Dublin zaskoczył mnie tym razem. Po pierwsze piękną pogodą, po drugie przewracającym mnie i urywającym kapelusz wiatrem, po trzecie mewami, które w parkowych stawach udają kaczki, aby otrzymać kawałek suchej bułki i kwaczą jak najęte ;-)
Kolejnym przystankiem naszych sierpniowych wakacji była Norwegia. Czekałam na ten etap podróży z ogromną ekscytacją. Norwegia zawsze była dla mnie odległa, chłodna i niedostępna niczym Królowa Śniegu. Od wielu lat miałam jej obraz w głowie dość wyraźnie nakreślony – była dla mnie miejscem, które nie ma w sobie spontaniczności, jest poukładane, idealnie dopasowane względem ludzkich potrzeb i dumnie pręży się na europejskiej mapie, zupełnie odmiennie do naszej Polski, która jawi mi się skryta, z kompleksami i brakiem pewności siebie – na marginesie zupełnie niepotrzebnie.
Jest naprawdę niewiele miejsc w Polsce, które robią na mnie tak duże wrażenie jak Kamienne Kręgi Gotów w Odrach. I to nie dlatego, że trudno mnie czymś zakoczyć [ choć i może w tym tkwi pewna tajemnica braku zachwytu nad każdą pospolitą atrakcją turystyczną], ale dlatego, że Kamienne kręgi są po pierwsze pięknie położone [w samym centrum rezerwatu przyrodniczego], po drugie stoi za nimi wyjątkowa, stara historia, która przyciąga swoją magią, po trzecie nie są miejscem popularnym, odwiedzanym przez setki turystów. I po czwarte razem z moim mężem poczuliśmy, że to miejsce jest niezwykłe i wspólnie doświadczaliśmy tego spokoju, tej błogiej ciszy i oazowego charakteru.
Wszyscy dobrze wiemy, że podróżowanie samolotem kosztuje. Czasami kosztuje mniej niż zwykle, w przypadku gdy załapiemy się na promocje klasycznymi liniami lotniczymi, bądź też uda nam się upolować wyjatkowo tani bilet lotniczy w liniach tzw. budżetowych, czyli „tanich”.
Jest też trzecia możliwość – jeśli regularnie i z uporem maniaka śledzimy kompilacje lotnicze na takich stronach jak www.kayak.com bądź www.skyscanner.com, mamy okazję rzutem na taśmę wstrzelić się w błąd systemowy, który może się zdarzyć, i polecieć do Ameryki Południowej za niespełna 300 dolców, jak to miało miejsce kilka lat temu. Jednak na taki fart losu nie liczmy ;-)
Bory Tucholskie chodziły za mną już 3 lata. Nigdy nie było nam do nich po drodze. Zresztą, rzadko kiedy wypuszczamy się w północną część Polski. I to był nasz największy błąd.
Już jutro wylatujemy do Norwegii. Spędzimy tam kilka dni, które mamy zamiar owocnie wykorzystać. Jak zawsze przed naszymi wspólnymi podróżami samolotem dobrze planuję sprawę pakowania. To jest dla mnie bardzo istotne, aby podczas podróży z dzieckiem [ szczególnie tej lotniczej] mieć wszystko co jest niezbędne przy sobie, dlatego …
Dość zbijania bąków i leżenia do południa. Niebawem pakujemy walizki do auta i ruszamy na nasze około-spontaniczne wakacje. Przez najbliższe cztery tygodnie zwiedzymy kawałek Polski [w tym nasze piękne, polskie morze, nad którym byłam lata świetlne temu] conieco Norwegii i Irlandii.