Kilka miesięcy temu, gdy wrzuciłam na mój profil FB zdjęcie Ivka bawiącego się w drewnianym kojcu w najlepsze, odezwało się kilka oburzonych osób, które podsumowały obrazek zdaniem: „Nie miałabym sumienia zamykać moje dziecko w takiej klatce! „, „A co to za więzienie?!”.
Odpowiedziałam na jeden z komentarzy w podobnym tonie, ze stoickim spokojem: ” Otóż jest to replika amerykańskiego Alcatraz”, po czym dyskusja ucichła. Ponieważ nie mam ochoty wchodzić w agresywne dysputy na facebooku, ani też nie mam w zwyczaju odpowiadać na agresywne komentarze i ciągnąć bezsensowną dyskusję, uznałam że kiedyś może uda mi się zrecenzować ten genialny moim zdaniem wynalazek i przedstawię swoje argumenty popierające to rozwiązanie.
Ponieważ Ivo nie dorobił się jeszcze swojego pokoju, w którym na razie jest poprzeprowadzkowa graciarnia, zdecydowaliśmy, że przygotujemy dla niego kąt w naszym pokoju dziennym. Gdy nadszedł moment, w którym zaczął stawiać swoje pierwsze kroki i przemieszczał się po całym mieszkaniu wraz ze wszystkimi swoimi zabawkami, uznaliśmy że czas najwyższy ogarnąć ten wszędobylski nieład. I wpadliśmy w sieci na ciekawe rozwiązanie: drewniany kojec, który jest łatwy w montażu/demontażu a także można układać go w dowolny kształt, powiększać lub zmniejszać wg naszych potrzeb. W chwili obecnej mamy 8 paneli a jeden z nich jest bramką.
Ivo nie przeżył żadnej traumy, gdy to tam sugerowaliśmy mu się bawić, rysować, wariować. Dość szybko załapał, że to jest jego prywatne miejsce, w którym ma wszystko, co jest mu potrzebne. Obecnie w kojcu ma swój stolik i krzesło, skrzynię skarbów ;-), w której są jego bieżące zabawki, fotelik i książeczki.
Nasz kojec pełni kilka funkcji:
– z uwagi na fakt, iż Ivo nie ma jeszcze swojego pokoju, kojec uczy go trzymania swoich zabawek w jednym miejscu i to tam uczymy się porządku.
– kojec pełni rolę pewnego rodzaju oazy. Gdy Ivo jest w złym humorze a ja nie mogę poświęcić mu pełnej uwagi, on zazwyczaj dochodzi do wniosku, że pójdzie do „siebie”, zamyka za sobą bramkę i zaczyna samodzielną zabawę.
– ponieważ od niedawna Ivo wykazuje zainteresowanie książeczkami, kojec jest jego kącikiem czytelniczym ;-) Ivek bierze książeczkę w dłoń, siada na swoim fotelu i zaczyna kartkowanie stronic.
– tam też zajmuje się szamaniem różnych przekąsek. Ostatnio odmawia siedzenia w swoim krzesełku z tacką, toteż gdy obiorę mu jabłko mówię: „Ivcio, idź do siebie i usiądź grzecznie w swoim foteliku.” a on drepcze tam i zajada jabłko :-)
– to tam rysujemy, malujemy, robimy wycinanki – to jest nasz kącik twórczy.
– co bardzo ważne – ponieważ, nasze życie domowe toczy się w obrębie pokoju dziennego, w którym pracujemy a także kuchni, która jest otwarta na owy pokój, mamy Ivka cały czas na oku, a on nie czuje się odtrącony i ma nas zawsze w zasięgu swojego wzroku.
– jeśli chcę wziąć prysznic a mój Mąż jest poza Polską, nie ciągnę już Ivka ze sobą do łazienki, zamykam wtedy kojec i angażuję go w jakąś zabawę, np.rysowanie i mogę …. spokojnie się umyć! Luksus! :-)
To rozwiązanie polecam szczególnie rodzicom, którzy mają większą przestrzeń do zagospodarowania na swojej mieszkalnej powierzchni. Choć znam także pary, którym taki kojec uratował zycie na ich skromnych 35 metrach kwadratowych. Ja nie wyobrażam sobie obecnie życia bez kojca i przy kolejnym dziecku z pewnością będzie to genialna opcja. A co najważniejsze – mój Syn czuje się w nim naprawdę dobrze!
Kojcujecie, czy nadal macie opory przed takim rozwiązaniem? ;-)
49 komentarzy
W starym mieszkaniu też używaliśmy właśnie takiego kojca i był to kącik synka. Dodatkowo, gdy ja byłam na przykład chora, zamykałam nas oboje w kojcu i leżałam na dywanie. Dziecko było bezpieczne i nie było same a ja mogłam spokojnie leczyć wirusa. Teraz już nam kojec nie jest potrzebny a i tak nie mielibyśmy go gdzie zainstalować.
Takiego wynalazku nie miałam ze względu na brak miejsca:) Ale powiem, że jest to genialna rzecz:) Ja słyszałam wiele nieprzychylnych komentarzy na temat spacerów z córką na szelkach…była porównywana do psa i w ogóle ludzie są podli. Zarzucili mi lenistwo ponieważ prowadzam ją na smyczy. Te same osoby jak widziały ją biegającą krzyczały żebym ją łapała, za rękę prowadziła bo sobie coś zrobi…gdzie tu logika…jedyny sposób to taki, żeby jednym uchem wpuszczać innym wypuszczać. Świetnie to macie wszystko zorganizowane :D
A szelki to kolejny genialny wynalazek :) dziecko ma więcej swobody, a rodzic pewność, ze nic mu się nie stanie!
Dokładnie ale większość sądzi inaczej. Ja jednak miałam to w nosie i korzystałam. Bardzo mi się przydały:) I mogę polecić dla rodziców uciekających maluchów.
Przy bardzo ruchliwych maluchach nie widzę innej opcji! :-)
<3
Taki kojec uważam za genialny. Przy pierwszym dziecku nie mieliśmy takiego bo nie było gdzie go rozstawić i czasem uzywalismy do tego celu kojec / łóżeczko turystyczne. Przy drugim bardzo bym chciała taki kojec mieć. A innych krytykujących wszystko ludzi nie warto słuchać.
Zdecydowanie świetne rozwiązanie. Jak tylko Tosia podrosnie na pewno zaopatrzymy się w to cudo :)
My mieliśmy kojec taki rozkładany z podłogą – Berber. Wykorzystywałam, dopóki Zośka nie chodziła. Teraz już nie. Ale dopóki nie była mobilna, to nawet na podwórko wystawiałam, żeby sobie coś porobić w ogródku :)
Chyba coś kojarzę, gdy pisałaś o nim w zeszłym roku :-)
Wszystko sprowadza się do tego, że dziecko powinno mieć swoje miejsce w mieszkaniu i już.
Własna przestrzeń – jestem zdecydowanie na tak :-)
fajna sprawa:) kiedyś to naprawdę były kojce – moja kuzynka w takim maleństwie siedziała…
pewnie wielkości klatki? :-(
My akurat obyliśmy się bez tego, ale idea jak najbardziej mi się podoba i jeśli dziecku też odpowiada, to gdzie tu szkoda?
Kochana, moja Andrea ma w tej chwili 19 miesiecy a kojcuje juz od dobrych dziewieciu :) Nie wyobrazam sobie zycia bez kojca… Ty tak jak ja widze znalazlas rozwiazanie na kapiel/prysznic hihihi
Jedyne czego ci zazdroszcze to kojec tej wielkosci :( Moja mala niestety ne ma miejsca na wstawienie stolika i krzeselka ale na zabawe sprawdza sie idealnie :) I tez baaaardzo go lubi :)
Ekstra!
P.S. Andrea – to imię ma w sobie to „coś”!
Dzieki. ;)
Mamy taki i nie wyobrażam sobie życia bez niego!
podobne komentarze słyszałam na temat szelek/uprzęży, które zakłada się dziecku na spacer. genialny moim zdaniem wynalazek, a słyszałam kiedyś, jak ktoś oburzony stwierdził:”jak można dziecko, jak psa na smyczy prowadzić?”. podobnie, jak przy Twoim „więzieniu”, chodzi głównie o bezpieczeństwo dziecka. super rzecz, na moim metrażu rolę kojca pełniło łóżeczko turystyczne.
Jako wyodrębniony własny kącik we wspólnej przestrzeni-rewelacja, jednak cóż, jako matka nieco starszego dziecka obawiałbym się w tym wypadku tylko jednego – dziecko w końcu wpadnie na to że można by się spróbować trochę na „płotek” powspinać.. choćby wchodząc na krzesełko i przerzucając nogę dalej lub robiąc nieco innego rodzaju wygibasy.
ale takch potencjalnie niebezpiecznych miejsc jest przecież w naszych mieszkaniach bez liku :-)
A nasz syn po prostu wychodził z tego i już, nie lubi zamkniętych pomieszczeń i szybko uczy się je otwierać.
Witam, ten kojec wygląda solidnie. jaka firma jest producentem? pozdrawiam
Kiedyś kojce wyglądem przypominały łóżeczka. Sama się w takim bawiłam i dzięki temu mam miała chwilę wytchnienia. Dziewczyny którymi się opiekuję również miały w domu identyczny jak ty i szczerze to było wybawienie. Na początku bawiły się w nim a potem miały zatarasowany dostęp do komputera i kabli. Nie uważam, że było to coś krzywdzącego, chyba że wkładamy do niego dziecko i niech się sobą zajmie. O to w tym wszystkich nie chodzi.
Moim zdaniem, to świetny pomysł, pięknie to wygląda i kompletnie nie rozumiem negatywnych komentarzy na ten temat. Pozdrowienia!
Moja córeczka spędziła pół swojego pierwszego roku w kojcu i nie wyglądała na nieszczesliwa:)Kojec stał w salonie,gdzie toczylo sie nasze zycie,a Ona miała tam swój mały swiat!Teraz w kojcu bawi się z młodszym bratem,który też nie marudzi,bo wokół zabawki,kolorowe maty i całkiem spora przestrzeń do poruszania.Dla mnie rozwiązanie genialne,bo bezpieczne.
Kojec z drewnianymi elementami jest potrzebny dziecku do nauki dźwigania się, wstawania. Nie powinno się wkadac dzieci do kojców z siatek, które są teraz tak popularne… zresztą każdy z nas miał drewniane lozko tak skonstruowane jak twój kojec i żyjemy ?
Ja tez od mojego taty uslyszalam „no tylko sprobuj zamknac moja gwiezdeczke w takiej klatce!!”
Nie zamknelam. W rezultacie po roku zostalam zasypana zabawkami ktore byly absolutnie wszedzie. Dziecko musi miec swoje miejsce, w ktorym czuje sie bezpiecznie, w ktorym sie bawi i ktore nalezy tylko do niego i nie ma znaczenia technika wyznaczenia tego miejsca lecz pomysl. Jak kogos mocno dotyka widok krat moze je nakryc kolorowym materialem chocby kocykiem. Gdyby kazdy korzystal z takich proponowanych rozwiazan, nie byloby poparzonych czy porazonych prądem dzieci. I niech nikt nie probuje wmawiac, ze dzieci po prostu trzeba pilnowac bo niestety rodzice tez sa ludzmi, ktorzy potrzebuja pojsc np do toalety czy pod prysznic lub przygotowac posilek. I nie mozemy tego robic kiedy dzieci spia, bo kiedy one spia my takze potrzebujemy odpoczac, nie jestesmy robotami. Mysle ze kazda osoba ktora przebywa z dziecmi non stop np 12h ceni na wage zlota kazde 5min na ktore moze posadzic swoje dziecko w bezpiecznym miejscu i zrobic siusiu bez stresu.
Fajne tototo:)
Wczoraj czytałam Twój wpis a dziś przeglądam sobie oferty na olx i co widzę ? https://olx.pl/oferta/kojec-drewniany-dla-dziecka-CID88-IDfQJtt.html#4ec975a056
Twój syn czuje się w nim naprawdę dobrze i wg mnie jest w nim przede wszystkim BEZPIECZNY :) To najważniejsze :)
A u nas identyczny kojec robi za ogrodzenie na tv i komputer tatusia w salonie, bo nie mieliśmy jak inaczej tego zabezpieczyć po tym jak z pokoju gościnno-komputerowego zrobiliśmy pokój synka :D Mimo wszystko, gdybym miała więcej miejsca to bym zrobiła dla malucha kojec w salonie, bo czasem fajnie by było móc go zamknąć w bezpiecznej przestrzeni ale tak, żeby go móc obserwować, a nie zamknąć go w jego pokoju. Myślę, że to fajne rozwiązanie jak się do tego odpowiednio podejdzie i nie będzie się tam wsadzać dziecka „za karę” itp, wtedy maluch może to polubić.
Super ! Mój synek za pare miesięcy rownież dostanie taki swoj kącik do zabawy ! :)
A ja mam 9-miesięczne bliźnięta i jutro zamierzam je tam uwięzić – dla ich dobra i mojego nie zwariowania. Mam dość wyścigów pełzaków i strachu w oczach, jak mi się liczba dzieci w zasięgu wzroku nagle przestaje zgadzać ;) zatem niech żyje drewniane Alcatraz :)
Takiego dużego kojca nie miałam, a jedynie coś nieco większego niż łóżeczko turystyczne. Dziecko przeraźliwie płakało wkładane do kojca, więc darowałam mu kolejne próby, a kojec służył jako pojemnik na maskotki.
gdzie znalazła Pani taki duży kojec? poszukuje
Ja pierdziu….ludzie czytajcie trochę j.w. wszystko napisane BOZE!!!!
Madzia gdzie taki kojec kupiłaś? Potrzebuję dla mojego dziecka taki sam, proszę o pomoc :)
Madzia, allegro. Szukaj po haśle: kojec drewniany. Można dobierać ilość barierek wg metrażu.
Dziękuję za info kochana! PS. Bardzo dużo daje mi czytanie Twojego bloga, zbieram się z mailem do Ciebie od ponad pół roku, mam nadzieję, że w końcu go napiszę w całości i wyślę :) Uściski i do miłego spotkania za pomocą maila ;)
Uważam, że taki kojec jest super. Mi się wydaje, że dziecko uczy się w ten sposób samodzielności. Jeśli dzieciak chodzi po całym domu to rodzice mu towarzyszą, aby nie zrzuciło czegoś na siebie, nie weszło na szafkę i tak dalej. I dziecko nigdy nie jest same. Potem własnie jest problem z kąpielą, czy przygotowaniem obiadu. Ważne mi się wydaje dla rozwoju dziecka jest fakt, że ma on przestrzeń, która nalezy do niego. Miałam pokój z bracmi. Nie był na tyle maly, aby nie zmieścić łóżek, szefek i biurka, ale na trzy nie dało się go przerobić. Mieliśmy też mnóstwo klocków. Z klocków budowaliśmy minimurki, oddzielające nasza przestrzeń. A po między nimi korytarze publiczne:D
Choć mnie irytuje jak dzieci wkłada się do łóżka z toną maskotek. I co ono ma tam robić?
U mnie by nie zdał egzaminu. Mój 16-miesięczny synek na dzień dobry wszedłby na stolik lub krzesło i próbowal wyjść ( a nawet wypaść ?). Znając jego kaskaderskie zdolnosci i pomysłowość na pewno by tam dlugo nie posiedział….
Podejrzewam, że u nas byłoby to samo niestety… ?
Miałam… uważam że super sprawa, mały był bezpieczny, a ja ze spokojem mogłam go na chwilę zostawic gdy musiała. Niestety… mój Aniołek w wieku 13 m-cy pokazał swą siłę i… kojec połamał…
super rozwiązanie :) moje dziecko, gdy tylko ma coś do malowania w ręku to nieważne ile kartek czy malowanek miałby do dyspozycji to i tak zmierza w kierunku ścian, by je przyozdobić malunkami. Chyba też zainwestuję :) Pozdrawiam i dzięki za pomysł :)
Ja mam i sprawdza się już przy drugiej córce. CO prawda nie taki jak na zdjęciach tylko 90/90 i mała (7 mcy) nie wysiedzi tam dłużej niż 15 minut ale dobre i to jak muszę odlać ziemniaki, iść do łazienki albo pilnie zająć się starszą córką ;)
Kupiony na allegro od stolarza. Świetnie nam służył przez 4 lata :-)
Nie mogę pojąć bani niektórych mam, skrajne przewrażliwionych.Niech biorą jakieś uspokajacze i wyluzują życiowo zwłaszcza w stosunku do podejścia innych rodziców w wychowaniu własnych dzieci.Boże kojec więzienie? Co jeszcze jesteście w stanie wymyśleć w tej swojej nadzwyczaj przewrażliwionej i aż śmiem nazwać chorej psychozie?Magda podziwiam za spokój jakim emanujesz i cierpliwość.Pozdrawiam:)