Zwlekałam z dodaniem zdjęć z Norwegii, którą odwiedziliśmy z Ivkiem dwa tygodnie temu. Chciałam podzielić się z Wami kilkoma moimi myślami, które kiełkowały mi w głowie w ostatnich tygodniach. Kiełkowały, i kiełkowały, gubiły się i nawracały na właściwy tor. Aby wyjść w końcu na światło dzienne.
Kolejnym przystankiem naszych sierpniowych wakacji była Norwegia. Czekałam na ten etap podróży z ogromną ekscytacją. Norwegia zawsze była dla mnie odległa, chłodna i niedostępna niczym Królowa Śniegu. Od wielu lat miałam jej obraz w głowie dość wyraźnie nakreślony – była dla mnie miejscem, które nie ma w sobie spontaniczności, jest poukładane, idealnie dopasowane względem ludzkich potrzeb i dumnie pręży się na europejskiej mapie, zupełnie odmiennie do naszej Polski, która jawi mi się skryta, z kompleksami i brakiem pewności siebie – na marginesie zupełnie niepotrzebnie.
Już jutro wylatujemy do Norwegii. Spędzimy tam kilka dni, które mamy zamiar owocnie wykorzystać. Jak zawsze przed naszymi wspólnymi podróżami samolotem dobrze planuję sprawę pakowania. To jest dla mnie bardzo istotne, aby podczas podróży z dzieckiem [ szczególnie tej lotniczej] mieć wszystko co jest niezbędne przy sobie, dlatego …
Dość zbijania bąków i leżenia do południa. Niebawem pakujemy walizki do auta i ruszamy na nasze około-spontaniczne wakacje. Przez najbliższe cztery tygodnie zwiedzymy kawałek Polski [w tym nasze piękne, polskie morze, nad którym byłam lata świetlne temu] conieco Norwegii i Irlandii.