Dziewczyny, teraz mamy idealną porę roku, aby odrobinę ogarnąć nasze facjaty. Chociaż nie ukrywam, że latem z pielęgnacją skóry mi bardziej po drodze. Bo a to zrobię sobie maseczkę z jogurtu i świeżych truskawek, własnoręcznie nazbieranych na działce moich teściów. A to wyjdę na taras i położę się na sekund parę z pokrojonym ogórkiem.
Przyjęło się, że my – kobiety, zniesiemy wszystko. Że na klatę weźmiemy co tylko stanie na naszej drodze. Że mimo tych wszystkich przeklętych przeciwności damy sobie ze wszystkim radę. Ba, śpiewająco sobie poradzimy. Że niestraszne nam te szlaki pod górkę, a łzy ocieramy za chwilę pojawiającym się uśmiechem.
Często dostaję od Was wiadomości, w których pytacie mnie jak to jest z tym blogowaniem. Czy warto zacząć, czy można coś na tym zarobić. I w czym tkwi sekret tego, że dany blog staje się poczytny.
Jestem tolerancyjna. Tak naprawdę to niewiele sytuacji jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi. No może oprócz tych powodowanych przez mojego Męża, ale to jest już osobna kategoria związana z tym, że my razem dajemy sobie popalić ;-)
Zawsze mi się wydawało, że jestem gruboskórnym typem kobiety. Że rzeczywistość przyjmuję na klatę w każdej postaci i nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Że cokolwiek by się działo, to ja na straży stać będę i niestraszne mi nic, co innych z rytmu wytrąca.
Ten test jest dla każdej kochającej kobiety, która ma odrobinę dystansu do świata i ma również wolne 5 minut ;-)