Jest wieczór. Już o 17.00 z minutami miałam dość, bo towarzystwo po przyjściu ze szkoły i przedszkola chyba się zmówiło i zaczęło marudzić na każdy możliwy temat. Temu za gorąco, tamtej za zimno. Zupa nie taka, kotlet za ciepły. Szklanka zbyt okrągła.
[współpraca reklamowa]
Przychodzę dzisiaj do Was z naszymi odkryciami ostatnich kilku miesięcy, a właściwie to odkryciami moich dzieci! :-) Zajmują one obecnie główne miejsce w naszym salonie, a to właśnie w salonie toczy się najczęściej nasze późnopopołudniowe życie rodzinne, gdy wszyscy wrócą z przedszkola i szkoły. :-)
Nawet nie wiecie, jaką ulgę poczułam kilka lat temu, gdy (tfu, tfu) zakończył się maraton ciągłego chorowania moich dzieci… Kilka miesięcy wcześniej autentycznie nie dowierzałam, że możliwe będzie kiedykolwiek to, by dzieci chodziły do przedszkola przez 2 tygodnie bez żadnej przerwy. W szczególności mam tutaj na myśli sezon jesienny i zimowy, bo to właśnie wtedy, z początkiem września, zaczynał się nasz coroczny armageddon i czułam się wtedy jak zombie.
Jeśli regularnie czytacie mojego bloga, to pewnie doskonale wiecie, że jestem wręcz rozkochana w tej maści! :-) Pisałam o niej we wpisie, w którym polecałam oczyszczacz powietrza i nawilżacz powietrza, ale pisałam o niej również we wpisie, w którym dzieliłam się z Wami historią o tym, jak rozprawiłam się dwa lata temu z niemalże chronicznym katarem u mojego Starszaka.
I od razu na wstępie zaznaczę, że ten post nie ma na celu „mędrkowania”, od którego i mnie samą boli głowa. Swoje w tym temacie mędrkującego otoczenia :P przeszłam najpierw jako mama jednego dziecka, następnie dwójki dzieci i dopiero przy trzecim dziecku miałam w tym temacie większy luz, bo większość osób zrozumiała, że … mając trójkę dzieci mam często większe doświadczenie w temacie opieki nad małymi dziećmi niż oni. :D
A wydawał by się mogło, że jesteśmy już wszyscy dorośli, mleczka pod noskiem nie mamy, znamy swoje miejsce w szeregu, wiemy jakie są nasze obowiązki w rodzinie i naszym związku. Tymczasem nadal zdarza nam się licytować z naszym partnerem czy partnerką, że czegoś zrobiliśmy więcej od niego czy od niej. Szczerze? Nienawidzę tego. Dlaczego? Bo i w moim małżeństwie to się zdarza, czego absolutnie nie mogę zdzierżyć.
Nie będę ukrywać, że nigdy nie byłam specjalnym zwolennikiem jej stosowania. Jednak jeszcze kilka lat temu zawsze miałam ją w łazience pod ręką na wypadek, gdybym nie mogłam znaleźć jej „nowocześniejszych braci”, którzy ze względu na swoją budowę o wiele lepiej się czyszczą i zazwyczaj również są efektywniejsi w działaniu.