To co mnie spotkało mogłabym wyrazić na wiele sposobów. Gdybym potrafiła malować, namalowałabym na wyjątkowym płótnie najpiękniej jak tylko potrafię, to co właśnie w sercu mi gra. Gdybym potrafiła śpiewać, wyśpiewałabym najpiękniejszy utwór na jaki byłoby mnie wokalnie stać. Gdybym potrafiła pisać wierszem, wierszowałabym bez końca o moim szczęściu. Gdybym potrafiła biegać na długie dystanse, zapewne biegałabym maratony z uśmiechem na ustach.
Zupełnie nie mam pojęcia dlaczego porzuciłam tę moją samochwalczą serię zmian, którą zapoczątkowałam w styczniu tego roku. Takie podsumowania są bardzo budujące – nie wiem czy budujące dla czytelników ;-) ale mnie wybitnie podnoszą na duchu i trzymają przy tej ulotnej nadziei, że nie stoję w miejscu a próbuję się zmieniać.
Czy warto uszczknąć sobie odrobinę i podzielić się z innymi?
Czy warto rozliczać z naszej pomocy?
Gdy jesień w pełni – mam zdecydowanie większą frajdę z pieczenia i pichcenia. Przebywanie w ciepłej i pachnącej kuchni jest wtedy dla mnie przyjemnością i nie mam też nic przeciwko temu, aby słodkie zapachy przedostawały się do wszystkich pomieszczeń.
Wszystkim moim lalkom wyrywałam włosy. Wydłubywałam im także oczy. Nie zawsze symetrycznie.
Towarzyszyłam dzisiaj Iventemu w początkowej fazie jego popołudniowej drzemki, która trwała w najlepsze, po czym zerwałam się na równe nogi.
Synu, my tu sobie układamy klocki i podlewamy kwiatki, a Tata tymczasem obserwuje świat w Obserwatorium Mauna Kea!
6 lat temu zupełnie nie spodziewałabym się, że przed trzydziestką zostanę mamą. Ba! 6 lat temu nie sądziłam, że będę żoną i wytrzymam tydzień bez weekendowych imprez. Co więcej! 6 lat temu nie sądziłam, że będę jadać normalne śniadania i będę zdolna do myślenia o czymś innym niż czubek własnego nosa.