Gdyby teraz ktoś wparował mi do mieszkania i zadał znienacka pytanie: „Ej, Ty, Szczęśliva, to co? Słyszałem, że planujesz za moment zajść w ciążę?!” to zapewne zemdlałabym w jednej sekundzie i wymagałabym co najmniej resuscytacji ;-)
Dzisiejszy dzień tak dał mi w dupsko, a właściwie to dzieci tak dały mi popalić, że dosłownie marzę tylko, aby wszyscy rozeszli się samodzielnie do swoich łóżek i zasnęli, pozwalając mi spać snem kamiennym do samego rana. Niedoczekanie! :D Nie skłamię, jeśli napiszę, że mam tak mniej więcej co drugi dzień, że o pewnej godzinie niemoc mnie ogarnia, dzieciaki uwieszają się moich nogawek i gdybym miała w tym wszystkim teraz stać z dużym brzuchem i narzekać na mdłości albo zgagę oczekując trzeciego dziecka, to pewnie opadłabym z sił na samą myśl o tym :D
Prawda jednak jest taka, że planujemy jeszcze co najmniej jednego malucha, o ile oczywiście szczęście nam dopisze, tylko to jeszcze nie jest ten moment ;-) Jeszcze nie ten.
Dlaczego więc zadałam w tytule posta pytanie? Co robić kiedy partner nie chce mieć kolejnego dziecka? Kiedy mąż opiera się przed ojcostwem, potomstwem i kręci nosem? I jak to się dzieje, że on lub ona nie chce mieć drugiego czy trzeciego maleństwa?
Napisał do mnie Ktoś. Czytelniczka nie podpisała maila swoim imieniem, dlatego niech pozostanie Ktosiem na potrzeby tego postu.
Mamy z mężem ponad czteroletnią córeczkę. Od roku wspominam mężowi, że bardzo chciałabym mieć drugie dziecko, ale on konsekwentnie się nie zgadza. Przyznaje, że zwyczajnie już mu się nie chce bawić w pieluchy. Poza tym facet jak wiadomo lubi się wyspać do pracy a z dzieckiem wiadomo.
Mieszkamy w jednym pokoju i nie ma możliwości, żebym chociaż poszła karmić małą do innego pokoju. Ja to rozumiem, bo też lubię spać, ale wiecznie nie będzie to trwało. Córka też non stop mówi, że chce siostrzyczkę. Koleżanki mówią, że nie mogę go zmuszać, bo jakbym ja się czuła, gdyby mnie ktoś zmuszał do macierzyństwa.
Proszę, jeśli to możliwe napisz, co myślisz na ten temat. Za każdą odpowiedź będę wdzięczna :-)
Zatem, co robić, jeśli partner nie chce dziecka?
Przede wszystkim rozmawiać.
Bez ciśnienia, bez niepotrzebnej presji. Wiem coś o tym. Jakiś czas temu mój mąż nalegał, abyśmy rozpoczęli starania o drugie dziecko. A ja wtedy jedyne, o czym myślałam, to wreszcie przespać w jednym kawałku cała noc! Zwyczajnie nie byłam gotowa na pojawienie się drugiego malucha i jakiekolwiek próby namawiania mnie do tego, spełzłyby na niczym. Broniłabym zacięcie mojego zdania. Mój mąż wtedy przyjął metodę „na przeczekanie”. I rzeczywiście, raz po raz wspominał o drugim dziecku, rozbudzając moje chęci, ale nie naciskał. Pokazywał mi te piękne chwile, wpływał na moją wyobraźnię. Zasiał ziarno, jednym słowem :D I ono sobie kiełkowało, momentami usychało, … aż do momentu, w którym … nasz pierworodny podrósł a my za obopólną zgodą zdecydowaliśmy, że to jest właściwy moment, aby powiększyć rodzinę! ;-)
Co jeszcze można robić? Pokazywać partnerowi plusy i uświadamiać o ulotności tych minusów.
Zgodzę się, że każde dziecko wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami. W momencie pojawienia się dziecka, w tym kolejnego, tracimy tę naszą dawną swobodę i poniekąd dedykujemy sporą część naszego wolnego czasu na czynności, które nie każdemu przynoszą 100% przyjemności. Staram się teraz nie ugłaskiwać tego rodzicielstwa. Gdyby przedwczoraj ktoś zapytał mnie, jak się czuję jako mama, odpowiedziałabym, że nie mogę czuć się lepiej! Gdyby ktoś to samo pytanie zadał mi dzisiaj, na dzień przed wylotem mojego męża i z wyrzynającymi się trzonowymi zębami mojego juniora, to odpowiedziałabym, że „zabierzcie mnie stąd”! ;-) Jest z tym macierzyństwem różnie, kwadratowo i podłużnie. Kocham moje dzieci szalenie, jednak nie ukrywam, że tęsknię momentami za chwilą odpoczynku.
Zdaję jednak sobie sprawę, że te gorsze chwile mijają, a moje gorsze dni to tylko ulotne chwile, bo gdy patrzę na moich dwóch synów, którzy cudownie zaczynają się razem bawić, tulą się do siebie, wspierają, wycierają sobie łzy, dopingują się wzajemnie, to wiem, że … nie mogliśmy podjąć lepszej decyzji!
Chłopaki mają siebie! Braterska miłość i świadomość posiadania rodzeństwa to coś wspaniałego. Wiem coś o tym, bo sama jestem najstarszą siostrą, dlatego trzeci maluch do tej gromady byłby cudownym dopełnieniem dla nich samych!
Być cierpliwym, jeśli kobieta lub mężczyzna nie jest jeszcze na to gotowy.
To cholernie ważne, aby być cierpliwym. To, że my jesteśmy gotowi nie znaczy, że nasz partner również jest gotowy. Dla jednych pojawienie się dziecka jest spełnieniem marzeń, a dla drugich jest jeszcze w sferze wielkich niewiadomych i totalnego niepokoju.
Nie decydować za partnera … i uszanować jego decyzję.
I tutaj kłania się poszanowanie dla drugiej osoby. Jeśli nasz facet nie chce dziecka, to nie znaczy, jak to niektórzy sobie pokrętnie tłumaczą, że on jeszcze nie wie, że chce mieć brzdąca :D To trochę naginanie rzeczywistości, choć rzeczywiście większość przyznaje, że nie żałują i nie wiedzą, jak mogli inaczej ;-)
Decyzja o posiadaniu dziecka to zdecydowanie nie to samo, co zakup chomika, nowego etui do telefonu czy wymiana paska rozrządu. To decyzja na całe życie. Skoro darzymy drugą osobę miłością, to szanujemy również jej zdanie i wspólnie planujemy. „Wspólnie” to słowo klucz. Niektórzy zupełnie świadomie nie chcą mieć dzieci i nasze próby przekonywania zdadzą się na nic…
Przypomniała mi się pewna dyskusja w tym miejscu, kiedy to jedna z kobiet przyznała się, że zdecydowała za faceta i świadomie odstawiła tabletki antykoncepcyjne nie informując go o tym. Słabe to było, tak tylko powiem od siebie. Gdyby mnie ktoś wmanewrował w tego typu akcje – oczywiście, że zapewne kochałabym dziecko i byłoby ono całym moim światem, ale miałabym bardzo ograniczone zaufanie do mojego partnera na przyszłość i zabezpieczałabym się podwójnie albo potrójnie, bo miałabym świadomość, że moje zdanie może nie liczyć się dla tej osoby i nie ma oporów by postępować wbrew moim życzeniom.
Dobra, ale zakończmy to optymistycznie, wszak to bardzo pozytywny temat! ;-) Co można robić, aby przekonać faceta czy kobietę do założenia rodziny, posiadania dziecka i wicia gniazda?
6 komentarzy
U mnie podziałała cierpliwość, i nie wchodzenie na ten temat, po prostu wyluzowałam. Nie, to nie. Aż tu nagle pan zaczął sam. :)
U nas najpierw ja drążyłam temat a mąż twierdził że nie jest gotowy a teraz odwrotnie :)
U nas mąż też nie chciał drugiego. Opierał się, głównie z powodu pogorszenia swojego komfortu (chociaż nie rozumiem co się pogorszyło, skoro spał jak spał i robił co chciał, tylko ja dźwigałam brzemię macierzyństwa). Pomogła zmiana mieszkania. Gdy pojawił się osobny pokój i parę dodatkowych m2 to sam przyszedł z propozycją dzidziusia. Może obawia się tego, że to na nim spocznie odpowiedzialność za zapewnienie Wam lepszych warunków mieszkaniowych. Nie lubię też stwierdzenia, że nie można zmuszać mężczyzny do drugiego dziecka i trzeba liczyć się z jego zdaniem. W końcu mąż, który mówi „nie, bo nie, bo mi będzie niewygodnie” też nie liczy się z naszym zdaniem i zmusza nas do rezygnacji.
Ja pierw próbowałam złością męża przekonać, później porównywaniem nas do innych. Później dałam spokój. Była rozmowa i czekałam. Aż w końcu doszło do tego, że mąż pierwszy do mnie przyszedł :)
Ciężko mi było czekać i czekać – myślałam, że dostanę szału momentami ( Szczególnie gdy koleżanki zachodziły bądź wpadały ) ale moment w którym oboje świadomie i chętni zaczęliśmy się starać o maleństwo był najpiękniejszym dniem w naszym Małżeństwie ;)
A ja zasadniczo uważam, że chęć/brak chęci posiadania dziecka powinno się omówić na randkach, a nie po ślubie.
Rozumiem kolejne, a co jeśli mąż nie chce nawet jednego? Prze ślubem planowaliśmy, a po ślubie odsuwa temat jak się da. Wiele razy rozpoczynałam rozmowę która kończyła się zdaniem „wrócimy do tematu”, „nie dzisiaj”, „mamy czas”. Ja jestem po 30tce i jest mi smutno, bo mogę nie doczekać, aż on będzie gotowy. Jak dobije 40tki to zostanę sfrustrowaną babką bez dzieci, bo nie dam rady z tak późnym macierzyństwem. Coraz częściej myślę, że już tego nie zaznam i to jest smutne. Dobrze nam się wiedzie, ale nic mi po tym jak nie mamy najważniejszego :(