16.15. Już od dwóch godzin patrzę na dyżurny zegar w salonie i nie wierzę. Byłam pewna, że jest dwudziesta. Leżę z nimi na dywanie i bateryjki mam wyczerpane. Byle do 20-stej!
16.30. Młodsze dziecko wpadło właśnie za sofę. Nie pytajcie jak. Przed chwilą było przy mnie. Zza sofy wystaje teraz tylko ręka. Za moment widzę drugą rękę a w niej kawałek parówki. Zaschniętej parówki sprzed dwóch tygodni ;-) Starsze dziecko właśnie patrzy na mnie i próbuje po raz setny zapytać, czy może włączyć mini-mini.
17.05 Żeby było jasne. Nie, nie może. Powtarzam po raz dwusetny, że nie. Nie może oglądać ani mini-mini ani baby TV. Po pierwsze dlatego, że nasza pani logopedka poleciła nam ograniczyć TV. A po drugie dlatego, że wczoraj obchodząc te ograniczenia spędził przed telewizorem kilka godzin, kiedy ja walczyłam z biegunką. Bez komentarza.
17.38. Słyszę nikczemne:
– Mamoooo, siku!
– No to idź, do czego Ci jestem potrzebna? – pytam zdziwiona.
– Nie mam juś siły.
– Na co nie masz siły? – pytam, bo nie ogarniam.
– Nie mam siły cymać siusiaka!
Spoko. Poszłam. Potrzymałam. Spłukałam. I zagoniłam do klocków.
17.45. Po raz kolejny zerkam na zegar. Nie ma jeszcze osiemnastej a ja czuję, jakby przejechał po mnie kolejny czołg. Ułożyliśmy już piętnasty zamek z lego, a starszak prosi mnie o kolejną wariację na temat tej budowli. Spoko. Trzasnę i szesnastą, ale litości. Rozważam schowanie lego na tydzień w ramach detoksu [dla mnie].
W ramach protestu kładę się płasko na podłodze i …
17.46 … czuję dziwny zapach. Kieruję nozdrza w stronę juniora. Miałam wyczucie. Siedzi w rogu pokoju z miną sugerującą wybitne skupienie. Łapię go za rękę, bo chciał mi się wymsknąć. Standardzik. Wącham dla pewności. Trafiłam bez pudła. W pieluszce jest ładunek, który postanowił wyjść na drugą stronę spodni. Miodzio. uwielbiam takie zaawansowane akcje. A Junior jak zwykle w takich momentach wie, co się kroi i wie, że trzeba uciekać. No pewnie, że to cudna frajda latać po domu z brudnym dupskiem.
18.00. Złapałam go w końcu. Czemu dopiero po kwadransie? Bo okazało się, że ładunek przeszedł nie tylko na spodnie, ale i upstrzył całą naszą sofę. Jasno-kiedyś-szarą sofę. Teraz już bliżej jej do grafitu…
18.10. Dobra, do jutra wyschnie. Najwyżej położę na to jakiś ręcznik albo powiem, że to była nutella.
18.15. Jeden i drugi siedzi w wannie. Junior robi wszystko, żeby buzią dotknąć wody. Po chwili mam już pewność, że raczej wystarczająco nawodnił organizm i na kolację herbaty już raczej nie zmieści. Starszak właśnie sprawdza, czy warto pójść w ślady brata. Po moim „nie wolno pić wody, ile razy mam Wam powtarzać?” udaje, że nic w buzi nie ma, ale jak tylko odwracam wzrok, to dokonuje aktu połknięcia. Ja też już udaję, że tego nie widziałam. Nie mam już siły się kłócić. Podobno natura czasami sama reguluje poziom płynów ustrojowych. Może to ten właśnie moment? Nie wnikam dalej.
18.20. Słyszę pukanie do drzwi. Sąsiad. Pyta, czy mogę mu pożyczyć szklankę czerwonego wina. Do mięsa. Ehe. Już chciałam powiedzieć, że nie mam, ale zlitowałam się nad gościem. Miałam akurat resztkę, 1/3 butelki. Cholera. Niby szkoda się tym dzielić, tym bardziej, że wieczór tuż tuż. Ale … on też mi kiedyś dupę uratował pożyczając 3 jajka do wykwintnych Naleśników Matki Polki.
„Jasne, mam. Moment.” Mówię, żeby poszedł do łazienki do chłopaków i ich chwilę popilnował, a ja wtedy poszukam wina.
18.25. Udaję, że dalej szukam tego wina :D 5 minut względnego odpoczynku. Wakacje! Zdążyłam włożyć pranie i rozwiesić poprzednią turę. Z wczoraj, gwoli jasności. :D Dobra, niosę mu w końcu to wino. Z lekkim żalem.
18.30. Sąsiad wyszedł. Wyszedł również z wanny starszak i mówi, że Junior zrobił kupę do wanny. Nie, bez jaj. Niech lepiej nie ściemnia.
18.45. Nie ściemniał. Obaj są teraz pod prysznicem. Robimy dezynfekcję wanny. W pakiecie z płukaniem jamy ustnej.
19.15. Wytarci, przebrani, w piżamach. Ja wyglądam, jakby właśnie kolejny czołg po mnie przejechał. A czuję się, jakby tych czołgów było 10 razy więcej. Oni wyglądają, jakby dostali nowe życie. Już po mnie.
19.20. Zagaduję, co robić na kolację. Długo na odpowiedź czekać nie muszę.
„Keciup, mamo!”
A z czym ten keczup? – dopytuję.
„Z keciupem!”
Aha.
19.30. Zrobiłam kolację z juniorem uczepionym do nogawki i spodniami ściągniętymi do połowy. Będzie chleb z keczupem. I miodem. Na wyraźne życzenie Jaśnie Pana. Prosił o dokładkę dwa razy. Oczom nie wierzę.
19.45. Ogarniam względnie mieszkanie. Tfu, poligon znaczy się. To znaczy odsuwam na bok rzeczy zostawiając po środku ścieżkę ;-)
20.00. „Okay, jak zasną, to poczytam książkę.” – marzę sobie w myślach. Albo poczytam Twój Styl z kwietnia. Bo nawet go jeszcze nie tknęłam :D
20.15. Jesteśmy w sypialni. Po opowiedzeniu historii, jak to Rycerz Ivo walczy ramię w ramię z rycerzem Teo, i odpowiadam na jakieś tysiąć pięćdziesiąt pytań w stylu: „Dlaciedo ta ściana jest biała i dlaciedo jest noc, i co to jest noc?”, w końcu zagaduję, że jest późno.
– Ivo, śpij – mówię.
– Ale ja nie mogę! – odpowiada z żalem.
– Dlaczego nie możesz, dopytuję.
– Bo mam otfalte oczi.
Starszak pomału odpływa, junior rozerwał już bluzkę i domaga się baru mlecznego. W końcu już prawie, prawie zasypia iii… słyszę pukanie do drzwi!
20.45. Z siekierą i kałachem otwieram drzwi z dwójką płaczących dzieci u nogawki, i dowiaduję się, że to jednak miało być białe wino, a nie czerwone. „To może masz pożyczyć białe?”
Zabić i zakopać czy powiesić i zutylizować? ;-) :D
21.30 Zasnęli! Ja odpadam od ściany.
Chyba jutro poczytam tę książkę… :D I tak codziennie to sobie obiecuję ;-)
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Dziękuję! :*
29 komentarzy
Czytam i płaczę ze śmiechu…;) Normalnie czekam na Twoje felietony jak moja teściowa na swoje telenowele, czyli z utęsknieniem:D. To moje „5 min” między kolejnym wybudzeniem z krzykiem 7 m-czniaka…naprawdę dodaje sił! Śmiech, oczywiście:)
Szczerze? Popłakałam się ze śmiechu. Moje dni wyglądają bardzo podobnie. Z tym że nie miałam kupy w wannie. Starszak załatwil się w pampersa i włożył w to palec. Zanim doszedł do mnie pobrudził ścianę (2tygodnie temu było malowanie), fotel i drzwi…
Ja już nie mam siły ogarniać mojego pobojowiska. Jedynie godzina 10 minut i moja starsza córka zasnęła, ale młodsza wciąż się przewala i mruczy mimo zamkniętych oczu. Już nie pamiętam kiedy czytałam książkę… Dobrze, że czasem z młodą uwieszoną na cycku czytam Twoje wpisy, przynajmniej nie zapomną jak litery wyglądają.
Najbardziej podoba mi sie stwierdzenie „powiem,ze to byla nutella” ;-)
Takie życie matki polki, całkiem zabawne z perspektywy wiedza, wiem, że każda z nas podobnie ma na codzień więc pamiętaj nie jesteś sama. Ale damy radę w końcu jesteśmy kobietami a czytać będziemy na emeryturze o ile dzieci pozwolą nam jej doczekać i wcześniej nas nie wykończą?
Poczytamy jak dzieci oddadza nas do luksusowego domu starcow . Tak podsumowala mnie kolezanka jak planowalam kariere synowi 10miesiecy ;-) . I stwierdzila ze ja wydam na niego kase studia itd a on mnie odda do luksusowego domu starcow hihihi :-D
Nie mam dzieci. Podziwiam. I szanuję. Jazda ?, fajnie piszesz. Zapodawaj historyjki częściej.
Napisz prosze jak ci sie udaje uspic dwojke w tym samym czasie. Ja mam w tym samym wieku i nie ma opcji bo sie ciagle bawia.mlodsze nie zasnie jak starsze gada, starszak wylacza sie tylko w ciemnosciach po setnej opowiesci o dinozaurach.
A moja czteromiesięczna zasypia o północy jak sobie pomyślę, że byłaby w duecie to masakra. A z punktu widzenia widza wygląda to bardzo zabawnie. Trzymajmy się kobiety ;)
Już niedługo dołączę do grona Matek-Polek i popłakałam się… ale NIE ze śmiechu ;( wiem, że teraz hormony i inne pierdyduty zaburzają prawidłowe widzenie (właściwie całą ciążę byłam zajarana i najszczęśliwsza na świecie!!!), ale teraz, w ostatniej chwili, pomimo 6 lat wyczekiwania na dzieciora, jestem przerażona, że nie dam rady ;( a najbardziej boję się błędów wychowawczych… I niby wiem, że to przyjdzie samo i że samo się stanie, ale… No właśnie to „ale” brzęczy mi za uchem :(
Ja mam półtora roczną córeczkę i miałam takie same obawy, niby szczęśliwa jak dziecko, że będę miała własną kruszynkę ale też obawy jak sobie dam rade. Ale wszytko się ułoży. słuchaj się intuicji.
Uwielbiam! <3
niby śmieszne…. ale za to jakie prawdziwe ;D
Popłakałam się ze śmiechu. Mam jedno dziecko (półtorej roku) wiec tylko polowe tych atrakcji. I tez od 17 odliczam kazda minutę do 20 i w ogóle nie jest mi do śmiechu ale patrząc na to z boku…
To wszystkie dzieci są takie same?? ;) Całe szczęście ma się poczuci humoru, bo oszaleć by można. Świetny tekst! A u nas funkcjonuje kanapka z pupupupu (keczupem) i dżemem… warstwa dżemu jest zlizywana, a chleb dostają pieski :)
U nas podobnie :) A czołg to już dawno po mnie przejechał…
To serio jest śmieszne? :/ Qpa w wannie i na kanapie jest zabawna? :/ Zmęczenie i brak czasu dla siebie jest zabawny? :/ Ehh czytajac, odechciewa się dzieci :/ :( I żeby nie było – napisane zabawnie ale treść przerażająca :/
U mnie to podobnie wygląda, z tym że junior ma starszą siostrę;) całkiem niedawno jak tylko wyszłam po zapomniany ręcznik dla młodego krzyczała „mamo on kupę zrobił!” no i z tą różnicą, że ja często zasypiam przy ich usypianiu..potem wstaję o 23 zakręcona jak słoik i nie ma mowy o poczytaniu książki bo trzeba się ogarnąć do spania- prasowanie jutro nadgonię a podłogę wytrę w czasie przedpołudniowej drzemki juniora, wszystko jutro.. Oby do weekenduuuu! Pan Tata wróci i może znajdę chwilę dla siebie. Normalnie zajechać się idzie. Lepiej mi jak sobie poczytam, że nie jestem jedyna taka;P
Ja bym nie otwierala drzwi za pierwszym razem a za drugim juz na milion % nie. A jak by dobijal się dalej to bym go zjadła i kazała mu usypiac dzieci :D a sama poszła poczytac :D
Boże jak ja to dokładnie znam i rozumiem.. Moje starszemu 7 i 6 lat na szczęście od dawna chodzą spać po 20 choć zdążą im się mialczec o mini mini albo inna bajkę żeby tylko nie iść do lozka. A najmlodsze 15 miesieczne po 20 zaczyna się dopiero świetnie bawić..
19.51 śpią oboje :D brawo ja!
Trafiłam przypadkiem i się zakochałam:)
Prawie się posikałam ze smiechu ?????
Ja też ;) Cała prawda :D
A ja o 18 ucieklam z domu! Wróciłam o 19:30 pełna niepokoju co zastane…a tu synuś śpi w ramionach tatusia, dom cały, a i kolacja czekała…właśnie skonczylam jeść i teraz oglądam film i piję drinka ? muszę częściej uciekać…. https://uploads.disquscdn.com/images/6f1847ac686e67ea63b68a6858ad971cdf9d1fd59e2c6cb48796e9c266d80c77.jpg
O czytaniu mogę zapomnieć. Jak wieczorem wezmę czytnik to za godzinę budzę się i jutro czytam od nowa. Ale polubilam audiobooki, chodzę z wózkiem (mloda 7 miesięczna) i słucham.
Jak dobrze poprawiasz humor na noc .Usmialam sie do lez ,ale zyciowe
Konkretnie brzmi znajomo…moj najmłodszy synalek, również spiernicza gdzie pieprz rośnie ,jak wyczuje że w gatkach jest konkretna sprawa do załatwienia…ostatnio utytłał mi dywan „włochaty” (o zgrozo) i uporczywie próbował wtargnąć na „Nasze” sypialniane łóżko…szczeście ,że matce jeszcze odrobina refleksu pozostała ;)
Uwielbiam takie artykuły – niby śmieszne kiedy się czyta, ale do bólu prawdziwe – tylko mamusie wiedzą o co chodzi… Za każdym razem po lekturze kolejnego wpisu czuję wstępująca we mnie energię – mam poczucie, że nie jestem sama, że inne kobiety zmagają się z podobnymi problemami i że czasem jesteśmy blisko obłędu – czekamy tylko, kiedy dzieciaki zasną… Żeby potem siedzieć przy łóżku i patrzeć jak śpią :) A podsumowując – szacun za styl, za podejście do problemów i spojrzenie na życie – proszę o więcej !!! :)