
Dublin zaskoczył mnie tym razem. Po pierwsze piękną pogodą, po drugie przewracającym mnie i urywającym kapelusz wiatrem, po trzecie mewami, które w parkowych stawach udają kaczki, aby otrzymać kawałek suchej bułki i kwaczą jak najęte ;-)
Dublin zaskoczył mnie tym razem. Po pierwsze piękną pogodą, po drugie przewracającym mnie i urywającym kapelusz wiatrem, po trzecie mewami, które w parkowych stawach udają kaczki, aby otrzymać kawałek suchej bułki i kwaczą jak najęte ;-)
Kolacja we dwoje nad brzegiem morza. Rozmowy do rana przy dobrym winie. Wypad na gokarty wieczorową porą. Leniwy poranek w błogiej ciszy. Weekend tylko dla nas dwojga. Festiwal filmów offowych w gwiazdami na nieboskłonie.
Słabe będzie to, do czego się zaraz publicznie przyznam – za młodu, ekhem… zbierałam namiętnie i regularnie każdy numer Cosmopolitana. Jeśli miesięcznik fundował czytelnikom seks – przewodnik po 50 pozycjach rodem z głębokiego Texasu bacznie przyglądałam się czy przypadkiem nie trafiłam na pogniecione rogi czasopisma – wtedy z uporem maniaka szukałam egzemplarza, który był bez skazy. Po przyjściu do domu układałam przewodnik na starannie ułożoną kupkę i czekał on na lepsze czasy ;-) Żartuję. Nie zdążyłam nawet ściągnąć butów, a już obczaiłam zajawki artykułów. Ach, te nastoletnie czasy :-) Nie wiedząc o istnieniu Photoshopa zachwycałam się idealnymi ciałami modelek prężących się na stronie tytułowej i zazdrościłam im świeżego spojrzenia, nieskazitelnej cery i ust Angeliny Jolie zwilżonych i jędrnych niczym parówki Berlinki.
Kolejnym przystankiem naszych sierpniowych wakacji była Norwegia. Czekałam na ten etap podróży z ogromną ekscytacją. Norwegia zawsze była dla mnie odległa, chłodna i niedostępna niczym Królowa Śniegu. Od wielu lat miałam jej obraz w głowie dość wyraźnie nakreślony – była dla mnie miejscem, które nie ma w sobie spontaniczności, jest poukładane, idealnie dopasowane względem ludzkich potrzeb i dumnie pręży się na europejskiej mapie, zupełnie odmiennie do naszej Polski, która jawi mi się skryta, z kompleksami i brakiem pewności siebie – na marginesie zupełnie niepotrzebnie.
Zatrzymałabym czas. Zamroziłabym go i odgrzewałabym te zachowane chwile na zawołanie. Włączałabym replay i oglądała ponownie. Przewijałabym taśmę i przeżywała na nowo.
WP Facebook Like Send & Open Graph Meta powered by TutsKid.com.