Trochę dygresyjnie dzisiaj, ale refleksyjna natura ostatnio ze mnie wyłazi. Po ostatnim spacerze dochodzę do wniosku [zresztą do tych samych wniosków dochodzę regularnie, co sezon], że w naszym kraju na ulicach brakuje koloru.
Święty Mikołaju, nie czarujmy się – oboje byliśmy w tym roku grzeczni. Co więcej, zanosi się na równie grzeczny rok następny, a także każdy kolejny. Moja nieśmiałość przegrywa z moją zachłannością toteż, gdy już obrobisz kilka banków [byle nie polskich, bo tam bieeeda, Panie…], poproszę o :
Plan jest prosty – ściągać tyłek z kanapy jak najczęściej się da. Włączam w to całodzienne spacery po Krakowie a także odwiedziny u naszych kochanych rodzin z dolnośląskiego i podkarpackiego. Jednak punktem centralnym ma być pokazywanie Młodemu świata nieco dalszego i nieznanego naszej szczeslivej trójcy.
W 2014 na tapecie będą:
Ivek rośnie jak na drożdżach. Ponad 8 miesięcy temu przyszedł na świat i efektywnie zawojował w naszym życiu. Teraz, mając prawie 9 kg na koncie, zupełnie nie przypomina tej chudzinki z kwietnia 2013. Niespełna 2,5 kilogramowy szkrab zmienił mnie na dzień dobry tysiąckroć bardziej niż wieczorowy makijaż. Przejrzał mnie chłopak na wskroś i pozmieniał w matce wszystko, co mogło stanąć na jego drodze.
Ale ja sobie zaszlocham. Raz a porządnie. I więcej mazać się nie mam zamiaru ;-)
- Mikołaj o mnie zapomniał. Tak po prostu – albo mam za wąski komin i się biedak nie przecisnął, albo byłam tak grzeczna, że nie zmieściłam się już w żadnej kategorii prezentowej i na następny rok szykuje mi taki prezent, że nadrobi to ze sporą nawiązką. Toteż wypinam się w tym roku na Mikołaja, nie czyszczę komina, a wszystkie ewentualne prezenty zasilą syte konto Wielkiej Orkiestry.
Gdy nie ma nas „w sieci”, internetem zwanej, to:
- podróżujemy – obserwujemy piękne wschody i zachody słońca. miejmy nadzieję, że będziemy zmieniać lokalizacje coraz częściej. Rodzinne wypady są the best. Nie mają sobie równych. Młody znosi je świetnie. Zdarzają się kryzysy w samochodowym foteliku, ale zazwyczaj żegnamy je prędzej niż się pojawiają. Grunt to być dobrze spakowanym. Trafny prowiant też jest ważny. W tym miesiącu był Wrocław, Góry Sowie, teraz eksplorujemy Podkarpacie. Może uda nam się wyskoczyć jeszcze w dzikie Bieszczady. Fingers crossed!