Niecały rok temu zdecydowałam razem z moim Mężem, że spróbujemy zaangażować nas i dzieci w temat, który wcześniej bez większego powodu pomijaliśmy podczas organizowania czasu naszym dzieciom. Inspiracją w tych zmianach była moja znajoma i jej trójka dzieci, które większość czasu spędzały razem i … nie był to czas przed telewizorem! Żeby było jasne – ja nie jestem przeciwniczką oglądania przez dzieci bajek – uważam, że jeśli zachowamy balans i odpowiednie wyselekcjonujemy produkcje bajkowe, to są one świetnym przykładem na to, jak można w wartościowy sposób spędzić czas razem z dziećmi.
Nawet nie wiecie, jaką ulgę poczułam kilka lat temu, gdy (tfu, tfu) zakończył się maraton ciągłego chorowania moich dzieci… Kilka miesięcy wcześniej autentycznie nie dowierzałam, że możliwe będzie kiedykolwiek to, by dzieci chodziły do przedszkola przez 2 tygodnie bez żadnej przerwy. W szczególności mam tutaj na myśli sezon jesienny i zimowy, bo to właśnie wtedy, z początkiem września, zaczynał się nasz coroczny armageddon i czułam się wtedy jak zombie.
Ja jestem totalnie internetowym zwierzęciem! No raczej nie jest to dla nikogo niespodzianką, wszak bloguję, facebookuję i instagramuję na potęgę. :P Dodam jeszcze, że mój telefon stety-niestety musi zawsze być „dobrym modelem”, gdyż jest moim narzędziem pracy. Wysyłanie maili, nagrywanie video, robienie zdjęć, aplikacje wszelkiej maści. Nie może się zawieszać i musi udźwignąć te wszystkie pliki, które trzymam na nim i trudno jest mi się z nimi rozstać. :P
W ostatnim czasie moja skóra nie była w najlepszej kondycji. Mam tutaj głównie na myśli skórę na twarzy, do której przykładam najwięcej uwagi. Jakbym mogła w dużym skrócie opisać stan mojej skóry, to brzmiałoby to mniej więcej tak jak poniżej:
Jeśli regularnie czytacie mojego bloga, to pewnie doskonale wiecie, że jestem wręcz rozkochana w tej maści! :-) Pisałam o niej we wpisie, w którym polecałam oczyszczacz powietrza i nawilżacz powietrza, ale pisałam o niej również we wpisie, w którym dzieliłam się z Wami historią o tym, jak rozprawiłam się dwa lata temu z niemalże chronicznym katarem u mojego Starszaka.
I od razu na wstępie zaznaczę, że ten post nie ma na celu „mędrkowania”, od którego i mnie samą boli głowa. Swoje w tym temacie mędrkującego otoczenia :P przeszłam najpierw jako mama jednego dziecka, następnie dwójki dzieci i dopiero przy trzecim dziecku miałam w tym temacie większy luz, bo większość osób zrozumiała, że … mając trójkę dzieci mam często większe doświadczenie w temacie opieki nad małymi dziećmi niż oni. :D
Ja wiem, że niektórzy mogliby się zaraz obruszyć, że są ważniejsze „inwestycje” niż ta, którą mam zamiar rozebrać na czynniki pierwsze za moment. Ale to chyba oczywiste, że dobrze zbilansowana dieta, ruch na świeżym powietrzu i suplementacja wit. D (szczególnie w przypadku dzieci!) to priorytety, by mówić o zdrowiu, odporności i szybkim radzeniu sobie z infekcjami, dlatego o takich oczywistościach pisać chyba nie muszę? :-) Czy muszę? :D