Zawsze „słynęłam” w rodzinie z tego, że byłam podobno kuta na cztery łapy. Wszystkich można było zrobić w trąbę, ale nie Magdę, która w każdej niemalże sprawie węszyła jakiś spisek. I oby mi tak zostało, tak na marginesie ;-)
Droga koleżanko, z którą miałam dość wątpliwą przyjemność rozmawiać jakiś czas temu o 13.40 w czwartkowe popołudnie. Zamieniłyśmy dwa zdania, przedstawiłaś mi się z imienia i centymetrów rozwarcia podczas porodu, podczas którego urodziłaś naturalnie, z uśmiechem na ustach i bez znieczulenia.
Powiem tak. Szczerze? Od zawsze miałam wrażenie, że prędzej czy później do tego dojdzie. Sama nie wiem dlaczego. Kobieca intuicja chyba.
Ponieważ robi się o tym tej wiosny mega głośno (w mojej rodzinie aż huczy), opowiem Wam historię sprzed roku.
Sytuacja miała miejsce prawie trzy i pół roku temu. Mój starszak miał niespełna pół roku. Mieszkaliśmy wtedy jeszcze w maleńkiej kawalerce z mikrym przedpokojem i łazienką niespełna dwa metry na dwa.
Pamiętacie, jak kiedyś zarzekałam się, że nigdy nie będę miała nikogo do sprzątania? Że sama zrobię wszystko najlepiej? I że nie mam najmniejszego zamiaru płacić komuś za sprzątanie mając pewność, że i tak będę musiała po tej osobie poprawiać?
Cała Polska huczy o (byłym już?) radnym Piaseckim, który jak sugerują media przez lata poniżał oraz emocjonalnie i fizycznie torturował swoją żonę. Kiedyś zapewne grzeczniutki i przykładny chłopak, wzór cnót wszelkich. Radny. Facet na stanowisku. Szanowany. Zapewne wierzący, oszczędny i elokwentny. Jak prawie każdy facet w tym kraju.
Nie zapomnę mojej mamy, która w trakcie mojej pierwszej ciąży często zadawała mi jedno pytanie. Ona robiła to z matczynej życzliwości a mnie się wydawało, że to takie wbijanie szpileczki i sugerowanie mi, że mam przed sobą wysoką poprzeczkę.