A kiedy drugie? A nie za zimno? A kiedy chrzest?
A kiedy? A dlaczego? A już? A braciszek? A siostrzyczka? A osobny pokój? A …? A wierzysz w Boga, nie wierzysz? A dlaczego? A … a…?
A co ich to obchodzi?
To była jedna z lepszych lekcji, jakie otrzymałam od mojego Męża w kwestii fotografii. Postaram się opowiedzieć o niej zwięźle.
Niespełna miesiąc temu wraz z gospodarzami Przytulnego Siedliska zorganizowaliśmy konkurs. Do mnie należała jego oprawa graficzna, tzn.m.in. pomysł na plakat, który byłby jego wizytówką zarówno na blogu jak i na Facebooku. Przeglądając różne zdjęcia, które były własnością Gospodarzy, nie mogłam zdecydować się na żadne z nich. Nie pokazywały one pewnych emocji, pragnień, które mogłyby zostać zrealizowane podczas pobytu w tym miejscu, na których mi zależało.
Jestem prawdziwym mieszczuchem. Lubię miasto. Lubię mieć wszystko pod nosem. Pławię się w spacerowaniu między ciasnymi uliczkami krakowskiego Starego Miasta. Ale bywają momenty, że mam tego po dziurki w nosie. Marzy mi się własny ogródek. Pachnące wiosną nowalijki, które sama zasiałam. Morze kwiatów, którymi mogę przystrajać mieszkanie do woli.
Łatwiej byłoby wymienić czego mi blogowanie nie daje. Tutaj możecie puścić wodze fantazji, a lista jest krótka.
Otóż zrobiłam bilans zysków [Strat nie ma żadnych. Sic!] Przypominam, że w moim przekonaniu inwestycja nie jest stratą :-P].
[post archivalny]
Znacie to uczucie? Nieważne czy wyjechał na trzy dni czy na trzydzieści. Ważne, że wra-ca! Wtedy poty mnie oblewają, radość mną wstrząsa, ogarniam wzrokiem mieszkaniowy poligon i załamuję ręce.
Tekst tylko dla tych, którzy potrafią czytać z przymrużeniem oka ;-)
To jest dziesięć powodów, dla których zdecydowałam, że zbiorę swóoje zacne cztery litery z kanapy, zmobilizuję się, zmotywuję, odkurzę orbitrek, wyciągnę hantle, zarzucę jakieś stare, wymięte i przykrótkie dresy z plamą od henny, ubiorę T-shirt mojego męża z dziurą na plecach, zmyję resztki wczorajszego makijażu, zepnę włosy w niezdarny kok nadający mojej głowie kształt spłaszczonego strusiego jaja, ściągnę wpijający mi się stanik i … zacznę ćwiczyć!