Wstaliśmy dość wcześnie. Dopiero zaczęło robić się jasno a ja byłam zbyt leniwa, aby spojrzeć na zegar i zanotować godzinę. Wygramoliłam się z najmłodszym z łóżka, nałożyłam mu na stopy skarpety, które zawsze gubi w pościeli, wzięłam go na ręce i na palcach wyszliśmy z pokoju.
Ogromnie żałuję, że nie wpadłam na ten trop wcześniej, kiedy mój junior miał pół roku i jego wieczorne zasypianie trwało nawet godzinę. Po czym po kwadransie z oczami jak pięć złotych budził się i był gotowy do życia, tak na marginesie. Swoją drogą, cierpliwie doczytajcie ten tekst do końca, bo w jednym z wersów pojawi się pewna niespodzianka ;-)
Wiecie, jak to jest. Niby wszystkie się miłujemy, ale czasami jak napiszę na jakiś temat, który totalnie Wam nie leży, to pewnie myślicie sobie coś w stylu:
Ten post jest pewnego rodzaju spowiedzią. Doszłam do wniosku, że są pewne rzeczy, o których warto mówić głośno.
post archiwalny I 2017
Trochę w ramach noworocznych podsumowań i odrobinę pod wpływem kilku komentarzy, w których niektórzy dziwili mi się „jak mogę robić tak a nie inaczej, skoro powinno się robić tylko tak, jak robią oni” ;-), doszłam do wniosku, że czas postawić kawę na ławę.
Dwa dni temu byłam w salonie fryzjerskim, któremu jestem wierna od prawie dwóch lat. Wreszcie po dwóch miesiącach ogarnęłam moje włosy. Pozbyłam się odrostu, który na przedziałku wygląda zawsze jak pas startowy wiejskiego lotniska, co mnie totalnie wkurza.
To był standardowy wieczór w naszym domu. Godzina 19.00 – kąpiemy dzieciaki. Jest przy tym mnóstwo hałasu i radości. Łazienka tonie w wodzie. Ja nie nadążam za ścieraniem podłogi. Przynoszę w międzyczasie dzieciom czyste ciuchy na przebranie. Brudne rzucam do kosza na pranie. W koszu dwie tony brudów…
Nie sądziłam, że problem zawracających dupę teściowych jest aż tak duży, dopóki nie zaczęłam otrzymywać od Was maili i nie poznałam Waszych historii. Na ich podstawie można by nakręcić naprawdę długi serial, a Moda na Sukces by się przy nich schowała.