Świat należy do tygrysów.
Do odważnych tygrysów.
Co to nie boją się ruszyć Taty gramofonu. Nawet gdy On patrzy groźnym wzrokiem.
Świat należy do tygrysów.
Do odważnych tygrysów.
Co to nie boją się ruszyć Taty gramofonu. Nawet gdy On patrzy groźnym wzrokiem.
Tam już mnie nie ma i nie przypuszczam, abym pojawiła się tam w takich okolicznościach:
Zadymione bary – w których ledwo słyszysz swoje myśli. Z przypadkowymi ludźmi o twarzach zmęczonych od alkoholu. Szukającymi „niewiadomoczego”, opowiadającymi na miejscu wymyślone historie.
Zawsze wydawało mi się, że lubię wszędobylską spontaniczność. Że przepadam za brakiem porządku. Że lubię tu i teraz, bez planu, chaotyczno-kreatywnie, bez karteczek z listą „do zrobienia”. Że lubię tak z dnia na dzień, a może teraz, a może później, a może w ogóle? I ten czas bezpowrotnie minął. A może nie minął, ale to co było kiedyś, zostało uśpione. A teraz przyszło „nowe”. I to nowe jest uporządkowane, jest bardziej przewidywalne niż kiedyś. Jest takie gładsze, brak mu tej nieuporządkowanej chropowatości.
Tak jak pisałam wczoraj [TU] : dzisiaj mam zamiar wszystko robić z pasją! Z pasją, z którą każdy dzień zaczyna [na przykład] mój Synal.
I zadbam o każdy detal, aby było tak jak chcę. Jutro tę sobotę będę wspominać z uśmiechem na twarzy.
Co proponujecie na powolne śniadania? ;-)
Jeśli masz dziecko, [ a jeśli go nie masz, to gdy patrzysz na inne małe dzieci] to widzisz aby robiło one coś połowicznie, bez zaangażowania? Tak byle jak, od niechcenia?
Na przykładzie mojego Synala powiem jedno: każdy jego ruch jest wykonany z największa na świecie pasją! Z pasją do życia! Jak krzyczy to szyby w oknach pękają, jak próbuje zejść z maty edukacyjnej to odchodzi od niej najdalej i najszybciej jak tylko potrafi, jak gryzie to otwiera paszczę najszerzej jak to możliwe, jak się śmieje to nigdy nie zakrywa twarzy i chichra się do nieprzytomności. Rano otwiera oczy wyjątkowo szeroko, jakby obudzony był od dobrej godziny. A gdy ziewa, często robi wielki zamach rękoma i tak dokańcza ziewające przedstawienie. Natomiast kiedy stęka, to słyszę go na samym końcu mieszkania.
I to prowadzi mnie do refleksji – kiedy i dlaczego dzieje się tak, że jako dorośli odpuszczamy sobie? Że tę pasję, którą mieliśmy do nauki siadania i chodzenia, teraz rzadko przekładamy na naszą codzienność? A jeśli już mamy w sobie tę pasję i ją pielęgnujemy, to nierzadko trwa ona bardzo krótko?
Jestem za reaktywacją życia z pasją! Od poranka do samego wieczora!
Jutro obudzę się i otworzę oczy najszerzej, jak tylko potrafię. Przeciągnę się jak pies o poranku, rozprostuję kości i z nową energią, bez marnowania ani chwili rozpocznę kolejny dzień! Bo tak trzeba! Bo warto!
Plan był taki : jedziemy na gorącą czekoladę, która chodziła za mną już dobre 2 tygodnie. Jest takie jedno miejsce pod Krakowem, gdzie serwują najlepszą na świecie gorącą czekoladę. Oprócz czekolady dostajesz także wyjątkowy krajobraz, z Wisłą w roli głównej. Jednak w ostatniej chwili zmieniliśmy nasz plan i zboczyliśmy z trasy udając się na drugi brzeg Wisły, gdzie widok na Tyniec i okoliczne niezwykłości jest warty grzechu, a jeśli nie grzechu to warty jest przynajmniej zboczenia z trasy.
Nie czuć krakowskiego smogu, ptaki latają w powietrzu wybitnie żwawo i słychać ciiiiszę!
Kraków ma pełno uroków. Jednak to co Kraków okala jest jeszcze ciekawsze. I w zasięgu kilku kilometrów mamy do dyspozycji ciekawe miejscówki. Lasek Wolski, Przegorzały, Park Ojcowski i wiele, wiele innych. Tym razem padło na tynieckie rejony.
Słońce na niebie, lekkie podmuchy wiatru, dwadzieścia kilka stopni na termometrze i aż chce się wyłączyć klimę w aucie i pędzić ze spuszczonymi szybami!
Nie mam na myśli rzucenia wszystkiego w kąt i zaczynania od nowa.
Mam na myśli pogoń za perfekcjonizmem. To zapinanie wszystkiego na ostatni guzik. To rozprostowywanie każdego kanta. Wycieranie kurzu z najwyższej półki i zarzynanie się myciem podłogi co 5 minut. To pieczołowite układanie wszystkiego wedle ustalonych przez siebie schematów. Ta doniczka lekko na prawo, a tamta ramka pod kątem 180 stopni względem doniczki. Wiesz o czym mówię? To wycieranie szyby, aż najmniejsza smuga zniknie w nicości. To upominanie męża o każdą skarpetę rzuconą w kąt. Tę nieskazitelną kreskę eyelinerem, którą smarujesz każdego dnia, gdy wychodzisz z domu. Palenie zabija – to już fakt. Perfekcjonizm też zabija.
Jest jednak w tym mały ambaras, by ta drobna granica nie została przekroczona – gdy walczysz z perfekcjonizmem nie popadaj w bylejakość. Zbalansuj to.
Odpuść, gdy czujesz, że za bardzo się spinasz. Nie będziesz chodzącym ideałem. Zapomnij, że inni na Ciebie patrzą, aby wytknąć Ci błędy.
Zamiast wycierać kurz z najwyższej półki, zrób sobie kawę. Spień to mleko wreszcie, skoro tak bardzo lubisz cappuccino. Przecież znajdziesz te dodatkowe dwie minuty, aby napić się ulubionej kawy – tym razem nie wlejesz do filiżanki mleka prosto z kartonu, będzie piana jak malowana! Szybki prysznic wieczorem? Może następnym razem. Teraz napuść wody do wanny, znajdź swój ulubiony olejek eteryczny i wykrzesaj dla siebie te dodatkowe 10 minut na kąpiel. Śmieci wyrzucisz jutro rano.
Zwolnij… choćby na chwilę.
Wiesz o czym mówię? Powodzenia!
zdjęcie: Pinterest
WP Facebook Like Send & Open Graph Meta powered by TutsKid.com.