
Nasza rodzina rozstrzelona jest po odległych krańcach Polski. Ja pochodzę z Wrocławia, a mój Mąż znad Doliny Sanu. Zdecydowaliśmy się zamieszkać w Krakowie i wydaje się to być najlepszym rozwiązaniem – zarówno do jednych rodziców, jak i do drugich, mamy jednakowy kawał drogi ;-) Ma to swój [chyba jeden, jedyny] plus – nikogo nie faworyzujemy pod względem częstotliwości odwiedzin, a także spore minusy – np. nie mam szans na podrzucenie dziecka teściowej, gdybym zechciała wybrać się sama na lumpeksowe łowy, o randce z Mężem we dwoje nie wspominając ;-) Ubolewam nad tym, ale spinam tyłek i idę dalej.