Ostatnio zwariowałam na punkcie kombinacji kulinarnych w słodkim klimacie. Coś mi się wydaje, że grudzień sprzyja takiemu łasuchowaniu. Gorąca herbata w dłoni, książka na kolanach, dziecko na drzemce… Marzenia ściętej głowy! ;-)
Te ciacha powstały w mojej głowie w jednej chwili, gdy robiłam wietrzenie kuchennych szafek i spostrzegłam opakowanie amarantusa, o którym zapomniałam na śmierć. Miał być dodatkiem do jogurtów, ale nie doczekał się biedaczek. Przypomniałam sobie o bananie, który jest wspaniałym łącznikiem ciasteczek [tutaj ślę podziękowania dla jednej z Czytelniczek, która rzuciła tym zdrowym pomysłem] i przystąpiłam do pracy. Uformowaliśmy ciacha na kształt figur geometrycznych, ponieważ ambitna matka myślała, że jej Synal będzie Pitagorasem w wieku 1,5 roku :-D
Amarantus odkryłam stosunkowo niedawno. Amarantus jest zbożem [przyznam, że myślałam, że to może jakiś magiczny proszek…]. Zawiera pięciokrotnie więcej żelaza niż np. szpinak, i białko lepiej przyswajalne niż to z mleka i soi. Przy tym nie zawiera glutenu. Więcej o amarantusie przeczytacie TU [KLIK].
Te bananowe ciasteczka piecze się wyjątkowo krótko. Równie krótko zajmuje przygotowanie masy.
Potrzebujecie [ porcja 6-8 ciasteczek]
- 1 banana [należy go rozgnieść]
- szklankę amarantusa ekspandowanego [ do dostania nie tylko w sklepach spożywczych, ale także np. w Rossmannie]
- 1/4 łyżeczki sody
- 1 łyżkę oleju [ja użyłam oleju z pestek brzoskwiń, ale można użyć dowolnego oleju lub pokusić się o niedodawanie żadnego, też wychodzą b.dobre]
- wedle uznania: odrobinę posiekanej żurawiny, moreli suszonych, orzechów
- wedle uznania łyżkę syropu klonowego. Ja nie dodałam żadnego dosładzacza.
Sposób przygotowania:
Rozgnieciony banan mieszamy z amarantusem i resztą składników. Na blasze wyłożonej papierem do pieczenia formujemy ciasteczka i wkładamy je do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni. Pieczemy przez 15 minut. Ciasteczka wychodzą b.miękkie i lekko wilgotne. Mój Synal lubi twardsze twory toteż zostawiłam je w piekarniku z nawiewem w temperaturze 30 stopni przez kolejne 30 minut.
[printfriendly]
Używacie w kuchni amarantus? Jakie kombinacje z nim robicie? Jestem żądna pomysłów :-)
9 komentarzy
Ja amarantus odkryłam w wakacje. Teraz jest podstawą mojego muesli , robię kuleczki czekoladowe z amarantusem (coś a’la szyszki, tylko zamiast ryżu daję amarantus), dodaję do jogurtów,a czasem nawet mała zjada na sucho ;) Koniecznie wypróbujemy w weekend przepis z bananem!
Te kuleczki czekoladowe formujesz ręcznie? Brzmi pysznie!
Tak, nabieram „mieszankę” łyżką i robię kuleczki… no tak jak mielone ;)
Tak, ręcznie. Nabieram łyżką i robię kulki ;)
O SUPER! dzisiaj zrobię :D Dzięki !
Lecimy po amarantus ;D
Na pewno spróbuję, tym bardziej, że amarantus u nas zagościł na stałe :) Rossman ostatnio bardzo mnie zaskoczył, szukałam jogurtu naturalnego bez mleka w proszku i innych wynalazków i znalazłam właśnie tam :) Tak jak i amarantus, również z Rossmana. A że właśnie szukam jakiś ciasteczek dla Poli bez cukru, te będą idealne, zwłaszcza, że to bananowa maniaczka! Dzięki za inspirację :)
uwielbiam amarantus :) robię z niego batoniki, jedna wersja jest na moim kanale na YT (na stronę jeszcze nie zdążyłam dodać), kolejna już nagrana, czeka na obróbkę filmową. Albo najprostsze połączenia, amarantus i rozpuszczona czekolada (używam słodzonej stewią) i robię z tej masy kuleczki (wielkości rafaello). Wbijam wykałaczkę i lalki moje mają zdrowe lizaki :)
Podlinkuj Please!