Wkręciłam się na dobre w to szycie, kombinowanie i cały ten UPCYCLING, czyli nadawanie przedmiotom drugiego życia.
Dobrze mi w mieście.
Tutaj piekarnia. A tam lodziarnia.
Z lewej muzeum, z prawej wystawa.
Marzyłam o zrobieniu Halloweenowej dyni od kiedy tylko dowiedziałam się o istnieniu tego święta w polskim kalendarzu.
Za to kalejdoskopowe opóźnienie codziennie się biczuję. Jednak lepiej późno niż wcale. Tyle się działo w sierpniu i wrześniu, że wystarczyłoby na 4 odcinki, tymczasem ja zwlekałam do oporu.
Dyskusja o roli tabletu w codziennym bytowaniu z małoletnim potomkiem nabrała niespodziewanego rozmachu w sąsiednim wątku [TU], prowokując skrajnie różne opinie.