„Magda, weź, powiedz mi. Czy to normalne, że miałam ostatnio dość tego mojego smrodka? Chciałam wyjść z domu, zatrzasnąć za sobą drzwi i zostawić go samego na środku pokoju…
Przymierzając się do napisania tego tekstu doszłam do wniosku, że będę starała się być na wskroś sprawiedliwa. O ile tylko moja kobieca natura mi na to pozwoli ;-)
Ostatnio wzięłyśmy z Kamilą na tapetę kwestię tego kiedy i czy w ogóle warto pójść z dzieckiem do logopedy. Logopeda to nie smok pożerający rodziców i dzieci, a specjalista do którego warto udać się wcześniej niż później ;-)
Mam od ponad pół roku pewną misję. Jest nią zupełnie dobrowolne i zaangażowane wspieranie młodych mam i nie tylko, zaczynających rozkręcanie swoich małych biznesów.
Nie wiem czy każdy z nas przechodził podobną drogę związaną z infekcjami naszych najmłodszych. Rozmawiając z innymi rodzicami dochodzę jednak do wniosku, że choroby właściwie o każdej porze roku potrafią rozłożyć całą rodzinę, a małych szkrabów chodzących do przedszkoli lub szkół, to już w szczególności.
Pamiętam, gdy całkiem niedawno [bo przecież było to latem ubiegłego roku], będąc w ciąży dostawałam wiadomości od Was w stylu: „Ej Ty, Szczęśliva, jak żyjesz z tym swoim brzuchem? To trzeci trymestr, co nie? Upały chyba wyciskają Cię jak cytrynę, a Ty wyglądasz, jakbyś nic sobie z tego nie robiła!”
Na sto procent wiecie, jak to jest. Bywają dni kiedy nie ma czasu dosłownie na nic. Nawet na to, aby podrapać się po tyłku! A co dopiero na to, aby zrobić młodziakowi obiecaną dzień wcześniej pizzę!
Obiecałam sobie zmierzyć się z tymi wszystkimi niewygodnymi pytaniami, na które zawsze brakowało mi czasu, a powędrowały od Was do mojej skrzynki mailowej. I biję się w pierś i wiem, że część z Was czekała długie miesiące na odpowiedź [część pierwszą znajdziecie tutaj.]