Tak naprawdę to dzięki Wam udaliśmy się z Iventym do fryzjera. Wasze komentarze pod tym wpisem [KLIK] sugerowały jednoznacznie, że nie ma co pielęgnować tych pojedynczych piórek, które szwędają się po małej łepetynce bez składu i ładu, tylko trzeba dzia-łać!
Zupełnie nie wiem dlaczego zaniechałam pisania listów do Świętego Mikołaja. A to było takie cudowne przeżycie! Te emocje podczas ich pisania. Te wyobrażenia o posiadaniu tych wymarzonych przedmiotów! Te dreszcze, gdy rano okazywało się, że list zniknął z parapetu! Ach!
Nie lubię zimna. Nie cierpię przeszywającego na wskroś wiatru. Nie znoszę żarzącego się czerwienią nosa. Wiele bym dała, aby zatrzymać te ostatnie liście na drzewach, wejść w układ ze Słońcem i pościągać wszystkim zimowe kurtki!
Ostatnio zwariowałam na punkcie kombinacji kulinarnych w słodkim klimacie. Coś mi się wydaje, że grudzień sprzyja takiemu łasuchowaniu. Gorąca herbata w dłoni, książka na kolanach, dziecko na drzemce… Marzenia ściętej głowy! ;-)
Przyznam szczerze, że odwiedzenie Antarktydy nie było nigdy w moich marzeniach. Nie dlatego, że nie chciałabym postawić tam swojej stopy, a chyba dlatego że nie byłam aż tak odważna podczas kreacji moich marzeń, aby wymienić właśnie to miejsce!