Temat szczepionek wciąż krąży po Internecie. Pytacie mnie często jak to wygląda u mnie – szczepiłam czy też nie szczepiłam moich dwóch chłopaków i jakimi argumentami kierowałam się przy podejmowaniu decyzji.
post archiwalny
Jeśli szukacie jedynej i właściwej recepty na to, jak w ciągu jednego dnia wskrzesić Wasz związek, który po urodzeniu dziecka wszedł w fazę uśpienia albo w fazę rzucania mieczami, to nie znajdziecie tutaj na to recepty.
Należę raczej do spokojnych osób, które starają się trzymać swoje nerwy na wodzy. Próbuję często postawić się na miejscu drugiej osoby i spojrzeć na sytuację z innej perspektywy. W końcu moja opinia nie zawsze musi być tą najsłuszniejszą. Może być jedynie najmojszą ;-)
Wyobrażasz sobie sytuację, w której Twoje dziecko chodzi do żłobka lub do przedszkola i notorycznie wraca z niego pogryzione i/lub pobite przez drugie dziecko? Gdyby to były jednostkowe przypadki, które w skali roku policzyłabym na palcach dwóch rąk, pewnie przymknęłabym oko, bo wiadomo, że dzieci mają gorsze lub lepsze dni.
Trochę żałuję, że tak późno wpadłam na ten trop. Tym bardziej, że jest to podobno sposób znany od dawna i już część naszych babć i mam z powodzeniem to stosowała u siebie i swoich dzieci. Kiedyś nie było apteki na każdym rogu ulicy i starsze pokolenia walczyły z infekcjami tym, co miały pod ręką.
Im dalej w las w tym naszym świecie, który pędzi na łeb na szyję, tym mam wrażenie, że jest coraz trudniej. I to nawet nie chodzi o potrzebę rozpychania się wśród ludzi łokciami, kolanami czy czymkolwiek.
Pamiętacie Wasze dzieciństwo? Rzucanie się zimą śnieżkami bez opamiętania? Lepienie bałwana w największy mróz i kontrowersyjne (gdy oczy rodzica nie widziały) smakowanie śniegu czubkiem języka? ;-)
Ten post opisuje doświadczenia Czytelniczki. Zanim jednak Wy zastosujecie się do jakichkolwiek porad opisanych w internecie, konieczny jest kontakt z lekarzem. Pamiętajcie, że informacje podane w internecie nigdy nie mogą zastąpić Wam wizyty lekarskiej.
Nie wiem, czy mogę to nazwać szczęściem, że moje dzieci raczej należą do wszystkożernych i rzadko występują u nich jakiekolwiek alergie. Cieszę się, że większość reakcji alergicznych nas omija, bo wiem, że wielu rodziców musi wybitnie uważać na wiele składników, które wywołują u ich dzieci ogrom niepożądanych reakcji.