Też jak ja jesteście zwolennikami beztroskiego, radosnego dzieciństwa i nietrzymania dzieci pod kloszem?! Mam wielką nadzieję, że tak! :-)
Nie wspomina o tym żaden „producent” a powinien, kurczę!
Niektórzy się za moment obruszą, i zupełnie serio – odbieram im prawo do obruszania się! Piszę to z pełną odpowiedzialnością! I wiecie co? Tym cudownym „producentem”, który zapomina, można nazwać nie tylko mamę karmiącą, ale również firmę, czy koncern, który produkuje mleko.
Wpadłam kilka dni temu na anglojęzyczny artykuł dot. wychowywania dzieci, który wywołał pod nim lawinę komentarzy. Wszystko byłoby z tym artykułem okay (wszak każdy może pisać, co mu tylko ślina na język przyniesie), gdyby nie teza, którą postanowił postawić autor.
Pewnie zorientowaliście się, że ostatnio mniej mnie było na blogu. Ci którzy obserwują mnie na Instagramie nie odczuli tego pewnie tak mocno, jak stali Czytelnicy, którzy odwiedzają blog i są przyzwyczajeni do tego, że piszę codziennie, nagle od prawie pół roku czytali nowe posty raz na kilka dni.
Jeśli jesteście ze mną już długo, to doskonale wiecie, że mam trójkę cudownych dzieciaków, które próbują mnie na wszystkie strony! A kiedy próbują mnie dość mocno, to wtedy ma to zapewne odzwierciedlenie w tematach postów blogowych, które są wtedy bogate w przecinki, rzucanie mięsem i niespójne zdania :D
A powiedziałabym nawet, że … najważniejsza! :-) Nie wiem, czy jesteśmy po tej samej stronie barykady, ale śmiem bardzo odważnie twierdzić, że jest bardzo duże prawdopodobieństwo tego, że jednak mamy wiele wspólnego! Oj, i mamy zapewne więcej niż by się mogło innym wydawać! ;-)
Zupełnie szczerze i bez wazeliny zazwyczaj nie przeszkadzają mi mity o ciąży, dopóki nie są fundowane każdego dnia i nie ocierają się o absurd. W sumie każdy ma prawo wierzyć w mniejsze lub większe głupoty, o ile nie robią one nikomu krzywdy.
Lato i jesień to pory roku, podczas którcyh zewsząd jestem bombardowana artykułami, w których autorzy rozmaitych portali piszą o tym, że „dzieciaki są wręcz stworzone do tego!”