Kocham moje dzieci szalenie. To moje dwa wyczekane kochane gałganki, które sprawiają, że buzia mi się z rana cieszy i mam je ochotę tulić bez końca.
Pierwszy raz jadłam tę limonkowo-cytrynową tartę w Leeds, u moich starych znajomych. Była idealną opcją na gorący dzień. Przy okazji gasiliśmy nasze pragnienie cydrem bzowym Kopparberg! Mmmm!
Przypadek sprawił, że piszę o tym właśnie czekając na przesyłkę z jednej z aptek internetowych, w której między innymi zamówiłam ten syrop. Nie wiem jeszcze, na jaką serię trafimy, ale pierwsze co zrobię, to obczaję opakowanie i sprawdzę serię.
Gdybyście teraz na mnie spojrzeli, to zorientowalibyście się, że piana niemalże z ust mi leci, łapy mi się trzęsą i mam ochotę na cały regulator drzeć się, że co poniektórych co najmniej pogięło, kolokwialnie to próbując ująć. Dosłownie i z lekka – „po-kurfagię-ło”!
Czasami mam wrażenie, że powinnam moim rodzicom dziękować każdego dnia za to, że wychowali mnie dokładnie tak, jak mnie wychowali.
Ba! Powiedziałabym nawet, że jestem z siebie dumna, że wbrew okolicznościom postanowiłam zawalczyć o coś, co przyniesie nam więcej korzyści niż by się mogło wydawać!
Pamiętam zdrową reprymendę od jednej Czytelniczki, która zobaczyła jedno z moich zdjęć na Instagramie opublikowanych dwa lata temu i zapytała mnie, dlaczego publikuję tego typu zdjęcia na publicznym profilu.