Kilka tygodni temu nawiedziła nas plaga rodzinnych niepowodzeń. Pisząc „niepowodzeń” mam na myśli powszechne problemy, z którymi borykają się rodziny i które potrafią skutecznie wybić nas z optymistycznego rytmu, o który tak bardzo staramy się walczyć na codzień.
Nie zliczę, ile w ostatnich miesiącach dostałam wiadomości, w których dziewczyny pisały mi, że czują ogromną presję bycia idealną kobietą swojego męża.
Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jako mama trójki dzieci jestem już tam w temacie obyta, że kaszel u dziecka nie ma dla mnie tajemnic ;-)
Ba! Nie tylko chcą przetrwać, ale tak naprawdę chcą przyjemnie spędzić z nią czas na tym ziemskim padole i mieć miłe wspomnienia. Prawda jest taka, że niewiele brakuje do tego, aby te wspomnienia miłe nie były. Kobieca natura bywa tak nieprzewidywalna! Tymczasem trzymając się tych punktów, wyjdziecie panowie z tarczą, a nie a niej! ;-)
Kiedy usiadłam do napisania tej listy, zupełnie nie musiałam zastanawiać się, o czym chcę napisać. Właściwie to mogłabym tak wyliczać bez końca poniższe punkty aż doszłabym do wniosku, że chyba jestem dziwakiem i powinnam zająć się czymś bardziej ambitnym niż pisanie bloga ;-)
Nic nie trwa wiecznie. Powtarzam to sobie głośno próbując się pocieszać. To jest ten moment, w którym stoję przed samą sobą i czuję smutek. Czuję jednak równocześnie nieskrywaną dumę i radość.
Czasami to całe lukrowe macierzyństwo uszami mi wychodzi i robi piruety. Czasami mam dosyć silenia się na bycie tą, za której przykładem iść powinni wszyscy. Czasami również muszę przyznać, że polegam. Polegam jak matka moich dwóch synów.
Część z Was czytając między wierszami moje blogowe posty i prywatnego facebooka w ostatnich tygodniach wie, że niespełna dwa tygodnie temu spędziliśmy z naszym Juniorem kilka dni w szpitalu. Pobyt tam był zupełnie nieplanowany a na Szpitalny Oddział Ratunkowy zawiozła nas karetka pogotowia, niestety.