Mój Synal – moje jedyne, najukochańsze, najmądrzejsze dziecko, ma już jedną wiosnę na karku! ;-) Powielę schemat wypowiedzi wszystkich matek, których pociechom przybywa kolejna wiosna: powiedzcie mi, kiedy to zleciało?
Gdy Ivo zrobił się bardziej mobilny i zaczął penetrować nieznane mu wcześniej rewiry, pojęcie „wychowywania” i „instruowania” mojego dziecka przestało być mi obce. Nie jestem typem poradnikowego rodzica, który zapełnia swoją rodzicielską biblioteczkę kolejną złotą pozycją i próbuje wcielić opisaną zawartość w życie.
Nie będę łechtać swojego ego, jak zamierzałam na początku – po krótkiej analizie doszłam do wniosku, że w dużej mierze jestem odciążana przez mojego męża w wielu dziedzinach. Trudno powiedzieć, czy proces ten nastąpił naturalnie czy został lekko przeze mnie wymuszony. Stawiałabym na pierwszą opcję. Mój mąż to Facet [prawie] Ideał. Wydawać by się mogło, że się ustawiłam / wychowałam sobie męża / zrobiłam z niego pantoflarza. Nic bardziej mylnego. To się stało tak samo naturalnie, jak naturalnym jest widok psa rozprostowującego kości o poranku.
Jak już wspominałam w tekście o naszych podróżniczych postanowieniach na 2014 rok oraz w poście konkursowym, w którym możecie wygrać weekend dla całej rodziny [!] w Przytulnym Siedlisku w Górach Sowich, w tym roku stawiamy na PODRÓŻE – te małe i te duże, z naciskiem na te małe – do nich nie potrzeba żadnych przygotowań. W Krakowie mieszkam dopiero 3,5 roku i małopolska nie jest mi znana tak dobrze jak dolnośląskie tereny, z których pochodzę. Czas to nadrobić!
Bardzo się cieszę, że udało mi się wraz z Gospodarzami Przytulnego Siedliska w Górach Sowich zorganizować konkurs dla moich czytelników! Szczesliva.pl jest blogiem parentingowym, jak stanowi opis witryny, z podróżami w tle. I to właśnie na podróże, te małe i duże stawiamy z moim Mężem w tym roku. Rozpisywałam się o podróżach w poprzednim sezonie – skleciłam nawet listę moich podróżniczych postanowień, którą możecie zobaczyć TUTAJ ;-) W tym roku mam zamiar realizować moje wycieczkowe cele i nie opuścić żadnej kropki na mapie, którą sobie narysowaliśmy! ;-) W zeszłym tygodniu namiętnie zwiedzaliśmy małopolskie perełki, a w tym tygodniu poszerzymy listę o kolejne miejsca! „Polska też jest fajna” – to nasze hasło na ten rok.
Pompony z bibuły były dla mnie wyzwaniem. Po pierwsze – z bibułą nigdy wcześniej nie miałam styczności [za wyjątkiem przedszkolnych prób robienia marzanny i farbowania włosów w pierwszych klasach szkoły podstawowej], po drugie wydawały mi się bardzo pracochłonną ozdobą, i miałam w tym dużo racji ;-)
Tego właśnie potrzebowałam. Skupić się na chwilach, które często umykają mi w codzienności. Pędzę, uciekam, gonię, walczę, przekładam, układam. Jestem tutaj, później jestem tam. Sprzątam, odkurzam, ustawiam, doczyszczam.
Potrzebowałam zapomnieć o blogu, o trzaskaniu zdjęć – te czynności zabierają ogrom cennego czasu, którego ostatnio mamy dla siebie tak mało. Przywitać męża po powrocie z drugiego końca świata, zjeść wspólną kolację, napić się wina, obudzić rano i zacząć dzień od wspólnego uśmiechu.