punktów jest przypadkowa. Nie chciałabym układać hierarchii poniższych punktów, jednak z pewnością kilka powinno zająć tzw. TOP5.
Dlaczego tak duży nacisk kładę na te kwestie, a jednocześnie przechodzę z nimi do porządku dziennego? Ponieważ uważam, że właśnie z naszym udziałem dokonują się ogromne zmiany na wielu płaszczyznach i kwestie, które dla niektórych jeszcze kilka miesięcy temu były abstrakcją, teraz stają się rzeczywistością. Nasz dotychczasowy świat zmienił się i nadal się zmienia, i warto się do niego adaptować nie robiąc z tego wielkiego „halo”. Próbowałam postawić się w roli zwierząt, którym nagle np. zmienia się warunki bytowania, i doszłam do wniosku, że jedyne, co one mogą wtedy zrobić, to dopasować się do nowej sytuacji. Karawana jedzie dalej, często po bardziej krętej drodze, ale… jedzie.
Uważam również, że obecna sytuacja potrwa jeszcze kilka dobrych miesięcy i przygotowuję się również na to, że moje dzieci pójdą do przedszkola dopiero latem, zapewne w okolicach lipca, sierpnia. A kto wie, czy nie później. Staram się mieć z tyłu głowy każdy scenariusz, aby nie być wielce zaskoczoną.
No dobra, lećmy zatem z tą listą. Oto lista 10 rzeczy, jakie robię dla zdrowia i bezpieczeństwa mojej rodziny, bez zbędnego przedłużania. Jeśli się z nimi zgadzacie, będę zobowiązana, jeśli zostawicie po sobie „kciukowy” ślad na Facebooku. To dla mnie informacja, że to, co piszę, ma dla niektórych z Was sens i jest istotne.
1) Nie przyjmuję gości w domu ani sama się nigdzie w odwiedziny nie wybieram.
I nie za bardzo rozumiem, jakim cudem jedna z Czytelniczek wpadła na pomysł, aby mnie w mailu zapytać o taką kwestię:
– Magda, mam problem i może Ty mi pomożesz. Czy myślisz, że nietaktem będzie odwiedzenie mojej kuzynki, która niedawno urodziła? Chciałabym jej zrobić niespodziankę i z chłopcami planujemy przywieźć jej torcik i mały upominek. […]
Kochana, to nie tylko będzie nietakt, ale również totalna nieodpowiedzialność z głupotą na czele, wybacz. Po pierwsze – zostajemy teraz w domach i nie pałętamy się po innych domach odwiedzając dawno niewidziane osoby. Bez względu na okazję etc. Po drugie – czekaj na zaproszenie młodej mamy. Gdyby do mnie ktoś wparował z „niespodzianką” zaraz po urodzeniu dziecka, to raczej nie otworzyłabym drzwi z wielkim uśmiechem na twarzy. Moje zdanie na ten temat wyraziłam już w tym poście jakiś czas temu.
Czas epidemii to nie czas na spotkania. Umówmy się, że siedzimy na dupie w domu i wybijamy sobie z głowy odwiedziny u babć, dziadków, znajomych czy innych osób. Koniec kropka. Jakiś czas temu znajomy mojego M. zadzwonił z pytaniem w stylu:
„A może małe piwko?”.
Nie chciałabym tutaj publicznie pisać, jakie myśli i przekleństwa chodziły mi w tym momencie po głowie. U niektórych procesy myślowe zachodzą jednak z opóźnieniem. A u niektórych chyba nie zachodzą wcale.
2) Kiedy wychodzę z domu, to zakładam maseczkę na twarz.
A gdybym jej nie miała, to uszyłabym ją sobie lub zrobiłabym z kawałka materiału i gumek recepturek, jak to widać na tym filmiku. W moim przypadku noszenie maseczki to jedyna możliwość zaprzestania ciągłego dotykania mojej twarzy, drapania po nosie, w kąciku oka itd. Próbowałam oduczyć się nawyku dotykania twarzy – bezskutecznie! Dopiero odkąd noszę maskę zorientowałam się, jak wiele razy w ciągu kilku minut mam niekontrolowaną potrzebę dotknięcia okolic twarzy. Mam kilkanaście uszytych maseczek, które wymieniam co kilkanaście minut. Po przyjściu z domu piorę je w 60 stopniach.
Spotkałam na ulicy pewna osobę i ona zaśmiała się, gdy zobaczyła mnie w masce. Hmm… ja bym się ucieszyła, gdybym zobaczyła kogoś znajomego w masce… To oznaka dodatkowej dbałości o otoczenie. Nigdy nie wiem, czy nie mamy obecnie jakiegoś wirusa…
Ja dodatkowo zakładam również rękawiczki jednorazowe, choć możliwe, że dla wielu osób jest to przesada. Ja zachowuję możliwie największe w mojej obecnej sytuacji środki ostrożności i nie chciałabym dla przykładu zostawiać moich zarazków w żadnym z miejsc. Co ważne – kiedy ściągam rękawiczki, to ściągam je wg zasad z tego filmiku.
3) Nie wychodzę z domu bez ważnej potrzeby.
Trzymam się tej zasady i uważam, że jest ona kluczowa w tym trudnym dla wszystkich czasie. Jaka to jest ważna potrzeba? Na pewno nie jest ważną potrzebą zakup różowego lakieru do paznokci czy kupno piwka. W jakich sytuacjach wyszłabym z domu? Gdyby zabrakło mi ważnych produktów spożywczych, papieru toaletowego, środka do dezynfekcji, leków i tym podobnych. Choć o ile to jest możliwe to np. korzystam z dowozów i np. aplikacji Glovo.
Mój M. dla przykładu zrobił sobie obecnie „kwarantannę” i wyjdzie po raz pierwszy z domu dopiero w następnym tygodniu. Ponad dwa tygodnie temu jego organizm nawiedziło coś na kształt koronawirusa. Niestety nie mamy pewności, co dokładnie przechodził, jednak po konsultacji telemedycznej Pani z infolinii powiedziała, że wielce prawdopodobne jest to, że ma właśnie koronawirusa. Niestety, nie udało nam się zrobić testów, nawet odpłatnie. Aby je zrobić musiałby udać się do szpitala zakaźnego, gdzie wystałby min.kilka godzin wg słów lekarki i możliwe, że podczas oczekiwania w pełnym korytarzy złapałby koronawirusa, nawet gdyby go nie miał… To są słowa, które padły z ust osoby odbierającej telefon w szpitalu zakaźnym w Krakowie…
4) Zachowuję odstęp min. 1,5 metra od osób, które są w moim pobliżu, gdy jestem na zewnątrz.
Kilkukrotnie musiałam wyjść do sklepu i za każdym razem dbałam o ten odstęp. Niestety, wielu ludzi nie ogarnia totalnie tego tematu i kilka razy czułam oddech innej osoby za mną w kolejce. Wtedy grzecznie upominałam i prosiłam o zachowania odstępu. Robiłam to również dla dobra innych osób, a nie tylko samej siebie.
5) Myję i dezynfekuję dłonie.
Po każdym przyjściu z domu nie tylko myję ręce, ale również zmieniam wszystkie ciuchy, które miałam na sobie i biorę prysznic. Gdybym musiała pracować poza moim domem, to żel antybakteryjny lub chusteczki antybakteryjne byłyby na moim stałym wyposażeniu. Przepis na domowej roboty płyn dezynfekujący znajdziecie tutaj a na chusteczki antybakteryjne tutaj.
A gdy jestem na zewnątrz staram się otwierać wszelkie drzwi łokciem, ciałem etc. Na domofonie wybieram kod długopisem.
6) Wychodzę na spacery kierując się konkretnymi wytycznymi.
Od ponad 2 tygodni nie byliśmy na żadnym spacerze ze względu na to, że istniało ryzyko, że mój M. miał koronawirusa, a co za tym idzie koronawirusa mogłam mieć również ja i nasze dzieci. Mój M. o kilkanaście lat starszy ode mnie miał typowe objawy (gorączka, suchy kaszel, ból w okolicach płuc, płytszy oddech). Ja nie miałam właściwie żadnych objawów, starszak miał suchy kaszel przez kilka dni a Teosiek i Gaia jak i ja również nie mieli żadnych objawów.
Dopiero w następnych tygodniu, o ile nie będzie zabronione opuszczanie mieszkań i poruszanie się poza miasto, planujemy spacer w odludnym miejscu. Choć rozważam po prostu uruchomienie „tarasu” i tylko z niego korzystanie. Junior jest typem dziecka z ADHD i naprawdę mamy z nim duży problem, aby umożliwić mu „wyrzuty energii”.
Jakie to odludne miejsce? Na pewno nie pusty plac zabaw czy park, czy spacerowa aleja. Planujemy nie dotykając niczego po drodze wejść do samochodu i pojechać za Kraków zatrzymując się przy drodze i jakiejś polanie. Chcemy, aby dzieci się wybiegały, poruszały i wybawiły. Moim dzieciom naprawdę wystarcza przestrzeń i one czują się wtedy najlepiej.
W najbliższym tygodniu na pewno nie zobaczycie zdjęć plenerowych na moim blogu, Facebooku czy Instagramie. Najbliższe wyjście w plener z dziećmi planuję dopiero w drugiej połowie następnego tygodnia, aby wreszcie zaczerpnęły powietrza i dawki ruchu, o ile oczywiście nie będzie żadnych zakazów. Mam w zanadrzu kilka publikacji, którymi chciałabym się z Wami podzielić w najbliższych tygodniach i jeśli będą na nich zdjęcia moich dzieci, to możecie mieć pewność, że zostały zrobione przed ogłoszeniem epidemii w Polsce. To dla mnie bardzo ważne, abyście wiedzieli, że jestem całym sercem i ciałem z akcją #zostańwdomu. Przykład powinien iść zdecydowanie „z góry”, z mediów, do których wg wielu osób się zaliczam, dlatego zupełnie nie pojmuję, dlaczego na niektórych blogach ich autorzy publikują zdjęcia, jak to ich dzieci obecnie bawią się na pustych placach zabaw. Las czy łąka są okay, czy własny ogród, ale nie plac zabaw ani popularna promenada czy park. Nie dziwię się, gdy później Polacy a weekend wybywają z domu do parków czy na bulwary, skoro niektórzy blogerzy popularyzują obecnie te sposób spędzania czasu…
7) Odkąd jesteśmy zamknięci w domu daję moim dzieciom dużą dawkę ruchu.
Robimy tory przeszkód, uczymy się kręcić hula-hop, robimy wyścigi z jajkiem trzymanym na łyżce i z cytryną, którą przenosi się z ręki do ręki wokół naszej talii. Jaja są przy tym, dosłownie :D Ale jestem o tyle przezorna, że daję im ugotowane już jajko. :D Staram się, aby dużo się ruszali pomimo iż mamy ograniczone możliwości.
8) Wietrzę mieszkanie.
Wietrzę rano, zaraz po przebudzeniu. Zamykam dzieci w jednej sypialni razem z mężem i robię zdrowy „przedmuch” wszystkich pomieszczeń przez 15 minut. :D Następnie powtarzam tę czynność jeszcze 2-3 razy w ciągu dnia. To daje nam poczucie, że nie kisimy się we własnym sosie. ;-)
9) Piorę wszystko w 60 stopniach.
I taką zasadę na stałe wprowadzam na najbliższe miesiące. Dopiero taka temperatura rozprawia się z wirusem. Ręczniki piorę standardowo w 70 lub nawet 95 stopniach (te białe.)
10) Dezynfekuję klamki drzwi wejściowych za każdym razem, gdy przychodzę do domu.
I dezynfekuję wszystko, z czym przychodzę do domu, a jeśli nie nadaje się do dezynfekcji, to myję (owoce, warzywa etc.). Kilka dni temu widziałam jak w sklepie pewien Pan zanim wybrał produkt z półki i włożył do koszyka, to dotknął po drodze kilka innych produktów macając je w rękach i czytając etykiety, i odłożył z powrotem na półkę. Hm… Kiepsko :(
Ostatnio dla mojego zdrowia psychicznego wieczorem nalewam sobie również lampkę wina do kolacji i włączam ulubiony serial. Co ja bym bez tego serialu zrobiła w szczególności? Nie wiem :D Na książki mam ostatnio mało cierpliwości, bo zasypiam po kilku stronach.
P.S. Mam dla Was nawet w planach post o serialach, które ostatnio mam na tapecie. Same perły byłyby, reflektujecie?! ;-) I myślę intensywnie o poście, w którym podrzuciłabym Wam garść preparatów, ziół i innych tego typu produktów, które ostatnio mam na tapecie z dziećmi. Często o to pytanie na moim Instagramie.
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić. Dziękuję! Do zobaczenia jutro na blogu po godz.20.00!
1 komentarz
Jeśli wszyscy zachowywaliby się tak jak Ty to opisałaś Magdo to byłoby to piękne ale niestety ciężko wszystkich tak zdyscyplinować. Nasza cała firma przeszła na pracę zdalna i od ponad 2 tygodni obsługujemy wszystkich Klientów z naszych domów aby niczego im nie zabrakło. Życzymy dużo zdrowia dla Ciebie i bliskich!