Czytajcie do samiuchnego końca…
Od razu wiedziałam, że będą z nim kłopoty. Zresztą, to zawsze tak jest, że nasze dzieci przeczuwają, co je czeka. Mają jakby szósty zmysł. Mój Synal nie należy do wyjątków.
Czytajcie do samiuchnego końca…
Od razu wiedziałam, że będą z nim kłopoty. Zresztą, to zawsze tak jest, że nasze dzieci przeczuwają, co je czeka. Mają jakby szósty zmysł. Mój Synal nie należy do wyjątków.
No i masz babo placek! Pół mojego żywota byłam święcie przekonana, że jeśli kiedykolwiek będę miała dzieci, to nie zrobię im tego, co kiedyś rodzice zrobili mi i mojemu bratu, czyli umieścili dwa trudne charaktery na jednym metrażu ;-)
Uwaga, czytajcie do końca, bo czeka na Was przy końcu niespodzianka! :-)
Karmienie piersią w moim przypadku nie należy do czystych przyjemności. Zarówno mój pierworodny Synal jak i mój drugi mały szkodnik to typy wyjątkowo oporne w tej kwestii. Tak, „oporne” to zdecydowanie właściwe słowo :-)
Jesień i zima to są te pory roku, w których ja niestety chodzę lekko podminowana. Bo a to Słońca brak i średnio cieszy mnie aura za oknem. A to jest szaro, buro, mokro i zimno. Z domu nie chce mi się w ogóle wyściubiać nosa, najchętniej siedziałabym pod kocem, piła malinową herbę z prądem i delektowała się tym stanem do nieprzytomności ;-)
Zapewne nie jest to dla nikogo tutaj żadną tajemnicą, że jestem totalnie zakręcona na punkcie składów kosmetyków. A w szczególności tych, które aplikuję na skórę swoją i moich dzieciaków. Chcę płacić tylko za to, co jest nie tylko skuteczne, ale również bezpieczne i przyjemne w stosowaniu.
Jeśli śledzicie moją stronę na Facebook’u, to doskonale wiecie, że druga połowa września i początek października były zarówno dla naszego Teośka jak i dla mnie jedną wielką kolkową masakrą. Od kiedy Teo skończył 2 tygodnie noce zostały nam zabrane, a w zamian za nie dostaliśmy wór pełen: bezsenności, kolek, płaczu i bezradności.
Kiedy otrzymałam maila od polskiego dystrybutora firmy Mutsy z pytaniem, czy miałabym ochotę przetestować ich nowy wózek – Mutsy iGo Pure, na początku zdrowo się przestraszyłam! Bo to było akurat pod koniec sierpnia, kiedy Teo jeszcze smacznie spał sobie w brzuchu. Pierwsze co wpadło mi wtedy do głowy to była myśl: „Jak to? Że niby ja w pierwszych tygodniach po porodzie miałabym z domu wychodzić i galopować za wózkiem?” Przecież ja już snułam plany jak to będę koczować w tym moim domowym zaciszu – jedynym bezpiecznym miejscu, i pierwszy spacer uskutecznię nie wcześniej jak Junior II skończy miesiąc.
Zadałam sobie to pytanie całkiem niedawno.
W trakcie mojego i Ivka pobytu u pradziadków, zderzyłam się z bardzo frustrującą telewizyjną rzeczywistością, o której wcześniej nie miałam pojęcia.