Skoro mamy sobotę, to wrzucam dzisiaj na luz i będzie na blogu trochę z przymrużeniem oka. ;-) Ostatni tydzień kosztował mnie wiele emocji, ale całe szczęście, że wszystko dzięki Waszemu zaangażowaniu zakończyło się happy end’em! :* Ci, co codziennie czytają moje nowe posty, wiedzą, co mam na myśli. Jeśli nie, to możecie je nadrobić zaglądając do mojego blogowego archiwum. Historia Ani poruszyła nie tylko mnie, ale również Was. Dziękuję za wszystkie wiadomości. :*
Tymczasem ja dzisiaj mam luźniejszy dzień – choć wcale nie aż taki luźny, jak by się mogło wydawać, bo produkcja powideł śliwkowych ruszyła pełną parą i dzisiaj przerobiliśmy z moim M. ponad 10 kilogramów! Tydzień temu „przerobiliśmy” ponad 50 kg truskawek. Szaleństwo, ale mamy dojście do pysznych truskawek na Podkarpaciu, które dojrzewają jeszcze w sierpniu i żal byłoby nie skorzystać z tej okazji. :-)
A teraz do brzegu, Szcześliva, do brzegu! Bo zapowiadasz post o 7 faktach, a piszesz znowu o pierdołach dnia minionego. ;-)
Oto te 7 faktów, które stawiają mnie w kiepskim świetle szczególnie wtedy, kiedy jestem w towarzystwie mojej rodziny i znajomych. :D A co się będę kryła z nimi! I żeby nie było – ja piszę to nie tylko dlatego, aby skupić myśli na rzeczach lekkich, ale również szukam wspólnych punktów z Wami i czekam na Wasze „dziwactwa”! ;-)
1. Piję zimną kawę!
No chyba, że jest to to cappuccino albo caffe latte, to nie mam sumienia pić go zimnego. Ale zazwyczaj piję czarną kawę, którą z samego rana zaparza w ekspresie przelewowym mój mąż. Nalewa ją dla mnie do filiżanki, a ja czekam aż wystygnie. A ostatnio nawet nie muszę czekać na jej wystygnięcie, bo mój M. dorzuca do filiżanki dwie kostki lodu. :D Taki jest dla mnie litościwy. :D Kiedyś było to dla niego irytujące, że on parzy kawę, a ja nią gardzę w pierwszych minutach. Teraz już rozumie to moje dziwactwo. :)
Często jest też tak, że robię kilka łyków kawy (a czasami w ferworze dnia codziennego nawet nie udaje mi się zrobić jednego łyka :P) i zapominam w ogóle, że ona sobie na mnie cierpliwie czeka. W międzyczasie błagalnym tonem proszę mojego M. o nalanie mi do filiżanki kolejnej porcji. I tak pod koniec dnia, kiedy kończę pracę na laptopie koło mojego stanowiska pracy jest wianuszek filiżanek, kubków, kubeczków i szklanek. Wszyscy w rodzinie mnie gonią za to niedopijanie, a ja już tak po prostu mam. Próbowałam z tym walczyć i wychodzi mocno średnio… ;-)
2. Śpię w nocy półnago :D
No chyba, że mamy gości, którzy u nas nocują, to wtedy udaję, że piżama to mój ulubiony strój nocny. :D Ale prawda jest zgoła inna. Otóż ja nie zasnę, jeśli nie będę miała na sobie góry od piżamy czy chociaż zwyczajnego t-shirtu, ale najwygodniej mi się śpi bez dolnej części piżamy, czyli z tzw. „gołym tyłkiem”. :D Ja wiem, że dzielenie się tym ze światem to nic eleganckiego, ale jako że mój blog nigdy nie ocierał się raczej o tematy z zakresu savoir vivre’u, to pozwalam sobie na takie wykroczenia. No bo w sumie kto mi zabroni? :P
A Wy, jak śpicie?! Piżamy, koszule nocne, dresy, na golasa czy jeszcze inaczej? :P
3. Spanie pod dwumetrową kołdrą
To już w ogóle burżujstwo się tym dzielić ze światem, ale skoro jesteśmy przy spaniu, to idę za ciosem. Odkąd moja mama przekonała mnie do tego, że spanie pod dwumetrową kołdrą zmieniło komfort jej snu, to ja jako dziewczyna mierząca jakieś 175 cm wzrostu, postanowiłam skorzystać z jej rady i zażyczyłam sobie taką kołdrę na moje ostatnie urodziny. :P
O raaaaany! Jaka to była dobra decyzja! Nareszcie mogę porządnie zakotwiczyć palcami u stóp o drugi koniec kołdry, przykryć się po szyję i nic mi się nie odkrywa! Kiedyś to było moją zmorą, że zawsze budził mnie w nocy lekki chłód od strony stóp. W stopy często mi cholernie zimno, ale teraz już nie tak często.
P.S. Skarpet nosić nie znoszę. Toleruję je jesienią i zimą, ale czuję duży dyskomfort związany z tym, że mam je na stopach. Myślę, że to pewnie jakieś moje sensoryczne zaburzenie, które mam odkąd pamiętam. Może kiedyś się w to wgryzę?
4. Śniadanie musi u mnie smakować śniadaniem, a nie jakąś zupą czy innym obiadowym wynalazkiem. P
Moje ulubione śniadania to jajecznica, jajko na miękko, omlet, twarożek z nowalijkami, kanapki w różnej formie, tosty, muesli. Nie ma szans, żebym zjadła na obiad jakieś płynne danie, które je się na ciepło, jak to często ma miejsce w domu rodziców mojego Męża. Rodzina mojego Męża często na śniadanie je dania płynne lub półpłynne w miseczkach, na ciepło, wiosłując w nich dużą łyżką. Ja nie jestem w stanie przejść tej bariery. :D
Moje śniadanie musi być śniadaniowe, ot co. :D Zupy, potrawki czy inne nieśniadaniowe dania nie przejdą mi rano przez gardło. :D
Czy macie może podobnie, czy tylko ja jestem jakaś dziwna? :D
5. Nie znoszę rozmawiać przez telefon.
Rozmowy przez telefon mogą dla mnie nie istnieć, chyba że mam do obgadania jakąś naprawdę ważną sprawę, to wtedy jest luz. Ale na co dzień korzystam głównie z pisemnej formy komunikacji, czyli messenger, whatsapp. No i spotkania twarzą w twarz, jeśli są to moi bliscy. Pilnuję, aby moje rozmowy telefoniczne były o konkretach, sprawy z ich pomocą były szybko rozwiązywane. Wiszenie na słuchawce i rozmawianie o tym, co jadłam na śniadanie czy co ciekawego przeczytałam, raczej nie są moją domeną.
Wiedzą o tym chyba wszyscy moi najbliżsi. :-)
Często już w pierwszych słowach pytam członków mojej rodziny, czy ktoś dzwoni ot tak, żeby pogadać czy jest może coś pilnego. Wiem, że to bardzo niegrzeczne, ale zazwyczaj kiedy wszyscy do mnie dzwonią, to są to godziny mojej pracy czyli mniej więcej 8.00-16.00, bo mimo pracy zdalnej staram się nie pracować po tych godzinach, bo zaburza to moją „higienę pracy”, której cały czas się uczę (kiedyś zupełnie tego nie pilnowałam).
Ja do bliskich raczej nie dzwonię w godzinach ich pracy, bo wiem, że to mogłoby być dla nich niekomfortowe i zaburzyłoby ich pracę. :-)
Ostatnio robie jednak wyjątki odkąd odkryłam słuchawki bezprzewodowe, które łączę z moim telefonem. I wtedy takie dłuższe rozmowy z moimi bliskimi odbywam w międzyczasie gotowania obiadu, sprzątania czy robienia zakupów.
6. Mam problem ze świadomym odpoczywaniem i skupieniem się na jednej rzeczy.
Odkąd mam dzieci mój multitasking wszedł na jakiś szalony poziom. Czasami to bardzo ułatwia życie, ale są też takie dni, że zamiast oglądać wieczorem film w skupieniu, to w międzyczasie sprawdzę maila, wejdę na fejsa, wstawię pranie. Tak jakby moja głowa nie mogła pogodzić się z tym, że ma teraz skupić się tylko na danej historii. Moje myśli nadal błądzą, łatwo jest mnie rozproszyć i w rezultacie jeden film potrafimy z moim mężem oglądać na 3-4 razy, o ile nie zasnę w jego trakcie. :P Musi to być dla niego strasznie irytujące, ale widzi, że ja sama z tym staram się walczyć.
Tak że mam zadanie na najbliższy tydzień – zrezygnować z multitaskingu, który uprawie na siłę (a czasami z konieczności) i skupić się ciesząc jedną wybraną czynnością. Powiem Wam, że podczas multitaskingu czyli robienia kilku rzeczy na raz czas biegnie jak szalony, i jeśli ja się w tym nie zatrzymam, to wiem, że życie mi umknie bardzo szybko! A ja nie chcę, aby czas zapieprzał aż tak szybko!
7. Nie przepadam, gdy ktoś robi mi zdjęcia. :D
Ale i tak jest to dla mnie o wiele mniejszy problem niż kiedyś. :D Kiedyś wręcz panicznie bałam się, gdy ktoś celował we mnie aparatem mimo, że mój tata kiedyś bardzo dużo filmował naszą rodzinę i robił sporo zdjęć.
Wynikało to głównie z moich kompleksów, a to odstających uszu, a to krzywych zębów. Zawsze miałam jakiś problem z moim ciałem i bałam się, że wyjdzie to na światło dzienne. ;-)
A teraz? Co prawda nadal nie przepadam za fotkami ze mną w roli głównej, ale z racji tego, że zajmuję się blogowaniem i używamy sprzętu foto/video na co dzień, to już się przyzwyczaiłam do tego. :P Choć mój Mąż, który robi mi zdjęcia ma zawsze ze mną problem. :D Tak że pamiętajcie – za każdym uśmiechniętym zdjęciem na blogu ze mną w roli głównej będzie jakieś 10 zdjęć, na których wystawiam język, robię zeza albo głupkowate miny. To takie zdjęcia dominują w naszym archiwum. :D
No dobra, to koniec części moich dziwactw. Za wylewność przepraszam tych co wrażliwszych. :* Ściskam!
P.S. Podzielcie się ze mną Waszymi dziwactwami, tymi małymi i tymi większymi. ;-)
PP. S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Zrobi mi co dzień! Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*
Brak komentarzy