Wakacje na dobre już się zaczęły. To o czym marzyłam jeszcze zimą, stało się rzeczywistością. Jest ciepło, nareszcie! Ludzie ściągnęli z siebie szaro-bure płaszcze, odkryli trochę więcej ciała i wrzucili na luz. Nasze życie rodzinne życie z centrum mieszkania przeniosło się w końcu poza nie. Wypowiedzieliśmy wojnę domatorstwu skrzętnie pielęgnowanemu zimą… ;-)
My – rodzice, chcemy dla naszych małych szkodników wszystkiego co najlepsze. Osłaniamy te nasze dzieciaki przed złem tego świata. Tłumaczymy jego zawiłości. Przestrzegamy przed tym, co czyha się na niemalże każdym rogu. Dmuchamy, chuchamy.
Odkładałam decyzję pójścia Ivka do przedszkola w nieskończoność. Chuchałam na niego, dmuchałam, osłaniałam go tymi swoimi matczynymi skrzydłami. Najbardziej bałam się chorób. Wizja gorączki, kataru, kaszlu i biegunki skutecznie odwodziła mnie od tego, aby powiedzieć „TAK ” i dać sprawie zielone światło.