Dzisiaj rano zdążyli się tylko obudzić, a od razu zaczęły się krzyki, kłótnie, marudzenia i walki o to, kto ma dostać kaszkę w różowej miseczce, a kto w zielonej. Proces ubierania do przedszkola zdawał się trwać wieczność, a w międzyczasie zdążyli mi zademonstrować, że oni mają inny plan na swój dzisiejszy „modowy look”, którego mój malutki rozumek objąć nie jest w stanie. ;-) Czytaj dalej
Nie mogłam doczekać się napisania tego postu. :-) Pielęgnacja twarzy i ciała to mój konik od dawna i za każdym razem, gdy mam okazję polecić Wam moje sprawdzone odkrycia, to buzia aż mi się cieszy. :-) Większość kosmetyków, które Wam dzisiaj polecę znam już od dłuższego czasu i świetnie mi służą, tylko tak naprawdę dwa z nich są ze mną dopiero krócej. Kilka z nich stało się również faworytami moich dobrych koleżanek, dlatego mam pewność, że nie służą tylko mojej skórze, ale innym również. :-)
Wczorajsze popołudnie. Stoję w kuchni i smażę naleśniki. Cała moja wesoła trójca jest już w domu. Wszyscy zmęczeni i marudzący. Ja równie zmęczona i moje marudzenie też wisi na włosku, ale najchętniej to bym krzyczała. Zasypiam na stojąco.
– Co tam u Ciebie słychać? – słyszę w słuchawce.
– Szczerze? To chwilowo padam na twarz. Właśnie ogarnęłam łazienkę po potopie i zabieram się za czyszczenie ich kaloszy na jutro. Całe w błocie, łącznie z wkładkami… Grunt, że jutro cała trójca idzie do placówek. Chwila oddechu.
– Marudzisz. Nie przesadzaj. Nie bądź już taka umęczona. Pamiętasz jak ta spod dwójki miała czworo dzieci i chodziła zawsze uśmiechnięta?
– Pamiętam. Pamiętam też, jak zapijała po nocach drąc się na swojego konkubenta i dzieci. Tego nie pamiętasz? – zagaduję.
– Ale przynajmniej uśmiechnięta chodziła w ciągu dnia.
– Czyli lepiej żebym topiła smutki i nerwy w wódce po nocach, ale w ciągu dnia przyklejała sobie kotylion uśmiechniętej matki? – dorzucam z przekąsem. ;-)
– Yyyyy. – zająknęła się A.
– No właśnie. – westchnęłam.
– Jestem zdania, że lepiej mówić otwarcie o matczynym zmęczeniu, bo to normalne, że bywamy zmęczone, zamiast udawać, że wszystko gra i buczy 24/7. No jasne, że jestem szczęśliwa. No oczywiście, że kocham moje dzieci. Co nie zmienia faktu, że bywam zmęczona. A Ty może nie bywasz zmęczona?
– Bywam, ale o tym nie mówię. – dorzuciła A. w słuchawce.
– I gdzie tu sens? To skąd mam wiedzieć, że mam Ci czasami pomóc, pocieszyć, skoro Ty zawsze trzymasz się wersji, że u Ciebie zawsze idealnie. To nie wstyd powiedzieć, że jesteś zmęczona, tym bardziej, że znamy się od lat i chciałabym wiedzieć, co u Ciebie naprawdę słychać, a nie co udajesz, że słychać.
– Fakt, masz tutaj rację.
Tak się właśnie potoczyła rozmowa z moją A. kilka dni temu. My nie jesteśmy umęczone macierzyństwem, jak niektórzy próbują wbijać nam szpilę, dziewczyny. My po prostu bywamy w tym macierzyństwie zmęczone, do czego mamy niezbywalne prawo.
Uściski!
Magda
P.S. Jeśli i Wy bywacie zmęczone, zostawcie po sobie ślad na Facebooku. Zupełnie nie wiem, dlaczego otoczeniu wydaje się czasami, że nasze zmęczenie bywa „umęczeniem”. Niektórzy chyba niepotrzebnie to koloryzują w tę stronę…
Wybiła godzina 21.00, a ja siedzę. Na sofie, z nogami rozwalonymi przed siebie. W szarej bluzce. W spodniach dresowych, które niejedną plamę na sobie mają, ale powiedziałam do samej siebie patrząc tak na te spodnie podczas wieczornego mycia zębów dzieciaków, że jutro rano wrzucę je do pralki – a dzisiaj muszą jeszcze odrobinę wytrzymać. ;-)
Wiele ostatnio mówi się o tym, że każdy rodzic jest nauczycielem swojego dziecka. I ja się w dużej części z tym stwierdzeniem zgadzam, jednak mam pewne zastrzeżenie, o którym chciałabym Wam dzisiaj powiedzieć. Przy okazji niezmiernie jestem ciekawa tego, czy się ze mną zgodzicie! :-)
Po pierwszym przepisie na pieróg – inspirowany Podkarpaciem, składający się z ziemniaków, kaszy gryczanej, twarogu i cebuli, opcji śniadaniowo-obiadowej serwowanej zarówno na ciepło jak i na zimno, czas na kolejny przepis! :-) Kotlety z białej kapusty i kaszy jaglanej! Miodzio!